W ubiegłorocznej rywalizacji w Enea Ekstralidze żużlowcom Fogo Unii niewiele zabrakło do awansu do czołowej czwórki. Według opinii wielu osób w zespole prowadzonym przez Romana Jankowskiego brakowało zdecydowanego lidera. Z tego powodu w przerwie zimowej włodarze Byków zdecydowali się zatrudnić Nickiego Pedersena. - Jesienią w okresie transferowym dostępnych było kilku bardzo dobrych zawodników. Nowy prezes postawił na Nickiego Pedersena. Gdybym ja o tym decydował, to na pewno nie wybrałbym tego zawodnika. Widziałbym w leszczyńskiej drużynie innego żużlowca. Jest jednak Nicki Pedersen, to się już stało i tego nie zmienimy. Czy ten zawodnik pozwoli zespołowi osiągnąć lepszy wynik niż w ubiegłym roku? Uważam, że będzie on gwarantował zdobycze powyżej 12 punktów w każdym meczu. Pytanie tylko czy to wystarczy drużynie do osiągnięcia lepszego wyniku jakim byłoby zdobycie medalu? (...) Trzeba wyciągnąć wnioski z tego co było źle robione w minionym roku i to poprawić. Czy zatrudnienie Nickiego Pedersena rozwiąże problemy Unii? Wydaje mi się, że nie - przyznał Jan Krzystyniak w rozmowie z portalem sport.elka.pl.
Były jeździec i szkoleniowiec Unii wolałby zakontraktowania Emila Sajfutdinowa lub Grega Hancocka. - W tym okresie transferowym dostępni byli nawet lepsi żużlowcy od Nickiego Pedersena. Nie wiem jednak jak wyglądały rozmowy z nimi. W początkowej fazie poważnie brany pod uwagę był Emil Sajfutdinow czy Greg Hancock. Być może Nicki Pedersen był najtańszy z nich. Sprowadzając nowego zawodnika trzeba jednak patrzeć nie tylko na to jakim jest żużlowcem, ale też na to jakim jest człowiekiem. Zespół potrzebuje lidera, który potrafiłby w parkingu pomóc swoim kolegom. Myślę, że zawodnicy, o których wspominałem lepiej wywiązaliby się z tego zadania - stwierdził Krzystyniak.
Źródło: sport.elka.pl
[b]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
[/b]