Gdy przed paroma laty podejmowano decyzję o wycofaniu tłumików przelotowych, wielu zawodników przyjęło tę wiadomość z rozczarowaniem. Były trener leszczyńskiej Unii, Jan Krzystyniak nie rozumie jednak żużlowców, którzy obwiniają o swe niepowodzenia na torze obowiązujące w ostatnich sezonach tłumiki nieprzelotowe.
[ad=rectangle]
Jak zauważa, tacy zawodnicy jak Greg Hancock czy Tai Woffinden udowodnili, że na każdym sprzęcie da się wygrywać. - Podejście niektórych zawodników do tematu tłumików jest dla mnie zupełnym absurdem. Gdy zaczęły obowiązywać jedynie te nieprzelotowe była wielka wojna i nawet niektórzy polscy żużlowcy chcieli je bojkotować. Mówili między innymi, że zniszczą im one sprzęt, a potem obwiniali je o słabe wyniki. Dziwne jest jednak to, że zagranicznym zawodnikom, którzy walczyli z powodzeniem o mistrzostwo świata te tłumiki na ogół nie przeszkadzały i nie widzieli w nich większej różnicy - zauważył Jan Krzystyniak w rozmowie z naszym portalem.
Doświadczony szkoleniowiec przyznaje, że do deklaracji żużlowców, którzy upatrują w powrocie tłumików przelotowych swoją szansę na poprawienie wyników, podchodzi z dużym dystansem. Jak prognozuje, mogą się oni rozczarować. - Jestem więc bardzo ciekaw jak głośni zwolennicy tłumików przelotowych poradzą sobie teraz, gdy one wracają. Czy rzeczywiście zaczną nagle wygrywać? Muszą jednak pamiętać, że konkurencja i ci, którzy wygrywali w ostatnich sezonach będą jeździć na tym samym. Zawodnicy zakładający, że teraz się odbudują mogą się więc srogo pomylić - podsumował.
Tłumiki odbudują zawodników? Jan Krzystyniak: Mogą się srogo pomylić
Jan Krzystyniak dziwi się zawodnikom, którzy liczą na to, że powrót tłumików przelotowych rozwiąże ich wszystkie problemy. - Mogą się srogo rozczarować - uważa.