Michał Korościel: Poważnie myślicie o tym, żeby Patryk Dudek dostał dziką kartę na Grand Prix w Gorzowie, czy ta propozycja to po prostu kolejny etap wojenki zielonogórsko-gorzowskiej?
Robert Dowhan: Nie, nie ma tu mowy o żadnej wojence. Patryk Dudek jest w wyśmienitej formie i myślę, że w Grand Prix zaprezentowałby się z dobrej strony. Grand Prix jest co prawda w Gorzowie, ale jest to przecież województwo lubuskie i moglibyśmy wspólnie pokazać żużlowej Polsce, że nie ma zwarć między Zieloną Górą a Gorzowem i że stanowimy żużlową jedność. Dlatego wierzyłem, że gorzowianie kandydaturę Dudka wezmą chociaż pod rozwagę, tymczasem oni pomysł z Patrykiem od razu ostro skrytykowali, a w krytykowaniu przodował prezes honorowy Władysław Komarnicki. Tymczasem nie tylko my uważamy, że Dudek powinien w tych zawodach pojechać, pomysł podoba się także między innymi prezesowi Polskiego Związku Motorowego Andrzejowi Witkowskiemu.
A kto w ogóle wpadł na ten pomysł?
- Spotkaliśmy się z prezesem Witkowskim i już teraz nie pamiętam, czy ta propozycja padła z ust Andrzeja Witkowskiego, czy od Marka Jankowskiego, czy ode mnie, tak czy inaczej wszyscy uznaliśmy, że to fajny pomysł. Ja oczywiście nie mam nic przeciwko Bartkowi Zmarzlikowi, ale Dudek jest teraz w lepszej formie. Poza tym, z tego co wiem, bilety na Grand Prix w Gorzowie sprzedają się bardzo słabo, gorzowscy działacze liczą też pewnie na przyjazd kibiców z Zielonej Góry, a tych na Grand Prix mógłby przyciągnąć Patryk Dudek.
Ale kandydatura Zmarzlika ma chyba więcej atutów. W tamtym roku w swoim debiucie w Grand Prix stanął na podium, jest z Gorzowa, a niepisany zwyczaj mówi, że dziką kartę dostaje zawodnik, pochodzący z miasta, które turniej organizuje. Przyzna pan, że więcej przemawia za Zmarzlikiem?
- Być może ma pan rację, ale gorzowscy działacze powinni chociaż przemyśleć naszą propozycję, a nie od razu ją krytykować. Decyzja o dzikiej karcie jeszcze nie zapadła i nie wiadomo, kto ją dostanie, jeżeli będzie to Zmarzlik to ja nie będę protestował, ale powinniśmy o tym podyskutować, a nie zakładać, że odgórnie należy się ona Bartkowi. Poprzednie dwa turnieje Grand Prix organizowane w Gorzowie nie były zbyt udane. Dwa lata temu zawody zostały przerwane z powodu złej pogody, rok temu była frekwencyjna klapa, być może Gorzowianie powinni się otworzyć na propozycję z zewnątrz, którą my im oferujemy.
A wyobraża pan sobie, że Zielona Góra organizuje Grand Prix, a z Gorzowa przychodzi propozycja, żeby dziką kartę dostał zawodnik Stali?
- Na razie nie mogę sobie tego wyobrazić, bo mamy taki stadion, że wstydziłbym się na trybuny zaprosić gości z zagranicy, a poza tym nie ośmieliłbym się namawiać władz miasta, żeby płaciły tak absurdalne pieniądze, jakich żąda BSI za prawo do organizacji turnieju Grand Prix.
Ale załóżmy hipotetycznie, że macie w Zielonej Górze super stadion, a miasto z przyjemnością płaci za organizację Grand Prix. Czy wtedy byłby pan entuzjastą przyznania dzikiej karty juniorowi z Gorzowa?
- Gdyby nasz junior był w słabszej formie, a ten z Gorzowa jechałby wyśmienicie, to proszę mi wierzyć, że na pewno rozważylibyśmy tę propozycję, a nie od razu ją krytykowali.
A chciałby pan, żeby Zielona Góra organizowała kiedyś Grand Prix? To jest realne?
- My chcieliśmy w tym roku organizować jedną z rund Drużynowego Pucharu Świata i proponowaliśmy, moim zdaniem, rozsądne pieniądze firmie BSI, niestety przebił nas klub z Częstochowy, oferując, według mnie, zdecydowanie za dużo, na czym skorzysta tylko BSI. Tak samo jest w przypadku Grand Prix, dopóki BSI będzie żądała takich pieniędzy, jak teraz, to my nie będziemy uczestniczyć w tym wyścigu. Gdyby można było zorganizować Grand Prix za takie pieniądze, jakie płacą za organizowanie tych zawodów Szwedzi, Słoweńcy, czy Czesi to moglibyśmy się o to starać. Nie chcemy być rozkapryszonym dzieckiem, które odda wszystko, żeby dostać kolorową zabaweczkę.
Zmienię temat, to prawda, że Andrzej Huszcza zaprezentuje się na motocyklu na torze w Zielonej Górze przed niedzielnym meczem Falubazu z Unibaxem?
- Tak, z resztą nie tylko Huszcza, swoich sił na torze spróbuję także ja i prezes firmy Kronopol. Przygotowania trwają, kombinezony dla nas są przygotowane.
Będzie pan umiał jeździć ślizgiem kontrolowanym?
- Niekoniecznie (śmiech), ale mam nadzieję, że jakoś do mety doczłapię. Nigdy w życiu nie siedziałem sam na motocyklu żużlowym, ledwie kilka razy jakiś zawodnik przewiózł mnie w rundzie honorowej, więc to będzie ciekawe przeżycie.
Nie boi się pan?
- Boję się, ale co zrobić. Kronopol rzucił wyzwanie i musiałem je przyjąć. Ja pojadę w parze z Andrzejem Huszczą, a z kim prezes Kronopolu, tego jeszcze nie wiem, ale na pewno z kimś znanym, bo będziemy mieli kilku fajnych gości na meczu.
Michał Korościel - Dziennikarz RADIA ZET i SportoweFakty.pl
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!