Po bandzie (22): Lepszy los beniaminków. GKM i PGE Stal nie awansowały "na krechę"

- Sytuacja beniaminków z Grudziądza i Rzeszowa jest zupełnie inna niż klubów z Gdańska i Gniezna, które wcześniej awansowały do żużlowej elity - pisze w swoim felietonie Witold Skrzydlewski.

Lepsza Ekstraliga. GKM i PGE Stal nie awansowały "na krechę"

Pod koniec każdego roku zwykle jest czas na refleksje i oceny. Moim zdaniem ten sezon w polskim żużlu był raczej dobry. Nie uważam, że było super, bo wydarzyło się wiele złych rzeczy. Były problemy finansowe, licencyjne, wpadki dopingowe. To położyło się cieniem na wiele innych kwestii, ale sportowo nie było najgorzej. Na koniec dostaliśmy wisienkę na torcie, którą jest Grand Prix na Stadionie Narodowym.
[ad=rectangle]
To jest dla mnie nie tylko pozytywne zakończenie 2014 roku, ale i nadzieja na przyszły sezon. Biletów na to wydarzenie już praktycznie nie ma. Zapełniamy w ten sposób najważniejszy obiekt sportowy w kraju. Można się zastanowić, jak zachowają się kibice i jaką stworzą atmosferę. Jestem przekonany, że staną na wysokości zadania i będzie to dzięki nim wielkie wydarzenie. Wielu przyjedzie wcześniej i zostawi w stolicy sporo pieniędzy. Wszyscy będą zadowoleni. To może podnieść rangę i aspiracje naszej dyscypliny. Sama nazwa Stadion Narodowy budzi odpowiednie skojarzenia. Ludzie będą ze sobą rozmawiać i mówić, że jadą na żużel do Warszawy. To będzie wielka impreza na wielkim obiekcie, a nie na jakimś stadioniku, gdzie wokół biegają krowy. Mamy szansę, której nie można zmarnować.

Żużel w 2015 roku ma jednak oczywiście znacznie więcej wyzwań, o których nie można zapomnieć. Mam nadzieję, że Polacy wygrają wszystko, co jest możliwe. Cieszę się, że tacy ludzie jak Bartosz Zmarzlik idą tak mocno do przodu. Następuje powoli zmiana pokoleniowa i dobrze. Jeśli wszystko opiera się ciągle na tych samych nazwiskach, to staje się to nudne. Bardzo chciałbym również, żebyśmy mieli mistrza świata indywidualnie i drużynowo. Niech złotych krążków będzie jak najwięcej.

Wyzwaniem są także finanse w polskim żużlu. Wiele czytam o tym, że tej zimy mieliśmy pierwszy krok w kierunku powrotu do normalności. Podchodzę do tego z dystansem. Nie jestem przekonany, czy kluby płacą mniej. Moim zdaniem jeszcze do tego nie doszło. Wydaje mi się, że kubeł zimnej wody będzie trzeba wylewać jeszcze przez najbliższe dwa lata. Wtedy może być normalnie. Wiem, że niektórzy nadal operują dużymi kwotami.

Mam też wrażenie, że niektórzy myślą o awansie do wyższej klasy rozgrywkowej w nieprawidłowych kategoriach. Panuje powszechne przekonanie, że to przełoży się od razu na zainteresowanie ze strony kibiców i zatrzęsienie sponsorów, którzy będą walić do klubu drzwiami i oknami. Wszystkim tego życzę, ale byłbym ostrożny.

W ostatnich latach los beniaminków w Ekstralidze był ciężki, a skutki ich jazdy w najwyższej klasie rozgrywkowej często opłakane pod względem finansowym. Teraz w elicie mamy aż dwie nowe ekipy - GKM Grudziądz i PGE Stal Rzeszów. Czy z nimi będzie inaczej? W przypadku rzeszowian cały czas mam wrażenie, że jednak nadal stoi za tym pani Marta Półtorak. Ona oczywiście mówi swoje, ale ja i tak mam swoją opinię na ten temat. Jestem przekonany, że w odpowiednim momencie otworzy kuferek z pieniędzmi. Zrobi dokładnie tak samo jak ja. Mogę wiele mówić, czasami pyskować, ale na koniec i tak wyciągam kasę, bo nie mogę sobie pozwolić, żeby ktoś "szastał" moim nazwiskiem. Tego samego spodziewam się po pani Marcie. O Rzeszów nie martwię w ogóle.

O GKM zresztą też, choć to inna bajka. Budżet tego klubu opiera się w większym stopniu o miasto. Jeśli z magistratu nadal popłynie tyle kasy, to powinno być dobrze. Grudziądz będzie mieć pewnie nieco większe problemy z utrzymaniem, chociaż życzę im dobrze. Niech w końcu utrzymają się ci, którzy awansowali. Ta dwójka ma na to szansę.

W przeciwieństwie do Gniezna i Gdańska, rzeszowianie i grudziądzanie nie awansowali do Ekstraligi "na krechę". Uważam, że wejście do elity z minusem na koncie i nadziejami, że od razu pojawią się sponsorzy i kibice to duży błąd. Na ogół całe to "bum" kończy się na pierwszym meczu i jest problem.

GKM i PGE Stal mają ciekawe i silne nazwiska. W Grudziądzu będzie jeździć pan Gollob. Samo nazwisko już coś mówi. Nie wierzę w cuda, że ten zawodnik nagle zapomniał jak się jeździ na żużlu. Wiele mówi się też o aspekcie marketingowym tego transferu. Na ten moment karnety sprzedają się dobrze, ale prawda jest też taka, że ten pan musi "coś" pojechać. Jeśli jego forma będzie nadal spadać, to po dwóch meczach tych kibiców już więcej na stadionie nie będzie.

GKM i PGE Stal, w odróżnieniu od swoich poprzedników, awansowały jednak nie tylko sportowo. Przede wszystkim zrobiły to z większym rozsądkiem i weszły do Ekstraligi bez problemów finansowych. To ich szansa, los beniaminków może być tym razem inny, lepszy. Gdyby Orzeł się uparł też mógł być w najwyższej klasie rozgrywkowej. Było wiele sygnałów, że Częstochowa nie da sobie rady. Pewnie ostatecznie dostalibyśmy też licencję, bo na gorszych obiektach się jeździ. To nie jest jednak żaden wyczyn, bo po awansie musi być coś dalej. Za samą jazdę w play-offach musiałem wydać dodatkowe 600 tysięcy złotych. Mógłbym awansować i krzyknąć, że jestem w Ekstralidze. Czy jednak to przełożyłoby się na większą liczbę sponsorów? Jakoś nie jestem do tego przekonany. Orzeł byłby wtedy chłopcem do bicia. Awansować też trzeba potrafić. W 2015 roku beniaminkom życzę powodzenia, kibicom wielu pozytywnych emocji, a polskiemu żużlowi samych sukcesów. Do zobaczenia na stadionach!

Witold Skrzydlewski 

Źródło artykułu: