Robert Noga - Moje Boje: Nice Liga ciekawsza od tej Ekstra?

Spotkałem się niedawno z opinią, bynajmniej nie odosobnioną, że w tym roku Nice Polska Liga Żużlowa, czyli po dawnemu I liga, jest znacznie bardziej interesująca niż ekstraliga.

To trochę zaskakująca opinia zważywszy na fakt, że to przecież najwyższa klasa rozgrywkowa winna generować największe zainteresowanie i być prawdziwą lokomotywą danego sportu, w tym wypadku żużla. Jeśli jednak przyjrzeć się tegorocznym rozgrywkom nieco wnikliwiej, to przedstawiona wyżej opinia bynajmniej nie jest zupełnie wyzbyta z racji. Dowodów na to można przedstawić co najmniej kilka.
[ad=rectangle]
Ot, taki dla przykładu, że ekstraliga mocno się nam spolaryzowała, drużyny z końca tabeli od tych z topu dzieli po prostu przepaść, wynikająca ze sporej różnicy poziomów, a takie mecze jak Wybrzeża z Apatorem w Gdańsku to właściwie wyjątki potwierdzające jedynie regułę. Już w połowie sezonu zasadniczego można było przewidzieć bez większego ryzyka pomyłki kto awansuje do play off, na dziś pozostaje właściwie tylko pytanie, czy Unibax w szaleńczym pościgu po karnym minus osiem punktów na początku sezonu, załapie się do pociągu z napisem Big Four i powalczy o mistrzowski tytuł.

W Nice PLŻ ten dystans pomiędzy najlepszymi i najsłabszymi jest znacznie krótszy, jedna kolejka, jeden mecz wygrany lub przegrany wystarczą aby przekopać tabelę dokładnie wzdłuż i wszerz i na ten moment właściwie wszystkie osiem zespołów ma perspektywy na awans do czwórki, nawet ostatni w tabeli Lokomotiv Daugavpils. Ekstraliga jest w tym sezonie mocno przewidywalna. W ciemno fachowcy stawiali na Falubaz, Stal Gorzów, oczywiście Unibax, pomimo wspomnianej punktowej straty, może trochę Unię Tarnów nie do szacowano. Ale w sumie nie ma większych niespodzianek, ani w jedną ani w druga stronę. Piętro niżej jest zupełnie inaczej. Z Rybnika przed sezonem dochodziły bardzo optymistyczne głosy, co ważne, uzasadnione, wydawało się, że to może być może nawet główny rozdający ligi. Tymczasem ROW zaczął źle i wylądował na samym dnie. Równie pod górkę wiodło się bydgoskiej Polonii, w końcu też należącej do grona faworytów, bolesnych porażek doznał GKM Grudziądz, dla wielu główny kandydat do awansu w tym sezonie. A ci skazywani na porażki, jak chociażby Orzeł Łódź czy przede wszystkim KMŻ Lublin, który zebrał się do sezonu właściwie za pięć dwunasta, radzili sobie nadspodziewanie dobrze.

Albo Start Gniezno, którego występy w lidze stały praktycznie do końca pod olbrzymim znakiem zapytania i tylko zastęp ludzi dobrej woli spowodował, że gnieźnianie wystartowali. No i proszę, pomimo kilku niepowodzeń usadowili się wygodnie na fotelu wicelidera tabeli i awans do play off mogą już właściwie świętować. Jak jeszcze spłacą wiszące nad nimi zadłużenie wszyscy będą happy. Czyli niespodzianek mieliśmy całe wiadro, poza tym, zwróćmy uwagę, że w tej lidze nie zdarzyło się to co w lidze ekstra, a więc wystawianie ze względów oszczędnościowych rezerwowych składów. Lideruje PGE Marma, co oczywiście żadnej miary sensacją nie jest i być nie może bo i skład fajny i trener z głową na karku (sposób obronienia bonusa w Grudziądzu to prawdziwy taktyczny majstersztyk). Ale nie postawiłbym wszystkich pieniędzy na to, że to właśnie podkarpacki zespół okaże się najlepszy i po rocznej kwarantannie powróci w szeregi ekstraligi. Bo właśnie dwumecz z GKM pokazał, że w play off może być różnie i o losach rywalizacji może rozstrzygnąć jeden, dwa ostatnie wyścigi.

Mało to brakło, aby jednak to w Grudziądzu cieszyli się z wygranej za trzy? Inna inszość to pytanie, ilu drużynom tak naprawdę zależy na awansie? Pytanie nie jest wcale pozbawione sensu, zadałem je kilku trenerom lub działaczom z klubów tej klasy rozgrywkowej i wszyscy odganiali się od tej myśli niczym od dokuczliwej muchy. Zły przykład Startu, dla którego wielki sukces oznaczał początek spektakularnej porażki nie tylko sportowej, ale przede wszystkim, co gorsza, organizacyjnej, na wielu harcowników-optymistów podziałał niczym kubeł zimnej wody. Czyli co, do play off wszyscy chętni, bo to daje spokój niezmącony niczym na rybach, ale awans to już inna bajka? Czyli, że w Rzeszowie przy Hetmańskiej mogą spać spokojnie?

Robert Noga

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: