Przypomnijmy, że na drugim łuku wyścigu 7. zawodów na MotoArenie, 23-latek próbował zakładać się na Adriana Miedzińskiego. Żużlowiec Unibaksu Toruń nie zostawił mu jednak miejsca. Emil Sajfutdinow zahaczył o bandę i zaliczył koszmarny upadek na prostej startowej. W upadającego zawodnika wjechał Kamil Brzozowski.
Na samym początku toruńscy lekarze nie potrafili stwierdzić, co dokładnie dolega zawodnikowi Dospelu Włókniarza Częstochowa. Kolejne dni przynosiły bardziej optymistyczne prognozy i Emil Sajftudinow miał wrócić do ścigania na 4. Finał SEC w Rzeszowie i ostatnią rundę Grand Prix w Toruniu. Jak się jednak okazało, Rosjanin podjął decyzję o zakończeniu tegorocznego sezonu.
- Podjąłem taką decyzję po długiej dyskusji z moim rehabilitantem. Doszliśmy razem do wniosku, że nie jestem w stanie w tym roku wyjechać na tor. Nie czuję się w 100 proc. zdrowy, więc nie miałoby to sensu, a zdrowie jest dla mnie najważniejsze. Chcę się przygotować do następnego sezonu. Teraz będę przechodził rehabilitację, będę wzmacniać ścięgna w kolanie i łokciu. W przyszłym sezonie będę na pewno mocniejszy - powiedział w rozmowie ze stacją nSport Emil Sajfutdinow, który jest w trakcie leczenia w klinice w Barcelonie.
23-letni zawodnik zamierza śledzić dalsze zmagania w cyklu Grand Prix oraz Indywidualnych Mistrzostwach Europy. Będzie także trzymał kciuki za drużynę Dospelu Włókniarza Częstochowa w pojedynku o brązowy medal z tarnowską Unią.
- Nie zapominam o żużlu, cały czas będę oglądać i kibicować swojej drużynie, żeby zdobyła brązowy medal. Będę też oglądał Grand Prix i Mistrzostwa Europy. Taki jest żużel i trzeba się pogodzić z tym co się stało. Nie dam rady przyjechać na rewanżowy mecz o trzecie miejsce do Częstochowy, bo zostaję w Barcelonie i będę tutaj przechodził rehabilitację. Każdy dzień będzie dla mnie ważny i będę chciał jak najlepiej przygotować się do następnego sezonu - dodał na koniec Emil Sajfutdinow.
Dodajmy, że Rosjanin był na dobrej drodze, by wywalczyć złoty medal w rozgrywkach SEC. Po dwóch rundach rozegranych w Gdańsku i Togliatti miał na swoim koncie aż 27 punktów. Co więcej, w momencie feralnego upadku był na drugim miejscu w klasyfikacji generalnej cyklu Grand Prix.
Źródło: nSport