To czy zostanę w Rzeszowie zależy od włodarzy - rozmowa z Gregiem Hancockiem - indywidualnym mistrzem świata

W środę PGE Stal Rzeszów zremisowała na swoim torze ze SPAR Falubazem Zielona Góra. Do wywalczenia punktu przez Żurawie w głównej mierze przyczynił się niepokonany tego dnia Greg Hancock.

Mateusz Kędzierski: Gratulacje zdobycia pierwszego kompletu punktów w barwach PGE Stali Rzeszów. Zremisowaliście ze SPAR-em Falubazem Zielona Góra i wywalczyliście punkt, który w końcowym rozrachunku może okazać się niezwykle ważny. Nie byłby on na koncie twojej drużyny, gdyby nie podwójna wygrana wraz z Peterem Kildemandem w ostatniej odsłonie dnia. Jak wrażenia po tym meczu?

Greg Hancock: Chcieliśmy wygrać, ale się nie udało. Z drugiej strony, ten punkt jest dla nas niczym zwycięstwo. Od dłuższego czasu nie byliśmy w stanie wywalczyć żadnych punktów. Musimy się cieszyć z tego, co mamy i powinniśmy myśleć pozytywnie.
[ad=rectangle]
Przed wami trzy spotkania ligowe u siebie i jedno na wyjeździe w Tarnowie. By myśleć o utrzymaniu, musicie powalczyć o punkty przede wszystkim na torze w Rzeszowie. W niedzielę czeka was pojedynek z KS Toruń i w mojej opinii będzie to troszeczkę łatwiejszy rywal niż SPAR Falubaz Zielona Góra.

- W niedzielę też będzie ciężko. Jeśli podejdziemy do kolejnych spotkań z pozytywnym nastawieniem i każdy z zawodników pojedzie na równym poziomie, to będzie nam dużo łatwiej o zwycięstwa. Na ten moment wszyscy jedziemy w kratkę, więc najbardziej potrzeba nam równej jazdy. Poza mną ta drużyna jest młoda i ma spory potencjał.

Wracając jeszcze do pojedynku ze SPAR-em Falubazem, o wyniku zadecydowały niuanse. W wyścigu 12. Grzegorz Walasek wyprzedził na ostatnim okrążeniu Dawida Lamparta. Z kolei w biegu 7. jechałeś na podwójnym prowadzeniu z Peterem Ljungiem, ale na drugim łuku doszło między wami do niezrozumienia - troszeczkę go przyblokowałeś i wykorzystał to Piotr Protasiewicz. Czy myślałeś, że za twoimi plecami jedzie właśnie kapitan ekipy z Zielonej Góry, a nie Ljung?

- To nie było tak. Na drugim łuku powstała dziura i ja w nią wjechałem. Pociągnęło mój motocykl i zbliżyłem się do bandy. Kątem oka zobaczyłem, że Peter wyłamał swój motocykl, by we mnie nie wpaść. Dobrze, że to zauważył i szybko zareagował, ale niestety wykorzystał to Protasiewicz. Utrudniłem Peterowi jazdę, a przebieg tego biegu dokładnie omówiliśmy w parku maszyn. Nie miał do mnie pretensji i przyznał, że widział jak wpadam w dziurę. Taki jest jednak żużel i w tym przypadku dopadł nas pech. Nie czuję się z tym dobrze, że wjechałem w jego linię jazdy.

Mimo że ten zaległy mecz rozgrywaliście w środę, to na trybunach zasiadło sporo kibiców. Czy odczuwaliście ich doping podczas tego pojedynku?

- Rzeczywiście na mecz przyszło wielu fanów. Muszę przyznać, że kibice z Rzeszowa są wyrozumiali i doskonale wiedzą, że robimy wszystko co w naszej mocy, by wygrywać. Na początku tego sezonu triumfowaliśmy w kilku ciężkich spotkaniach. Teraz prawie pokonaliśmy jeden z najlepszych zespołów w lidze. Kibice są z nami na dobre i na złe, a część z nich jeździ także na spotkania wyjazdowe. Jestem im bardzo wdzięczny za doping i za to, że są tak świetnie nastawieni do mojej osoby.

Aby zremisować w tym meczu potrzebowaliście podwójnego zwycięstwa w wyścigu 15. Czy w związku z tym, tobie i Peterowi Kildemandowi towarzyszyła dodatkowa presja?

- Doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, że musimy wygrać podwójnie. Oczywiście w tym momencie presja nam doskwierała, ale tak naprawdę to my sami wytworzyliśmy ją na sobie. To my chcieliśmy wygrać, by polepszyć naszą sytuację w tabeli. Dodam, że kawał świetnej roboty wykonał trener, z którym współpracuje się znakomicie. Podobnie zresztą jak z włodarzami tego klubu, którzy cały czas nas wspierają. Dzięki temu stać nas na dużo więcej.

Jeśli chodzi o kwestie finansowe, czy masz jakieś zastrzeżenia do sterników klubu, czy nie ma powodów do narzekań i wszystko jest w jak najlepszym porządku?

- Jest naprawdę dobrze. Oczywiście to jest biznes i wszystko musi się tutaj zgadzać z podpisanym kontraktem. Z włodarzami jest łatwo o kontakt i do tej pory wszystko przebiega dosyć normalnie. Zmierzamy w tym samym kierunku, a to jest ważne.

Jeśli klub z Rzeszowa uniknie spadku do I ligi, to zostaniesz w nim na kolejny sezon?

- Ta decyzje nie zależy ode mnie. To klub decyduje o tym, co chce, a czego nie chce.

Jestem przekonany, że włodarze są z ciebie w pełni zadowoleni i chcieliby, żebyś pozostał w Rzeszowie na dłużej.

- Mam nadzieję, że tak jest. W tym zespole czuję się naprawdę dobrze. Jest tutaj fajny tor, działają przy tym klubie świetni ludzie, a jeśli chodzi o zespół, to jesteśmy w stanie go wzmocnić. Wszystko działa tutaj sprawnie i nie trzeba tak wiele zmieniać. Klub ma potencjał i spore szanse, by mnie zatrzymać.

W sobotę wystartujesz w Grand Prix Szwecji w Malilli. W przeszłości kilkukrotnie stawałeś tam na drugim stopniu podium jeśli chodzi o cykl. Być może w końcu uda ci się zwyciężyć na tym torze, choć nie będzie to łatwe zadanie. Na co dzień startują tam przecież tacy zawodnicy jak Jason Doyle i Nicki Pedersen.

- Zgadza się. Tor w Malilli jest domowym torem dla tych zawodników. Oczywiście daje im to przewagę. To jest jednak Grand Prix i czasami znajomość toru w tym przypadku tak bardzo nie pomaga.

Rozmawiał Mateusz Kędzierski

Skrót meczu PGE Stal Rzeszów - SPAR Falubaz Zielona Góra

Źródło: PGE Ekstraliga/x-news

Źródło artykułu: