Jarosław Dymek przed meczem z PGE Marmą: Będzie się wiele działo na torze

Będący ostatnio w znakomitej dyspozycji Dospel Włókniarz Częstochowa podejmie w niedzielę PGE Marmę Rzeszów. Jarosław Dymek liczy, że jego podopieczni pójdą za ciosem i sięgną po kolejne zwycięstwo.

Częstochowianie po wyjazdowym zwycięstwie nad Fogo Unią Leszno i wygranej Stelmetu Falubazu Zielona Góra na toruńskiej Motoarenie zbliżyli się do Aniołów na odległość jednego punktu. Lwy są ostatnio klasą dla siebie, o czym świadczą cztery ostatnie zwycięstwa z rzędu. - Nasz zespół jest ostatnio w gazie. Widać to po wynikach zawodników i to nie tylko w polskiej lidze. Zawodnicy dobrze startują także w Szwecji, gdzie choćby Grisza Łaguta spisał się ostatnio rewelacyjnie i zdobył osiemnaście punktów. Był bardzo zadowolony, bo takiego wyniku nie robi się codziennie. Każdy mecz zbliża nas o potężny krok do pierwszej czwórki. O tym, czy tam się znajdziemy będziemy tak naprawdę myśleć po ostatnim meczu rundy zasadniczej. Mamy nadzieję, że dobra dyspozycja naszych zawodników zostanie podtrzymana i w kolejnych meczach udowodnią, że miejsca w czwórce nikt nie dał im za darmo - podkreśla w rozmowie ze SportoweFakty.pl menadżer biało-zielonych Jarosław Dymek.

W niedzielne popołudnie naprzeciw Lwów stanie nieobliczalna PGE Marma Rzeszów, która pod Jasną Górę przyjedzie z nożem na gardle. Nad rzeszowianami wisi bowiem realne widmo spadku z ENEA Ekstraligi. - Będzie to dla nas bardzo ważny mecz, zresztą jak każdy. Nawet patrząc na sytuację drużyny z Rzeszowa. Muszą wykrzesać z siebie naprawdę maksimum możliwości. Musimy podejść spokojnie do tego meczu. Zespoły teoretycznie słabsze nie stoją przecież na straconej pozycji. Wystarczy spojrzeć na nazwiska startujące w tamtym zespole. Mam tylko nadzieje, że po upadku nie ma już śladu kontuzji u Grzegorza Walaska, bo to szalenie sympatyczny zawodnik i bardzo lubiany w Częstochowie. Wszyscy liczą na to, że zjawi się w niedzielę przy Olsztyńskiej - dodaje Dymek.

W znakomicie spisującej się ostatnimi czasy częstochowskiej maszynce trudno o jakiekolwiek zmiany. Dlatego też wedle zasady, że zwycięskiego składu się nie zmienia, w pojedynku z ekipą ze stolicy Podkarpacia sztab szkoleniowy Lwów pośle do boju taki sam skład, jak w ostatnich spotkaniach. - Zawodnicy dają z siebie maksimum serca, zaangażowania na torze i żal byłoby z kogoś zrezygnować z tego zestawienia. Tak naprawdę nie ma sensu czegokolwiek zmieniać, bo czego chcieć więcej? - uważa menadżer Dospelu Włókniarza.

Częstochowianie ostatnio mają wiele powodów do radości. Jak będzie po niedzielnym meczu z PGE Marmą?
Częstochowianie ostatnio mają wiele powodów do radości. Jak będzie po niedzielnym meczu z PGE Marmą?

Jedynym zawodnikiem, który zawiódł wśród częstochowian w ostatnim spotkaniu w Lesznie był Rafał Szombierski. Wszyscy doskonale zdają sobie jednak sprawę z tego, że "Szumina" w meczach wyjazdowych jest zaledwie cieniem zawodnika, który na własnym obiekcie potrafi pokazywać plecy największym tuzom światowego speedway’a, a przy okazji tchnąć nowego ducha w kolegów z drużyny. - Dla osób prowadzących drużynę to wielka szkoda, że chłopak, który na wysokim poziomie potrafi jechać u siebie, na wyjazdach ma problemy. Gdyby Rafał zdobywał choćby po pięć punktów, to sytuacja byłaby zupełnie inna. Całe szczęście, że w odpowiednim momencie przebudzili się nasi młodzieżowcy zarówno Artur Czaja, jak i Adam Strzelec. Prezentują taki poziom, że można ich puszczać w biegach z seniorami, zastępując Rafała Szombierskiego. Rafała wcale nie trzeba jednak zastępować. Nie chcę oczywiście go faworyzować w żaden sposób. Wiele zależy od jego sprzętu, bo wiemy, że on potrafi latać, a do tego wprowadza dobrą atmosferę do zespołu - zauważa Dymek.

Znakomity come back do częstochowskiej drużyny zanotował z kolegi Emil Sajfutdinow, który na leszczyńskim owalu był poza zasięgiem rywali i wywalczył komplet punktów. Rosjaninowi najwyraźniej na dobre wyszedł kilkunastodniowy rozbrat z żużlem, który pozwolił mu zregenerować siły po kontuzji. - Powiem szczerze, że nie obawiałem się o jego dyspozycję. Wiem, że Emil to profesjonalista przez duże P. Gdyby nie był gotowy do startu, to prosto w oczy by to powiedział. Przerwa posłużyła mu na regenerację sił i odpoczynek. Myślę, że ten zawodnik już trochę przeszedł w tym sezonie. Wrócił odświeżony i zgłodniały żużla. Można powiedzieć nieco żartobliwie, że piętnaście punktów zdobył jedną ręką. Solidnie na to jednak zapracował i fajnie by było, gdyby taką dyspozycję utrzymał już do końca sezonu - dodaje nasz rozmówca.

Częstochowianie do pojedynku z ósmą obecnie w ligowym zestawieniu PGE Marmą będą przygotowywać się według sprawdzonego harmonogramu. Sztab szkoleniowy dla swoich podopiecznych zaplanował dwa treningi: w piątek i sobotę.  W sobotę w Gdańsku w pierwszym turnieju finałowym cyklu Speedway European Championship wystąpią natomiast Emil Sajfutdinow oraz Grigorij Łaguta. - Nie ma co kombinować. Tym bardziej, że w sobotę są zawody o mistrzostwo Europy, gdzie wystąpi dwóch naszych podstawowych zawodników. Będziemy się spokojnie przygotowywali i zapraszamy naszych kibiców na stadion, bo myślę, że będzie się wiele działo. Już można ostrzyć sobie zęby na pojedynki Nickiego Pedersena z Emilem Sajfutdinowem, czy Grzegorza Walaska z Griszą Łagutą - puentuje Jarosław Dymek.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

Źródło artykułu: