Andrzej Hawryluk: Nadal czekamy na odpowiedź PZMot-u

W sobotę GKSŻ wystosowała apel w sprawie startu opolskiej drużyny w II lidze. - W połowie stycznia wysłaliśmy do PZMot-u pismo, na które nie dostaliśmy dotąd odpowiedzi - ripostuje Andrzej Hawryluk.

Przyszłość żużla w stolicy polskiej piosenki stoi po znakiem zapytania. Kolejarz został wycofany z rozgrywek, z kolei Hawi, które stara się o start w II lidze, nie zamierza spłacać zaległości po poprzedniku. Główna Komisja Sportu Żużlowego zwróciła się do prezydenta Opola, by "zrobił co w jego mocy, aby nie upadł speedway w mieście, którego jest włodarzem".
[ad=rectangle]    
Działacze żużlowej centrali wyrazili także zaniepokojenie brakiem "działań ze strony obu opolskich klubów mających na celu pozytywne załatwienie sprawy bytu ligowego żużla w Opolu". Z tymi słowami nie zgadza się prezes Hawi Racing Team Andrzej Hawryluk. - Nie chcę i nigdy nie chciałem toczyć poważnych dyskusji na łamach prasy. Zostałem jednak wywołany do tablicy - tłumaczy Hawryluk. - Retoryka Komisji jest przynajmniej niestosowna. Przewodniczący Szymański zna moje stanowisko, jeśli chodzi o spłatę długów, i ono się nie zmieni. Druga rzecz - są zasady, których nie powinno się łamać. W połowie stycznia wysłaliśmy listem poleconym do Polskiego Związku Motorowego pismo, w którym zwróciliśmy się z prośbą o ustalenie warunków, jakie musimy spełnić, żeby zgłosić zespół do II ligi. Minął miesiąc, a Komisja wypisuje w internecie jakieś apele i chce, bym polemizował z nią za pośrednictwem prasy. Odpowiedzi na nasze pismo jak nie było, tak nie ma. Wciąż na nią czekamy, gdyż to podstawa do dalszych ruchów. W stosunku do PZMot-u nie nastawiamy się roszczeniowo. Liczymy tylko na normalne traktowanie i klarowny przekaz. W mediach nie zamierzam rozwlekać tematu, bo to wykracza poza przyjęte przez nas standardy.

Hawryluk nie spotkał się dotąd z Piotrem Szymańskim. - Rozmawialiśmy telefonicznie, przy czym podkreśliłem, że jeśli mamy spotkać się w sprawie długów, to szkoda naszego czasu - komentuje szef Hawi. - Zdania w tej kwestii nie zmienię. Bo z jakiej racji mamy spłacać czyjeś zobowiązania? Zwłaszcza że, wbrew temu, co mówi Komisja, nie możemy przeznaczyć na to pieniędzy z miasta, ponieważ byłoby to niezgodne z prawem.

Stowarzyszenie start w rozgrywkach ligowych uzależnia nie tylko od decyzji krajowych władz, ale także od finansów. By wystąpić w lidze (i nie być w niej chłopcem do bicia), potrzebuje około 800 tysięcy złotych. Jeżeli takich funduszy nie zgromadzi, w sezonie 2015 skoncentruje się prawdopodobnie na szkoleniu młodzieży czy organizacji pojedynczych imprez. - W tej chwili żadnego rozwiązania wykluczyć nie należy, choć oczywiście bardzo zależy nam, by liga w Opolu była - zaznacza Hawryluk. - Musimy jednak postępować ostrożnie, racjonalnie, bo nie jest sztuką wystartować i pozostawić po sobie długi. 

Źródło artykułu: