Zawodnicy Unibaxu Toruń mogli w niedzielę świętować awans do wielkiego finału Enea Ekstraligi. Pojedynek w Częstochowie był jednak dla zespołu Sławomira Kryjoma oraz Jana Ząbika prawdziwą drogą przez mękę. - To jest żużel i różne scenariusze mogą się sprawdzić. Najważniejsze, że wygraliśmy ten dwumecz i jesteśmy w finale. Na pewno bardzo się z tego cieszymy. Trzeba jednak pogratulować drużynie z Częstochowy, która mimo osłabienia spowodowanego brakiem Rafała Szombierskiego, który bardzo dobrze jeździ na tym torze, postawiła nam spory opór - zauważa w rozmowie ze SportoweFakty.pl, Kamil Brzozowski.
O tym, komu przypadnie w udziale szansa walki o złoto rozstrzygał ostatni wyścig. Jego scenariusza z pewnością nie powstydziłby się sam Alfred Hitchcock. W ciągu nieco ponad 60 sekund kibice przeżyli huśtawkę skrajnych nastrojów. - Ten piętnasty bieg, to chyba był lepszy i przebiłby wyścig o tytuł mistrza świata. Szkoda na pewno Tomka Golloba, ale żużel to jest ciężki sport i jeździ się ostro. Każdy zdaje sobie z tego sprawę. Sędzia wykluczył Tomka i wydaje mi się, że podjął słuszną decyzję, bo zajechał drogę Rune Holcie. Dobrze, że obaj wyszli z tego cało i zdrowo - dodaje popularny "Brzózka".
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!
Wypełniony po brzegi częstochowski obiekt zgotował nieprawdopodobną atmosferę. Szybko przekonali się o niej torunianie. - Jak wyszliśmy na obchód toru, to kibice strasznie na nas gwizdali. To chyba kwestia przyzwyczajenia, bo wiadomo, że u siebie kibice będą nam klaskać, a na wyjazdach jest zupełnie inaczej. Tym bardziej po tym, co wydarzyło się na naszym stadionie, gdzie dochodziło do różnych sytuacji. Zdawaliśmy sobie z tego sprawę. Każdy punkt był tutaj na wagę złota i jesteśmy w finale - cieszył się Brzozowski.
Ogromny wpływ na losy niedzielnego pojedynku miała bardzo odważna decyzja sędziego, Marka Wojaczka, który po upadku w trzecim biegu ukarał Rafała Szombierskiego czerwoną kartką. Skutkowało to tym, że "Szumina" do końca meczu nie mógł pojawić się na torze. Zdania na temat tej sytuacji i słuszności decyzji arbitra są podzielone. - Szczerze mówiąc, nie widziałem tego. Widziałem tylko, jak Rafał leżał na torze. Podobną sytuację miałem w Rzeszowie, gdy na wejściu w łuk wypadł mi bark. Nie wiem, czy to była wina Rafała i czy sędzia postąpił słusznie. Może nie powinno być takich rzeczy, bo to jest jednak wynik drużynowy i każdy jedzie dla swojej drużyny i chce jak najlepiej - puentuje Kamil Brzozowski.
Żużlowy kalendarz ścienny na rok 2014 dostępny w sprzedaży ONLINE! Polecamy wszystkim kibicom!
Decyzja sędziego w tym wypadk Czytaj całość