[bullet=hop.jpg] HOP:
Byki silne nawet bez liderów
Leszczynianie na częstochowskim torze potwierdzili znakomitą dyspozycję. Byki, choć stawiły się pod Jasną Górą bez dwójki liderów: Nickiego Pedersena oraz Przemysława Pawlickiego, nie miały problemów z odniesieniem zwycięstwa. Poza zasięgiem rywali był szczególnie Tobiasz Musielak, który nie zaznał goryczy porażki. Warty odnotowania jest też występ Bartosza Smektały. 16-latek w jednym z biegów popisał się świetną akcją, po której przedarł się z czwartego miejsca na drugie.
Ambitna postawa Oskara Polisa i Borysa Miturskiego
Choć najlepiej punktującym zawodnikiem w szeregach gospodarzy był Michael Jepsen Jensen, to sympatię częstochowskich kibiców swoją ambitną postawą zaskarbili sobie przede wszystkim Oskar Polis i Borys Miturski, który popadł w zapomnienie. Polis już od pierwszego wyścigu imponował walecznością i spotkanie zakończył z dorobkiem czterech punktów z trzema bonusami, mając na rozkładzie m.in. Grzegorza Zengotę i Kennetha Bjerre. Obaj po czternastym biegu otrzymali owację na stojąco od kibiców. - Nie jeżdżę tu dla pieniędzy, bo to jest mój dom. Otrzymałem szansę się pokazać i dziękuję za to klubowi, a przede wszystkim trenerowi, że we mnie uwierzył. To właśnie Roman Tajchert i Michał Świącik załatwiali, bym został wypożyczony z Grudziądza i mógł startować we Włókniarzu. Praktycznie trzy lata nie jeździłem w lidze i to tak ciężko jest się objechać - mówił Miturski po zakończeniu spotkania. Kto wie, być może właśnie ta dwójka weźmie na swoje barki ciężar zdobywania punktów dla Lwów w spotkaniach barażowych?
Michael Jepsen Jensen obronił honor Włókniarza
Duńczyk, jako jedyny skutecznie podjął rękawice i znalazł sposób na pokonanie rywali. W czwartej gonitwie Jepsen Jensen stoczył bardzo zacięty pojedynek z Piotrem Pawlickim, który rozstrzygnął na swoją korzyść. Niedzielne zawody jeździec z kraju Hamleta zakończył z dorobkiem jedenastu punktów z bonusem.
[bullet=bec.jpg] BĘC:
Gospodarze bez ambicji
Sytuacja finansowa częstochowskiego klubu jest powszechnie znana. Klub szargany jest ogromnymi problemami, a jego przyszłość stoi pod ogromnym znakiem zapytania. Powoli cierpliwość tracą sami zawodnicy. W trakcie niedzielnego spotkania widać było wyraźnie, że w niektórych wyścigach częstochowianie nie forsują tempa i jadą na "pół gwizdka" daleko za rywalami. Sami otwarcie podkreślają, że powoli brakuje im motywacji do dalszej jazdy. Ambicją emanowali za to wspomniani wcześniej Polis i Miturski. - Unia ma dobry zespół i zawodników, którzy są bardzo ambitni. U niektórych moich zawodników tego brakuje, nie przyjeżdżają oni na treningi i to powoduje, że jadą jak goście. Jesteśmy w takiej, a nie innej sytuacji. Zawodnicy buntują się i nie wiem co będzie dalej w barażach. W tych meczach potrzebujemy żużlowców, którzy chcą jechać, a nie którzy przyjadą - mówił trener Lwów, Roman Tajchert.
Mikkel Michelsen nie wykorzystał swej szansy?
W obliczu braku Nickiego Pedersena i Przemysława Pawlickiego szansę występu przed częstochowską publicznością otrzymał Mikkel Michelsen. Młody Duńczyk nie sprostał jednak oczekiwaniom. Michelsen błysnął tylko w siódmym biegu, gdy na dystansie skutecznie odpierał ataki Petera Kildemanda i sięgnął po zwycięstwo. To było wszystko na co stać było Michelsena, który raczej może zapomnieć o miejscu w składzie Unii na rundę play-off.
Nie sądzę by Mikkel
Michelsen zasłużył na taką opinię.Przyjechał mocno poobijany po wypadku w Danii.
Chwała mu za to że wogóle przystąpił do tego spotkania.Nie wiem Czytaj całość