Wychowanek WTS-u Wrocław był niepocieszony po niedzielnych zawodach. Niewiele zabrakło, by znalazł się w walce o medale. Dokładnie, to choćby jednego punktu w 17. wyścigu, kiedy to przyjechał ostatni. Wcześniej też nie udało się wyprzedzić Adriana Cyfera.
[ad=rectangle]
Za powód słabszej jazdy w swoim ostatnim starcie Piotr Świderski podał problemy sprzętowe. - Trudno na gorąco wyciągnąć wnioski. Ewidentnie nie pasowało. Jechałem też bieg po biegu, był straszny upał i motocykl osłabł. Prawdopodobnie powinienem wziąć drugi, ale jeżeli pierwszy dosyć dobrze jedzie od początku zawodów, to się go nie zmienia. Maszyna nie była na tyle szybka, abym mógł powalczyć o dobry rezultat. Wcześniejszy wyścig miałem przed równaniem, a ostatni był po obfitym roszeniu wodą i warunki strasznie się zmieniły. Z kolei upał nie wpływa dobrze na pracę silnika. Jeśli przerwa jest tak krótka, to motocykl jest słaby. Za dużo przeciwności, aby coś wywalczyć - wymieniał 32-latek.
Żużlowiec MONEYmakesMONEY.pl Stali Gorzów już w trakcie biegu zdał sobie sprawę, że nie uda mu się pokonać żadnego z klubowych kolegów, z którymi mierzył się w pamiętnej gonitwie nr 17. - Różnicę było i czuć i widać. Nie miałem motocykla, żeby podjąć jakąkolwiek walkę. Gratuluję kolegom, którzy byli lepsi ode mnie i mieli szybsze maszyny - stwierdził "Świder".
Reprezentantom gospodarzy zdecydowanie odpowiadała nawierzchnia gorzowskiego owalu. Z piątki żółto-niebieskich tylko Cyfer nie odniósł indywidualnego zwycięstwa. Pozostała czwórka niemal przez cały czas była w walce o medale, z których ostatecznie srebro zdobył Bartosz Zmarzlik, a brąz Tomasz Gapiński. - Tor był bardzo dobrze przygotowany i nie miałem żadnych zastrzeżeń - przyznał mieszkaniec Rawicza.
Jeźdźcowi aktualnych drużynowych mistrzów Polski nie pozostało więc nic innego, jak obejrzenie decydującej batalii z trybun. - Dopingowałem, jak większość kibiców, Bartka. To by był jakiś spory wyczyn, gdyby tak młody zawodnik zdobył tytuł mistrza Polski. Widać, że bardzo chciał. Może aż za bardzo - skomentował.
20-latek z Gorzowa tytuł przegrał po tym, jak wywiózł pod bandę Janusza Kołodzieja. Na tym manewrze skorzystali rywale, którzy pojechali przy krawężniku. Młodzieżowiec Stali zdołał przebić się później na drugą pozycję. - To jest żużel i nie da się upilnować wszystkich. Bartek musiał pojechać z Kołodziejem, który dobrze wyjechał ze startu. Jeśli wyjechał tak szeroko, to krawężnikiem uciekli rywale. Myślę, że i tak dużo zrobił, patrząc na to, co działo się w tym wyścigu - zakończył Piotr Świderski.