Tarnowianie z uwagami do leszczyńskiego toru. "Takich rzeczy być nie powinno"

Tarnowiane mieli po czwartkowych zawodach zastrzeżenia do leszczyńskiego toru. Nawierzchnia nie przyczyniła się jednak do poważnego upadku z udziałem Mateusza Borowicza i Janusza Kołodzieja.

Grupa Azoty Unia Tarnów przystępowała do treningu punktowanego w Lesznie z rozbudzonym apetytem. Jaskółki dzień wcześniej rozbiły drugoligową MDM Komputery ŻKS Ostrovię, wygrywając 68:22. Piątkowe zawody przeciwko Fogo Unii toczyły się pod zdecydowane dyktando gospodarzy, a końcowy wynik (51:39) można nazwać najniższym wymiarem kary. - Przegrywaliśmy już dużo wyżej, ale udało nam się wygrać oba biegi nominowane - przyznawali tarnowianie.

Dlaczego Jaskółki nie zdołały nawiązać walki z Bykami? Jak tłumaczyli sami zawodnicy, przyczyną była nawierzchnia leszczyńskiego toru. - Do ideału było daleko. Tor co prawda nawet fajnie się odsypywał, ale potworzyły się liczne hopki i później już nie najlepiej to wyglądało - przyznał w rozmowie z naszym portalem Kacper Gomólski.

Jeszcze krytycznej o stanie leszczyńskiej nawierzchni wypowiedział się Martin Vaculik. - W trakcie zawodów na torze potworzyły się dziury. Gdyby nie to, byłyby to na pewno dobre i widowiskowe zawody. Nie uważam, że tor musi być zupełnie twardy, ale takich rzeczy jak w Lesznie być nie powinno. Chodzi nam przecież o stworzenie dobrego widowiska - podkreślił Indywidualny Mistrz Europy.

W trakcie czwartkowych zawodów w groźnie wyglądającym upadku uczestniczyli dwaj zawodnicy tarnowian - Janusz Kołodziej i Mateusz Borowicz. Przyjezdni podkreślają jednak, że nie przyczyniła się do tego nawierzchnia toru. - Na wejściu w pierwszy łuk było po prostu za ciasno. Oglądałem to z parku maszyn i widziałem, że Mateusz nadział się na koło Nickiego Pedersena. To, jak upadł, pociągając za sobą Janusza Kołodzieja, wyglądało makabrycznie. Borowicz odjechał do szpitala i naprawdę szkoda nam tego chłopaka. Oby szybko wrócił do zdrowia - podsumował Gomólski.

[event_poll=27150]

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: