W piątek FIM poinformowała, że zakaz występów zawodników z Grand Prix w SEC został zawieszony do 1 stycznia 2015 roku. Z takiego rozstrzygnięcia zadowoleni są przede wszystkim przedstawiciele firmy One Sport, która jest organizatorem mistrzostw Europy. - To trochę przypomina zabawę dzieci w piaskownicy. Ktoś wykonuje ruchy niezgodne z prawem i umowami, które sam podpisuje, a później się z nich wycofuje. Całe szczęście, że wracamy jednak do normalności - mówi Krzysztof Cegielski. Ekspert portalu SportoweFakty.pl uważa, że dzięki działaniom wielu ludzi udało się doprowadzić do sytuacji, w której kibice w sezonie 2014 będą mogli obejrzeć rywalizację na najwyższym poziomie - zarówno w Grand Prix jak i SEC. - To zasługa wielu osób. Przede wszystkim firmy One Sport. Poza tym, zawodników, których próbowałem sam uaktywniać. Nie bez znaczenia była także rola mediów. Uniknęliśmy kompromitacji. Może o tym mówić zwłaszcza FIM i BSI - wymienia Cegielski.
Organizatorzy SEC podkreślili już, że mają świadomość, co oznacza decyzja FIM. Zakaz został jedynie odłożony w czasie i ma wejść w życie od 2015 roku. Do tego czasu konieczne jest podjęcie odpowiednich działań. - Trzeba udowodnić FIM i BSI, że postępują niesłusznie. Jest wiele argumentów i zapisów, na które można się powoływać. Wierzę, że załatwimy to przez ten rok. Mam również wielką nadzieję, że obie te instytucje usiądą przy jednym stole i osiągną porozumienie. Każda rozmowa i spotkanie, których brakowało w ostatnim czasie a może nawet od początku tego sporu, mogą wiele zdziałać. Oby to teraz nastąpiło. Liczę, że ten zakaz nie wejdzie w życie - mówi Cegielski. Nieoficjalnie wiadomo, że na zawieszenie uchwały wydanej 7 lutego naciskała firma BSI. To na jej prośbę wprowadzenie zakazu miało zostać odłożone do 1 stycznia 2015 roku. - To trochę przypomina złodzieja, który oddaje skradzione przedmioty i... należy bić mu brawo? Pewne rzeczy powinny być oczywiste. Jeśli to stało się na prośbę BSI, to tym gorzej to świadczy o FIM. Mamy w tym momencie do czynienia z sytuacją, w której BSI o coś prosi, a później się z tego wycofuje i chce zdjęcia zakazu. To może zastanawiać i prowadzić do wniosku, że w FIM tymi kwestiami zarządza tak naprawdę BSI. Smutne - podkreśla Cegielski.
Konflikt pomiędzy One Sport, BSI, a FIM narastał z każdym dniem po wprowadzeniu kontrowersyjnej uchwały. Kto stracił na nim najwięcej? Wydaje się, że firma BSI i zawodnicy SGP. Warto bowiem przypomnieć, że ze wspierania Grand Prix wycofała się firma Fogo. Z kolei Nice postanowił, że nie będzie sponsorować w cyklu Krzysztofa Kasprzaka i Jarosława Hampela. - To było oczywiste. Jeśli panowie z firmy BSI myśleli, że zrobią wszystko "po cichu" i bezkarnie, to może dobrze się stało, że tak potoczyły się sprawy. Dzięki temu przekonali się, że polska siła nie jest taka mała jak im się wydawało. Tak było pod wieloma względami - sportowym, ale przede wszystkim chyba medialnym i organizacyjnym. BSI ucierpiało nie tylko finansowo, ale także wizerunkowo. W oczach kibiców stracili wiele. Teraz znajdzie się z pewnością wielu fanów, którzy nie zawitają na turniej Grand Prix, bo uznają, że lepiej obejrzeć go w telewizji - zakończył Cegielski.