Tymczasem należy pamiętać, że odejście, czy to Artura Czai, czy Huberta Łęgowika do innego klubu było, choć mało, ale jednak realne. - Odnosiłem wrażenie, że ostatnio mieliśmy do czynienia z medialnym pompowaniem balonu związanego z rzekomym odejściem tej dwójki zawodników do innego klubu. Wiadomo, że w sezonie ogórkowym dziennikarze lubią pisać różne niestworzone historie. Oczywiście nie będę przeczył, że ci zawodnicy jakieś oferty z innych klubów mieli i z nimi rozmawiali, ale w naszych prywatnych rozmowach podkreślali, że Częstochowa jest ich domem. Od początku chcieli zostać w naszym klubie - skomentował Jarosław Dymek.
Menedżer drużyny z Częstochowy nie czuł jednak stu procentowej pewności co do tego, że Czaja i Łęgowik w sezonie 2014 będą jeździć w prowadzonym przez niego zespole. - Nie mogę powiedzieć, że byłem ich zostania pewien, bo pewnym w życiu można być dwóch rzeczy, czyli śmierci i podatków, ale liczyłem na to, że z nami zostaną. Osobiście nie wyobrażałem sobie składu Włókniarza bez dwójki tych dzikich chłopców - stwierdził.
Sytuację uratowało zaangażowanie sponsora strategicznego częstochowskiego klubu. To K.J.G. Company, tak jak w przypadku Grzegorza Walaska i Maksyma Drabika, odegrało decydującą rolę w prowadzonych negocjacjach. - Nie jest żadną tajemnicą, że wsparcie firmy K.J.G. Company jest kolosalne. Widać, że firma włącza się w dyskusje, kontrakty, rozmowy i na pewno należy jej często oraz wielokrotnie dziękować - zakończył Dymek.