Wychowanek Unii Leszno podczas finału Indywidualnych Mistrzostw Polski pokazał, że wciąż jeszcze próbuje ustabilizować swoją formę. - Tak, jak każdy. Paru faworytów tutaj zawiodło. Ja nim nie byłem, ale jechałem bardzo dobrze. Byłem szósty i jest coraz lepiej - stwierdził zawodnik.
[ad=rectangle]
30-latek otarł się o finał. W półfinale przez chwilę jechał na drugim miejscu, jednak na dystansie stracił pozycję i tym samym możliwość awansu do decydującego biegu dnia. Obrońca tytułu cieszył się jednak z sukcesu kolegów. Tytuły wicemistrzów zdobyli Bartosz Zmarzlik i Tomasz Gapiński. - Chłopcy dobrze jechali i gratuluję im zdobycia medali. Też są dobrzy - przyznał Krzysztof Kasprzak.
Kapitan MONEYmakesMONEY.pl Stali Gorzów słabo, bo od zera, rozpoczął niedzielne zawody. - Przegrałem start, a czwarte pole było najgorsze. Dostałem szprycą po oczach i przyjechałem grzecznie z tyłu. Później zmieniłem motocykl i jechałem szybciej, tak jak powinienem - tłumaczył powody swojego niepowodzenia.
Później jednak zamknął usta krytykom, wygrywając trzy kolejne wyścigi i przywożąc drugą lokatę na koniec serii zasadniczej, co dało mu możliwość jazdy w półfinale. Tam pomógł nieco Gapińskiemu, którego pochwalił za jazdę, ale sam nie znalazł się na miejscu dającym awans. - "Gapa" jest znakomitym startowcem i ten ostatni bieg powinien mi dać coś do myślenia, bo wygrałem z nim start z drugiego pola. Niepotrzebnie na półfinał zmieniłem zębatkę i pole startowe. Tomek sobie na to jednak zasłużył. Prowadził po trzech seriach. Trochę dni spędził w Gorzowie i, jak na taki ciężki sezon, fajnie pojechał. Nie miałem ścieżek, żeby wyprzedzać - powiedział po zakończeniu turnieju "KK".
Co nie zagrało w półfinale? - To był mój błąd, bo wybrałem czwarte pole. Mogłem wziąć drugie albo trzecie. Chciałem wziąć drugie pole, ale po zastanowieniu stwierdziłem, że z czwartego łatwiej będzie mi założyć pozostałych, ale tak się nie stało. Później jeszcze coś atakowałem, ale Janowski był szybszy. W finale pokonał Bartka, a żeby go pokonać w Gorzowie, to trzeba mieć czym jechać. To już jednak przeszłość - mówił dalej Kasprzak.
Leszczynianin pochwalił również przygotowanie toru, na którym tego samego dnia odbyły się dwie imprezy. Wcześniej na Stadionie im. Edwarda Jancarza odjechano Puchar MACEC, który został przesunięty o godzinę z powodu prac torowych po nocnych opadach. - Super przygotowany tor przez pana Jarka. Dziękuję kibicom za przybycie i dopingowanie nas. Było nas pięciu i dwa medale zostały w Gorzowie - kontynuował wciąż aktualny wicemistrz świata.
Mistrz Polski z 2014 roku z boku oglądał tegoroczny finał. Na trybunach mocno zaciskał kciuki za kolegów z ligowego zespołu. - Szkoda, że Bartek nie wygrał, bo byłem na sto procent pewien, że mu się uda. Jeździ naprawdę szybko. Taki już jest ten żużel. Dwóch się biło i trzeci skorzystał. Podobnie ja miałem rok temu - zdradził.
W ostatniej odsłonie zawodów Bartosz Zmarzlik wywiózł pod bandę Janusza Kołodzieja. Obaj żużlowcy znaleźli się na tyle daleko, że wykorzystał to triumfator niedzielnego turnieju. - Chciał pojechać do nasypanego. Zrobił, co uważał za słuszne - skomentował całą sytuację były jeździec klubów z Leszna i Tarnowa.
Przed zawodnikiem Stali jeszcze sporo startów i po nie do końca udanym IMP-ie nie ma mowy o straconym sezonie. - Walczymy dalej: w Grand Prix o utrzymanie, a z Gorzowem o play-off - zakończył Krzysztof Kasprzak.