Emil Sajfutdinow wygrał serię zasadniczą Grand Prix w Gorzowie z dorobkiem 14 punktów. W półfinale jednak przyjechał do mety dopiero trzeci. - Wybrałem pierwsze pole startowe, ale chyba nie było to najlepsze rozwiązanie w tej fazie zawodów. Pole A było bardzo suche. Przegrałem start i nie mogłem już wiele zdziałać na dystansie. Próbowałem walczyć, ale nie udało się. Jestem jestem bardzo zadowolony z tych 15 punktów. Każdy punkt jest bardzo ważny. Nawet ten jeden, który zdobyłem w półfinale - zaznacza Rosjanin, który pomimo tego, że nie wygrał, z Gorzowa wyjeżdżał z największym dorobkiem punktowym.
Po 6 turniejach Rosjanin ma na koncie 84 punkty i zdecydowanie prowadzi w klasyfikacji przejściowej cyklu. - Jestem liderem na półmetku, ale liczy się to, kto będzie pierwszy w październiku. Jak Bóg da, to zostanę mistrzem świata. Na razie jednak o tym nie myślę, staram się dobrze punktować w każdych zawodach. To jest najważniejsze. Nie trzeba bowiem zawsze wygrywać zawodów, by zdobyć sporo punktów do klasyfikacji - uważa Sajfutdinow.
Po tym, jak lider cyklu pojechał słabiej w ostatnim meczu ligowym Dospel Włókniarza Częstochowa ze Stelmetem Falubazem Zielona Góra pojawiły się opinie, że Rosjanin w Enea Ekstralidze nie używa tych samych silników, które niosą go do zwycięstw w Grand Prix. - Nie jestem maszynką do robienia punktów. Mogą zdarzyć mi się słabsze mecze. Pierwszy raz jednak słyszę, jakobym miał używać na ligę słabszego sprzętu niż na Grand Prix. Jestem tylko człowiekiem i nie zawsze będę zdobywał komplety punktów. Pojechałem słabiej w ostatnim meczu, ale to był wypadek przy pracy. Do Gniezna jedziemy walczyć o zwycięstwo - zakończył nasz rozmówca.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!