Marek Pawłowski: Dlaczego Włókniarz Częstochowa - klub, który od kilku lat notował katastrofalne wyniki finansowe - rok rocznie, mimo rosnących długów, otrzymywał licencję na starty w Ekstralidze?
Piotr Szymański:* Sytuacja finansowa Włókniarza była zła, ale pogarszała się stopniowo. We wcześniejszych latach nie była aż na tyle fatalna, aby klub nie przebrnął jakoś przez proces licencyjny. W procesie licencyjnym na sezon 2014 sytuacja Włókniarza się pogorszyła, lecz klub otrzymał ostatnią szansę w postaci licencji nadzorowanej. Niestety, nie wykorzystał jej, na przykład w odróżnieniu od Startu Gniezno, i dlatego została wygaszona jego licencja. Żużel to nie piłka, gdzie jest wiele klubów i wyrzucenie jednego nie spowoduje większej tragedii. Z tego powodu PZM musi przyjąć inną strategię działania. Żużlowym klubom trzeba dawać więcej niż jedną szansę na wyjście z patowych sytuacji
[ad=rectangle]
Andrzej Laska: Z częstochowskiego środowiska słychać głosy, które mówią wprost - "GKSŻ nas oszukała". Prezes Świącik twierdzi, że wypożyczył dużo taniej juniorów, niż mógł, bo w zamian miała być licencja dla stowarzyszenia. Jakby się pan do tego odniósł? Oczekuję konkretnej odpowiedzi.
- Samo środowisko żużlowe w Częstochowie powinno wyjaśnić i opowiedzieć swoim kibicom sytuację z ostatnich miesięcy. Ten zarzut o wprowadzeniu w błąd klubu jest nietrafiony i niezrozumiały. Po pierwsze, trzeba zauważyć, że GKSŻ nie udziela licencji ani tym bardziej nimi nie "handluje" w zamian za wypożyczenia zawodników. Kompetentnym w tym zakresie organem jest Komisja Licencyjna PZM. Po drugie, GKSŻ pomagał klubowi w jej uzyskaniu i był bliski sukcesu. Niestety, deklaracje klubu, a właściwie spółki CKM Włókniarz S.A, na których podstawie upatrywano szanse na uzyskanie licencji, nie zostały zrealizowane i to właśnie było główną przyczyną niepowodzenia w tej sprawie. Przykro mi, że się nie udało.
Grzegorz Remus: Panie Piotrze, jestem kibicem lubelskiego klubu. Jestem również bardzo zaniepokojony przyszłością Motoru Lublin. Klub dostał licencję nadzorowaną. Proszę mi powiedzieć, czy ten nadzór będzie taki sam, jak miał miejsce w Częstochowie i Gdańsku, czy może faktycznie tym razem uda się wspólnymi siłami wyprowadzić klub na prostą?
- Chciałbym, żeby Lublin, zresztą tak jak każdy inny ośrodek, istniał na mapie żużlowej, jednak to najbardziej zależy od osób zarządzających klubem. Mam nadzieję, że lublinianie wypełnią swoje zobowiązania z licencji nadzorowanej. PZM stara się w jak najwyższym stopniu monitorować sytuację klubu. GKSŻ zrobiła wszystko, żeby ośrodek żużlowy w Lublinie dalej istniał i mógł się rozwijać, na przykład przyznając klubowi topowe imprezy jak Złoty Kask czy Indywidualne Mistrzostwa Świata Juniorów.
Radek Maroch: Czy gdyby Wanda Kraków nie zgłosiła do prokuratury sprawy z oświetleniem w Ostrowie, to wówczas GKSŻ przyznałaby walkower w tym meczu?
- Nie było takiej zależności. Złożenie zawiadomienia do prokuratury spowodowało tylko zawieszenie części materii objętej postępowaniem dyscyplinarnym. Wanda Kraków kwestionowała tę decyzję przed Trybunałem PZM i Trybunał podtrzymał decyzję GKSŻ. Chciałbym zaznaczyć, że akta sprawy są bardzo obszerne i sprawdzono wiele dowodów. Gdyby w sprawie były dowody na jakieś celowe działanie, to nikt by się nawet nie zastanawiał nad kwestią walkowera. Proszę zapoznać się z wyrokiem Trybunału PZM, który jest wyższym organem dyscyplinarnym niż GKSŻ. Lektura orzeczenia Trybunału dostarczy odpowiedzi na wszelkie pytania o tę sprawę. GKSŻ nie ma takiej swobody jak opinia publiczna, która może rzucać oskarżenia na lewo i prawo, bo nikt z tego ją nie rozliczy. My musimy trzymać się litery prawa. Wyroki muszą zapadać wyłącznie na podstawie niezbitych i niepodważalnych dowodów.
Daniel Worobiec: Dlaczego drużyna z Ostrowa Wielkopolskiego za zgaszenie światła w meczu finałowego II ligi z Wandą Kraków nie została ukarana walkowerem, a kara finansowa, którą przyznano, była na tyle mała, że nie zrobiła klubowi żadnej krzywdy?
- Podczas postępowania dyscyplinarnego nie stwierdzono, aby klub celowo zgasił światło lub wywołał celowo awarię. Kary orzeczone wobec klubu dotyczyły innych aniżeli kwestia oświetlenia, niedociągnięć organizacyjnych i zdarzeń mających miejsce w w/w meczu. Jeszcze raz przypomnę - media mogą sobie pozwolić na dywagowanie i spekulacje, ale GKSŻ nie może tego robić.
Marek Pawłowski: Czy ludzie bogaci, którzy kochają ten piękny sport i chcą w niego inwestować, dalej będą do tego skutecznie zniechęcani? Mam na myśli pana Karkosika, który tylko dlatego, że ma pieniądze, to jego klub został ukarany bardzo surowo (dla każdego innego klubu taka kara oznaczałaby koniec żużla w tym mieście), ale także pana Dworakowskiego i panią Półtorak. Oni nie odeszli, bo im się znudziło, oni odeszli, bo polskie władze ich do tego zniechęciły absurdalnymi karami i regulaminami.
- Nie sądzi pan chyba, że PZM celowo zniechęca ludzi bogatych do żużla? Cały czas staramy się pozyskać dla czarnego sportu takie osoby. Surowość poszczególnych kar to zawsze rzecz dyskusyjna i każdy ma prawo do swojej oceny. Niektóre przewinienia są karane surowo, ale PZM nie może przymykać oka na pewne zdarzenia ze względu na fakt, że stoi za nimi osoba zamożna, sponsor. Trudno jednak było nie ukarać klubu, którego prezesem był pan Karkosik, za to, że jego klub wyjechał sobie ze stadionu w Zielonej Górze przed rozpoczęciem meczu finałowego. To było jednak wydarzenie, które przyniosło olbrzymie szkody całej dyscyplinie
@Cysiox: Na jakiej podstawie regulaminowej Unibax dostał ujemne punkty za sezon 2013, skoro na to pozwalał dopiero regulamin na sezon 2014?
- Odpowiadając, chciałbym podkreślić, że nie czuję się właściwym adresatem takiego pytania, bowiem sprawy nie rozpatrywała GKSŻ, której pracami kieruję, a w pierwszej instancji Ekstraliga Żużlowa, zaś w drugiej - Trybunał PZM, który chyba pierwszy raz w historii obradował w pełnym, dziewięcioosobowym składzie. Opublikowano uzasadnienia tych orzeczeń i tam wyjaśniono wszelkie zagadnienia prawne.
Jako osoba, która nie posiada wykształcenia prawniczego, ale pracuje na co dzień z regulaminami, mogę dodać, że według GKSŻ myli się pan. Taka podstawa istniała w regulaminie cały czas. W 2013 roku obowiązywał przecież przepis art. 305 ust. 1 pkt 21 RSŻ, który pozwalał na nałożenie na Obwinionego punktów ujemnych, a nadto funkcjonowały art. 305 ust. 4 i 5 RSŻ, z których wynika, że środki dyscyplinarne mogą być nakładane na Obwinionego w każdym wypadku obok kar przewidzianych przez poszczególne przepisy, a nadto zakres orzeczonych środków dyscyplinarnych określa się każdorazowo w orzeczeniu dyscyplinarnym. Pod pojęciem "zakres" należy również rozumieć zakres (ramy) czasowe, czyli określenie, którego sezonu dotyczy przyznanie ujemnych punktów. To są chyba sprawy oczywiste. KST Unibax w odwołaniu powoływał się na treść art. 305 ust. 8 RSŻ, z którego wywodził, że punkty powinny mu być odjęte za sezon 2012. Unibax był w błędzie, bo ten przepis to sprawa czysto techniczna, dotycząca wykonania środka dyscyplinarnego. Mówi on, że środek dyscyplinarny w postaci przyznania punktów ujemnych polega na anulowaniu co najmniej jednego z dotychczas zdobytych punktów meczowych lub biegowych. Nawet gdyby przyjąć, że zapis ma zastosowanie także do środków dyscyplinarnych wymierzanych poza sezonem (a sprawa Unibaxu była rozpatrywana po rozgrywkach), to należy wskazać, że nie ma i nie było jakichkolwiek przeszkód regulaminowych do nałożenia i wyegzekwowania takiego środka dyscyplinarnego.
Środek taki mógł być zrealizowany na dwa sposoby:
1.) Niezwłocznie po uprawomocnieniu się orzeczenia nakładającego środek dyscyplinarny odejmuje się od punktów już zdobytych przez klub w sezonie 2014 (czyli od liczby zero - albowiem rozgrywki jeszcze się nie zaczęły) X punktów. Otrzymany wynik matematyczny X zapisuje się w tabeli rozgrywek na rok 2014.
2.) Niezwłocznie po zdobyciu przez klub w sezonie 2014 X punktów meczowych, decyzją weryfikacyjną podmiotu zarządzającego, konsumuje się treść orzeczenia nakładającego omawiany środek i odejmując lub anulując wszystkie X zdobytych punktów meczowych.
W mojej ocenie oba sposoby były i są regulaminowo poprawne. Niemniej, mając na uwadze ówczesne literalne brzmienie art. 305 ust 8 RSŻ, właściwszy wydaje się sposób nr 2. Podkreślić wypada, że orzeczenie, w którym stosuje się sankcje w postaci punktów ujemnych, może szczegółowo określić zakres stosowanego środka dyscyplinarnego przyznania punktów ujemnych i orzec, że stosuje się go po odbyciu określonej liczby rund w kolejnym sezonie lub innym dowolnym czasie. Niezależnie od powyższego, chciałem zwrócić uwagę, że punkty ujemne mogły być równie dobrze przyznane na podstawie art. 316 pkt 36 RSŻ, bo on również był podstawą odpowiedzialności Unibaksu w sprawie. Ani Ministerstwo Sportu, ani sądy, które rozpatrują rozliczne odwołania klubu, nie dopatrzyły się żadnych nieprawidłowości w zastosowaniu punktów ujemnych. Nowelizacja przepisów dyscyplinarnych w sezonie 2014 rzeczywiście obejmowała przepisy, które zastosowano w tej sprawie, ale chodziło w niej o bardziej dobitne opisanie procedur i mechanizmów, a nie o rzeczywistą zmianę merytoryczną. Piszę to nie bez kozery, bo właśnie na podstawie tej nowelizacji niektóre osoby zaczęły formułować tezy, że punkty ujemne były przyznane nieprawidłowo. A to nieprawda.
Damian Ziołański: Dlaczego GKSŻ tak bardzo "nie podobają" się przyczepne tory (mam tu na myśli Fogo Unię Leszno)? Moje zdanie jest takie, że na żużlu jeżdżą twardzi ludzie, a jak nie podoba się tor lub sobie z nim nie radzą, to chyba sport nie dla nich.
- Zapewniam pana, że GKSŻ nie ma nic przeciwko przyczepnym torom. Nam się "podobają" przyczepne tory - to bardzo, jeżeli są bezpieczne i równe do walki dla wszystkich, czyli zgodne z regulaminem.
Damian Ziołański: Komisarze toru to jakieś nieporozumienie. Przez nich gospodarze tracą atut własnego toru. Bezsens! Kiedy z nich zrezygnujecie?
- Komisarze są potrzebni, żeby raz na zawsze postawić tamę matactwom związanym z przygotowaniem torów. Jak ten problem zostanie rozwiązany, to wtedy będzie można pomyśleć nad zmianami. Na dzisiaj nie jest rozpatrywana sprawa rezygnacji z komisarzy toru.
Andrzej Żywiec: Często czytam różne sprostowania i wyjaśnienia ze strony GKSŻ w których "umywacie ręce" od jakiejś sprawy. Moje pytanie brzmi - czy GKSŻ uważa, że kiedykolwiek zrobiła coś źle? Czy jest pan w stanie uderzyć się teraz w pierś i powiedzieć: "Przez te ostatnie lata schrzaniliśmy to, to i to, wprowadzając zapis taki i taki"?
- Oczywiście, każdy popełnia błędy i nikt nie jest nieomylny. Dotyczy to również GKSŻ i jej członków. Ten nie popełnia błędów, kto nic nie robi.
@Cysiox: Dlaczego komunikaty o statusie meczu zagrożonego nie są transparentnie publikowane?
- Zainteresowane strony doskonale wiedzą, że mecz ma status zagrożonego. Kluby otrzymają w przypadku podjęcia decyzji o meczu zagrożonym natychmiastową informację. Zresztą całość postępowania wynika z regulaminu.
[nextpage]Maciej Cudera: Panie przewodniczący, w strukturach GKSŻ istotną rolę pełni Maciej Polny, były prezes gdańskiego Wybrzeża. Przytoczoną funkcję pełnił on przez 7 pełnych sezonów (2006-2012). W tym czasie nie osiągnął z prowadzonym przez siebie klubem żadnych sukcesów sportowych, organizacyjnych, finansowych ani marketingowych. Wobec powyższego proszę nam przedstawić, jakie kryteria selekcji obowiązują w prowadzonej przez pana organizacji, skoro przyjmuje ona w swoje szeregi osoby pozbawione sukcesów zawodowych, a przez wielu uznane za skompromitowane?
- Pełnić rolę prezesa w polskim żużlu przez siedem lat to jest już sukces. Niestety, dość często nie zdążę poznać prezesa, a jego już nie ma w klubie. Co do Macieja Polnego, to objął gdański klub w trudnej sytuacji. Poukładał współpracę ze sponsorami, a przede wszystkim z władzami miejskimi, które do dzisiaj patrzą przychylnym okiem na żużel w Gdańsku. Może wyniki uzyskiwane przez drużynę ligową pozostawiały trochę do życzenia, ale już na pewno szkolenie młodzieży odbywało się we właściwy sposób. W efekcie kilka medali gdańska młodzież wywalczyła. Pozytywnie wypowiada się także o nim wielu zawodników, wspominając miło współpracę. Jeśli chodzi o zaangażowanie w pracę GKSŻ, nie mogę mieć do niego zastrzeżeń i mimo że pełni społeczną funkcję, jest z reguły dyspozycyjny.
Jarosław Kołodziejczyk: Kiedy skończą się układy w GKSŻ? To, na co pozwoliliście Fiałkowskiemu (bezprawne pozyskanie Okoniewskiego i rozpisanie konkursu pod GKM) oraz Wodniczakowi (gaszenie światła), żaden inny klub nie miałby przyzwolenia. Oba wymienione kluby powinny gnić w II lidze za wałki, jakich dokonały w zeszłym roku. Czy Skrzydlewska dołączyła do GKSŻ też po to, żeby wprowadzić Łódź do ekstraligi?
- Niestety, pozostaje pan w błędzie co do faktów i niesłusznie pomawia mnie i moich współpracowników o interesowność. Sprawa rozwiązania kontraktu Okoniewskiego zakończyła się wygraną zawodnika w Trybunale PZM. Pozyskanie go było zatem zgodne z prawem. Teraz, o ile mi wiadomo, jego należności są egzekwowane przez komornika.
To nie GKSŻ rozpisywał konkurs na uzupełnienie składu EŻ. GKSŻ nie ma do tego uprawnień. Jest to wewnętrzna sprawa spółki zarządzającej rozgrywkami. Z tego, co wiem, żaden inny klub zbytnio nie palił się do jazdy w najwyższej klasie rozgrywkowej, a Orzeł Łódź wprost zrezygnował z szansy ubiegania się o miejsce w EŻ.
Marek Nowacki: Wielu zarzuca członkom GKSŻ "kolesiostwo" i wcale im się nie dziwię, biorąc pod uwagę chociażby całą sprawę Rafała Okoniewskiego (i jej finał w sądzie, który ostatnio miał miejsce, i który ośmieszył argumenty GKSŻ co do zerwania kontraktu) czy śmieszne kary dla klubu z Ostrowa za incydent w finale PLŻ2. Każdy chociaż średnio zainteresowany żużlem kibic w Polsce zdaje sobie sprawę ze "szczególnej roli" niektórych członków GKSŻ w tych sprawach i stąd moje pytanie: czy nie uważa pan, że w GKSŻ, która przecież często wydaje wiążące decyzje w sporach pomiędzy klubami/zawodnikami, powinny pracować osoby bliżej niezwiązane z jakimikolwiek klubami?
- Na początku należy sprostować błędną informację o Rafale Okoniewskim, którą pan przytacza. Sprawa Okoniewskiego jest merytorycznie rozstrzygnięta. W sądzie powszechnym trwają procedury prawne związane z nadaniem klauzuli wykonalności orzeczeniu Trybunału Związku (który tu ma status sądu polubownego z K.p.c.). Z tego, co wiemy, klub podnosił, iż w orzeczeniu Trybunału nieprecyzyjnie wskazano jego nazwę, pomijając człon S.A. (spółka akcyjna), i na tym tle złożono zażalenie na postanowienie o nadaniu klauzuli wykonalności (taka klauzula pozwala na prowadzenie egzekucji komorniczej). Żaden organ nigdy nie kwestionował merytorycznego rozstrzygnięcia GKSŻ w tej sprawie, a sąd po sprostowaniu nazwy klubu przez Trybunał PZM nadał klauzulę wykonalności orzeczeniu. Klub zapewne będzie składał zażalenie, by przedłużyć sprawę, i postanowienie musi się uprawomocnić.
Problem polega na tym, że każdy potencjalny członek GKSŻ jest jakoś tam zakorzeniony w środowisku żużlowym. Nawet ja, chociaż w Ostrowie nie działam od 10 lat i pojawiam się tam raz do roku, a mieszkam od lat w Poznaniu, jestem kojarzony z tym klubem. Już się obawiam, co będzie, jak ruszy żużel ligowy w Poznaniu.
Andrzej Laska: Jest pan przewodniczącym od 2007 roku. Proszę powiedzieć, jak ocenia pan ten okres w szkolnej skali 1-6. Co uważa pan za największe sukcesy, które dzięki pana pracy udało się osiągnąć, a co za największą porażkę? Do kiedy trwa pana obecna kadencja i czy zamierza się pan ubiegać o reelekcję?
- Do sukcesów należy zaliczyć liczne medale, zdobyte przez reprezentację Polski juniorów i seniorów w tym okresie, i sprofesjonalizowanie rozgrywek DM I LIGI (Nice PLŻ), które są transmitowane w telewizji. Reprezentacja i PLŻ mają solidnych i dobrych sponsorów, co pozwala działać na bardzo profesjonalnych zasadach. Wróciliśmy do test-meczów reprezentacji Polski, co cieszy się powodzeniem u kibiców. Proszę spojrzeć na rok 2007 i odpowiedzieć sobie, czy coś z tych rzeczy wtedy było. Zastałem reprezentację, w której nieraz brakowało chętnych zawodników do jazdy; dzisiaj to nie do pomyślenia. GKSŻ jest odpowiedzialna za reprezentację Polski, tak jak prezesi za swoje kluby, i myślę, że dobrze wywiązuje się ze swojej roli. Cieszy mnie również, że kilka lat temu udało mi się przekonać Adama Krużyńskiego i firmę One Sport do realizacji pomysłu, jakim jest SEC. Spełniają się w tym doskonale, a mi jest miło współpracować z nimi z ramienia FIM Europe. Największą porażką jest niemożność zastopowania wprowadzenia nieprzelotowych tłumików, a także to, że nie można przekonać klubów do świadomej polityki finansowej. I tu nie pomogą żadne zakazy czy nakazy.
Dlaczego nikt nigdy nie zauważa, że GKSŻ nie ma długów? Dlatego, że wydaje tyle, na ile ją stać, co spotyka się niezadowoleniem wielu petentów. Ale przynajmniej mogę spać spokojne. A w klubach prezesi często uginają się pod presją mediów, kibiców i zawodników, a to prowadzi do tego, co rok temu stało się z Gdańskiem i Częstochową.
Kacper Wasiak: Nie uważa pan, że osiem meczów rundy zasadniczej w PLŻ2 to parodia? Wydaje mi się, że skoro prezesi budowali składy i budżety na 12 meczów, to na spotkaniu w Krakowie zabrakło ich dobrej woli, żeby znaleźć jakieś sensowne rozwiązanie. Jak pan widzi tę ligę w przyszłym roku? Co zamierzacie zrobić, żeby odpowiednio wcześnie było wiadomo, jak będzie ona wyglądać i żeby terminarz był odpowiednio wcześnie znany?
- Proponowaliśmy jako GKSŻ podwójną rundę, jednak kluby praktycznie jednogłośnie nie zgodziły się na takie rozwiązanie. Mamy w Polsce jedynie kilkanaście klubów i trudno podzielić to tak, żeby wszyscy byli zadowoleni.
Jakub Zajdel: Czy GKSŻ myśli o jakichś zmianach regulaminowych w kontekście sezonu 2016 w I i II lidze? Mam na myśli ewentualny powrót do KSM, zmianę tabeli biegowej, zwiększenie liczby polskich zawodników w składzie itp. Czy może uważacie, że w obecnym układzie wszystko jest w porządku? Chciałbym się też dowiedzieć, jak duże są szanse na to, że okres transferowy dla klubu będzie się zaczynał dopiero w momencie uzyskania przez niego licencji bezwarunkowej.
- Powrót do KSM - nie, zmiany w tabeli biegowej - również nie, zwiększenie liczby zawodników polskich - tak, chociaż jest duży opór niektórych klubów. Okres transferowy nagrodą za brak długów jest ciekawą propozycją. Koncepcje zmian regulaminowych wykuwają się na jesieni po sezonie. Jest zatem za wcześnie, by mówić o szczegółach.
Damian Ziołański: Czy GKSŻ myśli o powrocie do Ekstraligi z dziesięcioma drużynami?
- Nie.
Marek Pawłowski: Jaka jest szansa, że w przyszłym roku poznamy szybciej składy poszczególnych lig niż tuż przed startem ligi?
- Nie wiem, bo wiele zależy od procesu licencyjnego. To raczej pytanie do prezesów klubów, jak sobie poradzą z zarządzaniem. Zakładamy, że w tym roku powinny być mniejsze kłopoty z ustalaniem stanu liczebności i składu lig, choć ostatnio znowu dochodzą mnie niepokojące wieści.
Andrzej Laska: Do ligi za rok mogą wrócić Częstochowa, Opole i Poznań, ale znowu wiele się mówi o problemach finansowych Bydgoszczy czy Lublina. Macie pomysł, co zrobić, żeby uniknąć takich kłopotów jak w tym roku, gdy jeszcze w marcu nie było wiadomo, ile drużyn pojedzie w lidze?
- Jesteśmy prawie tak samo zaskakiwani takimi informacjami jak państwo. Gdybyśmy mieli kończyć proces licencyjny w listopadzie, to kibice w większości nie mieliby gdzie chodzić na żużel, ponieważ co roku kilka klubów nie otrzymałoby licencji.
Radek Maroch: GKSŻ jest w stanie podjąć jakieś działania, aby pomóc w reaktywacji żużla w Świętochłowicach? Jeśli tak, to jakie? Czy zgłaszają się jakieś kluby z zagranicy chętne do jazdy w lidze polskiej?
- Obecnie nie zgłaszają się żadne zagraniczne kluby. Jestem w kontakcie z Michałem Widerą, inicjatorem reaktywacji żużla w Świętochłowicach. Wykonuje on super robotę. Finansowo pewnie możemy niewiele, ale deklarujemy wszelkiego rodzaju inne wsparcie, tak jak to było w wypadku Poznania czy Warszawy.
Damian Ziołański: Czy jest szansa by w najbliższych latach w lidze wystartowała drużyna WTS Warszawa?
- Ja nie widzę takiej szansy. Zresztą bez budowy toru, co jest szalenie trudne, nie ma nawet o czym rozmawiać. Cenię działania Wojtka Jankowskiego, to tytan pracy, ale odnoszę wrażenie, że bierze na raz za dużo działań na różnych płaszczyznach żużla. A tu należałoby się skupić na jednym. Potrzeba w tym wszystkim splotu szczęśliwych zdarzeń w zakresie infrastruktury, jak to było w Poznaniu. I w przypadku prezesa Arka Ładzińskiego to był jego jedyny cel, do którego dążył i osiągnął go swoją pracą oraz wytrwałością.
Karol Czuryszkiewicz: Od wielu lat Warszawskie Towarzystwo Speedwaya walczy o utworzenie żużlowego klubu ze stadionem w Warszawie. Jakie działanie podjął PZM w celu wsparcia WTS w tej sprawie? Czy istnieje szansa na odzyskanie wyposażenia stadionu żużlowego (należącego do PZM) od Gwardii Warszawa?
- Niestety, nie znam dokładnie spraw związanych z własnością stadionu Gwardii w Warszawie, ale mogę powiedzieć, że w związku z nieuregulowaną sytuacją prawną ten obiekt jest stracony dla żużla. WTS ma nasze wsparcie. Stadionu związek nie zbuduje, bo to niemożliwe. Robimy, co możemy: piszemy listy, zachęcamy decydentów, wsparliśmy klub w konkursie na budżet obywatelski. Będziemy tak robić nadal.
Marek Pawłowski: Czy ktoś w polskich władzach ma jakiś pomysł na uzdrowienie sportu żużlowego w Polsce? Czy wszyscy podchodzą do tej sprawy z założeniem że "jakoś to będzie"?
- Jest wiele osób z pomysłami na różne działania. Ja nie podzielam czarnej wizji totalnego upadku polskiego żużla, roztaczanej przez niektórych krytyków, ale widzę też wiele zagrożeń. Staramy się działać kolegialnie, na przykład w ramach zespołu reformy polskiego żużla. Na pewno nikt obecnie w GKSŻ nie mówi "jakoś to będzie".
Andrzej Laska: Dlaczego prawie całkiem zniknął pan z twittera? Prezes PZPN jest tam mocno aktywny i jego konto cieszy się dużym zainteresowaniem wśród kibiców piłki.
- Cały czas korci mnie, żeby wrócić. Ostatnio czasowo nie wyrabiam. Pragnę przypomnieć że GKSZ jest organem społecznym i każdy, łącznie ze mną, normalnie pracuje. W związku z poświęcanym czasem pewną rekompensatę jako przewodniczący otrzymuję, ale pozostali członkowie pracują praktycznie za darmo. Nikt z nas nie jest na etatach, nie ma umów o pracę i myślę, że warto w tym miejscu to powiedzieć. Każdy z nas musi normalnie pracować, żeby zapewnić swojej rodzinie godziwe życie
Sławomir Szuba: Czy nie myślał pan o wprowadzeniu ogólnopolskiego typera żużlowego dla kibiców z atrakcyjnymi nagrodami ? Mamy najsilniejszą ligę na świecie i dobrych sponsorów Ekstraligi, wiec fundusze na takie rozwiązanie powinny się znaleźć. Co pan o tym sądzi?
- Ciekawy pomysł. Jeżeli ma pan go rozwinięty, proszę o kontakt przez na przykład Twittera lub Facebooka.
* Pytania, które Czytelnicy mogli zadawać przewodniczącemu GKSŻ w ramach cyklu "W ogniu pytań", wysłaliśmy Piotrowi Szymańskiemu 15 kwietnia. Odpowiedzi na zdecydowaną większość z nich otrzymaliśmy jednakże, po wielokrotnych prośbach, dopiero 1 lipca.