Marian Wardzała: Komisarze krzyżują plany

Lubelski Węgiel KMŻ pokonał w sobotę ŻKS Litex MDM Polcopper Ostrovię 46:43. Po meczu trener gospodarzy odniósł się do pracy komisarza toru oraz postawy swoich zawodników.

Opiekun Lubelskiego Węgla KMŻ przyznał, że komisarz zniwelował jego drużynie atut własnego toru. Ponadto miał on pretensje o nadmierną drobiazgowość podczas jego pracy, a także o koszty jakie musiał ponieść w związku z tym klub. - Komisarz toru zdecydowanie pokrzyżował nam szyki, ja się spodziewałem jego pracy, ale nie sądziłem, że ta praca będzie tak ogromnie skrupulatna. On ubijał nam tor przez 5 godzin. Proszę sobie wyobrazić ile to kosztuje, żeby coś takiego wykonać. Komisarz zrobił to nie swoim kosztem, ale naszym. Nasz sprzęt walcował, równał, tak sobie ten pan zażyczył, ale takie jest prawo, takie są przepisy, my nie mamy na to żadnego wpływu. Wardzała dodał także, że osoby sprawujące odpowiedzialność za stan toru przeszkadzają drużynom, które startują na przyczepnej nawierzchni. - Wyniki w Polsce mówią same za siebie, że komisarze krzyżują plany. Może w końcu ktoś kiedyś powie, że będziemy jeździć na normalnych przyczepnych torach, bo na razie tego nie ma. W sobotę po każdorazowym polaniu tor wyglądał jak szklanka. Tutaj było naprawdę ślisko.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

Przed meczem szkoleniowiec ekipy z Lublina miał możliwość zastosowania zastępstwa zawodnika za Camerona Woodwarda, jednak zdecydował się na wystawienie do składu Andrieja Kudriaszowa. Rosjanin zdobył 6 punktów i po sytuacji w 14 wyścigu został ukarany czerwoną kartką. Czy Marian Wardzała żałował, że w ogóle zdecydował się na taki manewr? - Absolutnie nie żałuję. Myślę, że to była trafna decyzja, niektórzy przed meczem nawet dzwonili do mnie, żeby zrobić zastępstwo zawodnika. Ja odparłem, że nie i powiedziałem, że wierzę w tego chłopaka, a on pokazał, że ma charakter.

Pierwszy raz w tym roku w barwach lubelskiego klubu można było ujrzeć Mateusza Borowicza, który w tym roku jeździ dla Unii Tarnów. Jak wiadomo, młodzieżowiec w zespole z Koziego Grodu startował w poprzednim sezonie. Zastąpił on jeżdżącego do tej pory Arkadiusz Madeja, który nie spisuje się najlepiej. Przed spotkaniem kibice jak i trener myśleli, że będzie on dużym wzmocnieniem dla zespołu. Stało się jednak inaczej i junior pochodzący z Częstochowy zdobył raptem 1 punkt. - Mateusz Borowicz nie sprawdził się, ale tor był inny, niż ten na którym dotychczas tutaj startował i tak szczerze mówiąc, on stwierdził, że nie czuje tej nawierzchni. W ogóle nie rozpoznał tego toru i stąd taki wynik - dodał nasz rozmówca.

Na pytanie czy jest szansa, aby w najbliższym meczu pojechał inny junior Marian Wardzała stwierdził, że w składzie lubelskiego zespołu nie znajdzie się na razie żaden nowy gość - Nie chciałbym się na ten temat jeszcze wypowiadać. Nie wiem czy będzie taka szansa, bo trudno jest w tej chwili o czas, gdzie młodzieżowcy nie startują i przynajmniej na ten następny mecz raczej nie będzie możliwości skorzystania z innego gościa - zakończył pochodzący z Tarnowa trener.

Źródło artykułu: