Robert Noga - Moje boje: Wesołe Miasteczko przy Hetmańskiej

Góra, dół, góra, dół, góra, dół. Ciśnienie krwi rzeszowskich fanów skacze w rytm wyników ich ulubieńców na torach ekstraligi tak, że pewnie niebawem nic tylko arytmia serca się szykuje.

Ze sportowego nieba do piekła i z powrotem. Szału można dostać. A młódź szkolna poznaje w praktyce na czym polega zasada tzw sinusoidy. I tylko zacny pan Józef Batko, którego niezależnie od bieżących wyników drużyny znad Wisłoka, aktualnego miejsca w tabeli czy nawet klasy rozgrywkowej, spotkać można w tym samym miejscu stadionu przy Hetmańskiej, zachowuje stoicki spokój. Bo od ponad pól wieku, najpierw jako zawodnik, potem trener, działacz, a teraz kibic-emeryt wszystko już widział i przeżył. On jest, że się tak wyrażę elementem stałym. Reszta jak w powiedzeniu panta rei. Niczym fale pobliskiego Wisłoka. "Okoń" i spółka fundują swoim fanom w tym sezonie karuzelę nastrojów wręcz nieprawdopodobną. Taki diabelski młyn w wesołym miasteczku. Najpierw spirala oczekiwań, wzmocnienie gwiazdą Nicki Pedersenem i dobrym grajkiem jakim jest przecież bezsprzecznie Jurica Pavlić. Zaczęli z wysokiego C pokonując na wyjeździe wicemistrza Polski w Gorzowie. Mecz w Rzeszowie i w łeb od Częstochowy. Szok. Wyjazd do Gniezna i kolejne dwa punkty. Derby u siebie i znowu w plecy. Można się poczuć skołowanym? Można, bo w końcu jaka jest dyspozycja i pozycja drużyny, która wspierana od dekady przez krajowego potentata w produkcji wszelakich folii (o czym głosi stosowna reklama na okładce programu zawodów), ma w końcu sięgnąć po coś więcej niż tylko pozycja w środku tabeli ekstraligi? Ja tego nie wiem, kibice też nie, a pewnie i sam trener Dariusz Śledź nie wie tak samo. Wygrać dwa mecze na wyjeździe i całą tą przewagę roztrwonić u siebie - masakra!

Z drugiej strony dać się zlać na własnym torze, ale potrafić skutecznie powalczyć na torze rywali - godne szacunku. Cóż, szklanka zawsze może być w połowie pełna lub w połowie pusta, zależy jak kto woli. Po meczu derowym z Unią, mam takie wrażenie, że wśród fanów, przynajmniej tych którzy wyrażali swoją opinię w komentarzach pod poświęconych meczowi tekstami, przeważają pesymiści. Zawodnicy nie jadą jak trzeba, juniorzy są słabi, trener nie potrafi prowadzić taktycznie drużyny i tak dalej i tym podobnie. Ejże. Ja się z tym nie zgadzam. Mają w Rzeszowie czterech dobrych zawodników, co oczywiście nie oznacza, że w każdym spotkaniu będą robić dwucyfrowe wyniki. Nie było podczas meczu z Tarnowem lidera absolutnego, więc jego punktów po prostu zabrakło. Taki jest żużel, na kontuzje nie ma rady. Słabi juniorzy? To może nie jest faktycznie krajowa elita, ale przynajmniej Łukasz Sówka naprawdę jeździ przyzwoicie, proszę przeanalizować jego wyniki w poszczególnych meczach. A w derbowym spotkaniu z Unią był on autorem moim zdaniem najpiękniejszej akcji, kiedy w IV wyścigu objechał na trasie jednego z liderów zespołu rywala Janusza Kołodzieja. Zresztą tak naprawdę, w większości polskich klubów ekstraligowych mają problemy z juniorami. I narzekają. I nie szkolą. Ale to już temat na inną opowieść.

W Rzeszowie jak usłyszałem narzekają także na tor, który aktualnie robią komisarze. Ani mi w głowie krytykować ich pracę, faktem jednak jest, że gdzie nie pojadę tam jest raczej twardo, a przynajmniej tak, że walki na torze za bardzo nie uświadczysz. Podczas spotkania z Unią jakoś nie mogę sobie przypomnieć jakiejś mijanki oprócz pierwszego łuku, poza wspomnianą akcją młodego Sówki (jeżeli się mylę proszę sprostować). Byłem na tym stadionie pewnie ze sto razy przy okazji różnych zawodów w różnych latach i niemal zawsze było tam dużo walki, wyprzedzeń. Było widowisko. Teraz gdzie się nie ruszę, tam równo, gładko i twardo. I grzecznie jak na procesji. Dlatego apeluję nie po raz pierwszy. Niech będzie bezpiecznie, bo to najważniejsze. Niech będzie równo bez pułapek i dziur. Niech będzie sprawiedliwie, tak aby się goście nie gubili. Ale niech będzie do walki, niech się coś dzieje na torze, bo dochodzi do tego, że najciekawsze pojedynki zdarzają się na trybunach (na szczęście na hasła i przywiązanie do klubowych barw). A ja nie wiem, czy chcemy takiego speedwaya.

Robert Noga

Źródło artykułu: