Stąpając po zapomnianych ścieżkach - artykuł Tomasza Lorka

Gdy delikatna ręka wiatru układa żółkniejące liście na wodach Wełtawy niczym różnokolorowe płatki kukurydziane na porannym talerzu zupy mlecznej, a bezdomni znikają z ławek i ...

W tym artykule dowiesz się o:

... otulają się kubkiem rozpuszczalnej kawy, zaczynam tęsknić za praskim Brevnovem. Gdy delikatna ręka wiatru układa żółkniejące liście na wodach Wełtawy niczym różnokolorowe płatki kukurydziane na porannym talerzu zupy mlecznej, a bezdomni znikają z ławek i otulają się kubkiem rozpuszczalnej kawy, zaczynam tęsknić za praskim Brevnovem. Brakuje mi szarego mydła przytwierdzonego do pomarańczowej siatki, którego zapach przywoła czasy Lubose Tomicka (fonetycznie Lubosza Tomiczka), Jiriego Stancla (Jirziego Sztancla) i kwiecistych przemówień Gustava Husaka na Hradczanach. Szarego mydła nie wypędzi z praskiego żużlowego stadionu najbardziej futurystyczna wizja obiektu, szklane biurowce, krawaty Salvatore Ferragamo prezentowane przez zagranicznych oficjeli, bo na Markecie rządy sprawuje… stare, dobre słowiańskie nasienie. Drzwi do toalety w brązowym pomieszczeniu klubowym skrzypią jakby smarował je jeszcze sam międzywojenny prezydent Tomasz Masaryk, a zapach szarego mydła roznosi się aż po willę Bertramka, w której Wolfgang Amadeusz Mozart popełnił był wielkie dzieło wystawione po raz pierwszy w Pradze. Don Giovanni, którego można się zasłuchać próbując doskonałego ciasta na miodzie w kafejce śpiącej pod izbą geniusza. Willa Bertramka, w której Mozart tworzył, a jednocześnie podkochiwał się w pani Josefinie Duszkovej, wygląda na pogrążoną w samotności niczym szare mydło w ciemnej toalecie na praskim stadionie. Przybywają do Bertramki pięknie zamyśleni ludzie, z których nie sposób wydobyć dźwięku tak jak ze starych muzealnych motocykli. Z mydła przyklejonego na wieki do siateczki wiszącej beznamiętnie na kranie z dumą korzysta pani parząca herbatkę gościom przybyłym na memoriał Tomicka. Niedbale zarzucona kufajka na plecy, wysłużone okulary, spodnie pamiętające czasy Zdenka Kudrny i wspaniałe, gorące serce dla gości.

Na przepyszną herbatkę przyjdzie do niej Tony – syn pierwszego triumfatora memoriału z 1969 roku, Barry’ego Briggsa. Do uroczej pakamery pełnej starych żużlowych programów zawita też Filip Sitera, Jernej Kolenko i starszy pan, który przytaszczy do biura prasowego plakaty reklamujące turniej. Każdy będzie cierpliwie czekał na wodę, która gotuje się dłużej niż malowanie karykatury na moście Karola, w międzyczasie umknie kilka wyścigów, ale co tam ściganie przy rytuale parzenia herbaty przez starszą panią. Parę herbatek zawędruje do skrzynki na narzędzia Grega Walaska, kilka łyków wypiją jego mechanicy - Julian z Bartoszem Kasprowiakiem i kto wie czy nie przepojeni magią herbatki pachnącej poczciwym sercem podejmą właściwe decyzje przed finałowym wyścigiem.

Herbaciana pani znajdzie też czas, aby sprawdzić telefonicznie czy wnuk nie zaniedbał szkolnych obowiązków, aż ni stąd ni zowąd huknie na niego, gdy do pakamery wejdzie Bohusz Brhel. "Teraz mi nie mów czy nauczyłeś się ułamków na matmie, bo Bohusz Brhel do mnie przyszedł. Bohuszku, w czym mogę ci pomóc?" - słuchawka opadła na stół, wnuczek mógł powędrować na szafot, bo nie wiedział kto to Bohusz. "Widzi pan, młodzież zupełnie nie kojarzy, że nasz Bohusz kończy dziś karierę żużlowca" - westchnęła starsza pani… Turniej ma tak niespotykaną aurę, że nawet Tony Briggs ceniący sobie ustronny pokoik w sennym pensjonacie z ciężkim sercem będzie opuszczał stadion Markety, bo Petr Ondrasik zaprosi Nowozelandczyka do skosztowania wybornego portugalskiego wina na salonach… W końcu tego wymaga słowiański zwyczaj uczczenia transakcji, bo „Briggo” zjawił się w Pradze nie tylko po to, aby pooddychać atmosferą wyjątkowo sentymentalnego turnieju, ale również po to, aby dopiąć szczegółów sprzedaży własnych band. "Kiwi" nie skorzystał z zaproszenia do biesiady, choć w saloniku u Petra zasiadł chłopak dotknięty porażeniem mózgowym i w towarzystwie Jany Vobornikovej, oficjalnej tłumaczki praskiego starostwa, opowiadał o swoich wrażeniach z memoriału. Praski klub otwiera się na młodzież. Niesłychane, aby ciężko chorego młodzieńca zaprosić na kolacyjkę do dyrektora Ondrasika, nie żałować strawy i czasu, aby obudzić w człowieku nadzieję na lepszy żywot i częstszy uśmiech. Niesłychane w czasach, gdy większość ludzkości cierpi na raka duszy.

Urok speedwaya lat osiemdziesiątych. Finał Drużynowych Mistrzostw Świata z roku 1978 z udziałem między innymi Petra Ondrasika:

Petr Ondrasik, który pamięta Hrabalowskie "nasienie złe, głupie, występne" pragnie choć w maleńkim wycinku zachować piękno ludzkiego bytowania. Petr, uczestnik finałów światowych na Wembley (1978) i Ullevi (1980 i 1984), rezerwowy w finale na Stadionie Śląskim (1979)… Petr, człowiek, który użyczy dachu nad głową zbłąkanym duszom, podróżnym rzuconym na pastwę wielkiej tułaczki. Dobry człowiek Petr… Wymarzył sobie, żeby ściągnąć do klubu Tomasa Topinkę. Wie, że Tomas ma rękę do młodzieży, że potrafi w przystępny sposób przekazać wiedzę, nauczyć ślizgu kontrolowanego, a jak będzie trzeba to i wsiądzie na traktor. Topinka i Dugard - dwa marzenia Ondrasika. Dugard, ale nie Bob, słynny traktorzysta i jegomość wydeptujący dla żużla ścieżki w krętych telewizyjnych korytarzach, tylko Martin, nauczyciel młodzieży. Gdyby tak w Pradze, na Markecie, zainstalować przepiękny maleńki tor, jakby żywcem przeniesiony z leśnych ostępów pod Arlington… Taki, na którym żużlowego abecadła uczyli się Eddie Kennett, Lee Richardson i Dean Barker… Rozmarzył nam się Petr, a benedyktyni z pobliskiego klasztoru uderzyli w dzwon. Czas na zadumę, listki przyprószyły tor, brama wjazdowa na stadion zaskrzypiała, pewnie córka Petra – Jana opuszcza Marketę. Zapada zmrok, z obrazów Alfonsa Muchy wydobywa się czarodziejskie piękno. Teraz warto przycupnąć przy praskim bruku i wsłuchać się w muzykę Antonina Dvoraka…
[nextpage]
Pochmurny listopadowy poranek. Praha żyje finałem Pucharu Davisa: Czechy - Hiszpania. Jaromir Jagr, Jana Novotna, Ivan Lendl, Pavel Slożil, Tomas Smid i Honza Kodes odliczają godziny dzielące od inauguracyjnego starcia: Radek Stepanek - David Ferrer. A na przystanku tramwajowym Brevnovsky Klaster, starsza babuleńka pyta o drogę na cmentarz. Na głowie chusta, która przypomina apaszkę jaką przed laty zakładali Jack Young, Joachim Maj, Barry Briggs, Marian Kaiser, Freddie Williams i Tadeusz Teodorowicz. Starsza pani, rodowita prażanka kojarzy, że cmentarz jest niedaleko stadionu, na którym po II wojnie światowej rzucano oszczepem, biegano, skakano w dal i pchano kulę. Pamięta też, choć przez mgłę, że wiatr bardzo przeszkadzał lekkoatletom, dlatego królowa sportu opuściła piękne wzgórze, a na stadionie zagościł speedway. Ruda Hvezda Praha… Ach, gdyby tak usiąść na opustoszałym praskim stadionie i odtworzyć na poczciwym patefonie "Vjezd gladiatoru" czechosłowackiego kompozytora, rodowitego prażanina, Juliusa Fucika (fonetycznie Fuczika)… Kto wie czy oczyma wyobraźni nie ujrzelibyśmy romantyków ścigających się 9 czerwca 1928 roku na Letnej... Zamknęlibyśmy oczy, a chwilę później ukazałby się kadr ze stadionu na Strahovie, gdzie po przeprowadzce z ulicy Letnej, plocha draha potrafiła przyciągnąć na trybuny 250 tysięcy widzów. Był 1933 rok… Niesłychane, ale "Vjezd gladiatoru" cieszył się taką popularnością, że każde zawody zespołu Wembley Lions poprzedzała melodia skomponowana przez Juliusa Fucika… Pomyśleć, że wielki Walijczyk, Freddie Williams, dwukrotny indywidualny mistrz świata wychodził na tor w rytm muzyki, która zrodziła się w głowie Fucika w 1899 roku… Niepojęte, urocze, niewiarygodne stało się faktem jak napisałby król pióra, Bohumil Hrabal…

Starsza pani mozolnie wspinała się wzdłuż murów cmentarza, wiatr smagał jej twarz, Tomas Berdych i Jarda Navratil szykowali się na tenisowy bój z Hiszpanami, a głowa nasączała się Jirim (fonetycznie Jirzim) Stanclem (Sztanclem), Vaclavem Vernerem, Jaroslavem Machacem (Machaczem), Romanem Matouskiem (Matouszkiem) i Milanem Spinką (Szpinką)… Przy głównej bramie cmentarza urocza pani głęboko westchnęła, zerknęła na żużlowy stadion i powiedziała: "marzę o tym, aby choć na chwilę cofnąć się w czasie i zobaczyć jak ścigał się Lubos (Lubosz) Tomicek (Tomiczek)… Cóż to były za piękne lata, brałam do plecaka książkę Milana Kundery czy Jana Skvorecky’ego, kromkę chleba i wędrowałam po Pradze" - wspomina pani, której dusza tonie w sentymentalnym klimacie…

Finał Interkontynentalny z udziałem między innymi Tomasa Topinki. Wśród wypowiadających się można zobaczyć obecnego prezesa PZPN Zbigniewa Bońka:

Bramy stadionu pogrążone w głębokim śnie. Jana Ondrasikova robi porządki w biurze, a w klubowym warsztacie Olympu Praha uwija się Tomas Topinka. Nie ma mowy o tym, aby zatopić się w "Święto przebiśniegu" czy przeczytać dzisiejsze wydanie "Dnes"… Czeska żużlowa młodzież liczy na to, że rozwinie skrzydła pod bacznym okiem Tomasa Topinki. Tomas… Otarł się o medal mistrzostw świata juniorów. Najtrudniej występuje się przed własną publicznością… W 1993 roku Topinka zajął ósme miejsce w finale IMŚJ w Pardubicach, a lepsi od niego okazali się tacy zacni dżokeje jak Joe Screen, Mikael Karlsson, Rune Holta, Piotr Baron, Piotr Protasiewicz, Josh Larsen i Tomasz Bajerski… Ambitny Tomas nie załamał się niepowodzeniem na ojczystej ziemi i w 1994 roku walczył jak lew w norweskim Elgane. Miał 12 punktów po pięciu wyścigach, tyleż samo co Crumpie… W barażu lepszy był Jason i brąz IMŚJ przypadł w udziale Australijczykowi. Trzecie podejście Topinki przypominało szturmowanie Cerro Torre w nieprzyjaznej, słynącej z porywistych wiatrów Patagonii… Tampere, Finlandia, 1995 rok, pasjonująca walka z Ryanem Sullivanem, Kai Laukkanenem i Benem Howe’m. Cały kwartet miał 12 oczek po 5 seriach startów. W wyścigu o brązowy medal Topinka przegrał tylko z Ryanem, ale ta porażka oznaczała, że Tomas musiał zadowolić się czwartym miejscem… Crump cieszył się ze złota, srebro wywalczył Daniel Andersson, a Tomas smutny wracał do Czech…

Topinka pamięta jak Tomasz Gollob wyciągał go za uszy w półfinale światowym w 1994 roku rozegranym na praskiej Markecie. Słoneczny lipiec, Praha. Tomek Gollob czarował wówczas świetną jazdą, zdobył 14 punktów, chciał mieć jak najłatwiejszych rywali w finale IMŚ w Vojens, więc wspierał Topinkę, ale Czech nie potrafił wykorzystać taktycznych majstersztyków Polaka. Pamiętny wyścig, który śnił się po nocach Topince. Koszmary Topinki były równe tym jakie przeżywała legendarna Libusza, której we śnie objawiła się scena założenia miasta Praha… Ta sama Libusza, mądra i zacna księżniczka, zrzucała swoich kochanków do Wełtawy…

O ósme, ostatnie premiowane awansem miejsce walkę stoczyli: Greg Hancock, Billy Hamill i Tomas Topinka. Wszyscy zgromadzili po 8 oczek i stanęli do arcyważnego wyścigu. Słońce zaświeciło dla Grega… "Herbie" wjechał do finału, Billy został rezerwowym, a Tomas zwiesił głowę. Dziesiąte miejsce, rozczarowanie, smutek…
[nextpage]
Dziś Tomas jest szczęśliwym człowiekiem. Uznaje Polskę za żużlowy raj, interesuje się freestyle motocrossem, trzymał kciuki za triumf Czechów w Pucharze Davisa (skutecznie) i pamięta kto wygrał turniej o "Zlatą Prilbę" miasta Pardubice w 1996 roku… Tomas Topinka stał wówczas na najwyższym stopniu podium, drugi był fenomenalny król długich torów, Simon Wigg, a trzeci Chris Louis… Co za dzieje.
Tomas jest pragmatykiem, chce być aktywny, dlatego pracuje w klubie Olymp Praha, ale jego dusza ma też romantyczny odcień. Po zakończeniu kariery dopieszczał dwa motocykle. Jeden pozostawi sobie na pamiątkę, aby przypominał mu o dawnych dziejach, a drugi… wystawił na aukcję podczas pożegnalnego turnieju w King’s Lynn. Ogromny zaszczyt: otworzyć sezon na Wyspach Brytyjskich turniejem, który był hołdem dla Tomasa… Jawa, na której Topinka jeździł w sezonie 2010, przepięknie wypielęgnowana przez samego Tomasa, zawędrowała do baru na Norfolk Arena.
Keith "Buster" Chapman, człowiek, który troszczy się o to, aby speedway nie umarł w King’s Lynn, doskonale pamięta pierwsze spotkanie z Topinką. "To był marzec 1993 roku. Tomas przyjechał do King’s Lynn starą, poczciwą Skodą. Motocykle przywiózł na przyczepce, jak dawni mistrzowie… Jego agentką była wówczas Angielka, która wyszła za mąż za rodowitego Czecha sponsorującego Topinkę. Pewnego pięknego dnia zadzwoniła do mnie i powiedziała, że przedstawi mi obiecującego żużlowca. Lubię niespodzianki, więc nie wahałem się ani przez moment. Przyjechałem na spotkanie i nie zawiodłem się. Tomas od początku wywarł pozytywne wrażenie. To porządny chłopak. Grzeczny, dysponował szybkim sprzętem, był zawsze punktualny. Nie przypuszczałem jednak wtedy, że Tomas tak świetnie zaaklimatyzuje się w King’s Lynn, tym bardziej, że pierwsze dni pobytu na Wyspach nie były idyllą" - wspomina Chapman.

Sól… Niby banalne, pójść do sklepu i kupić sól, ale nie w sytuacji kiedy mowa Haszka przestaje być użyteczna i trzeba posługiwać się Szekspirem. Wyjść z domu w portowym miasteczku Sheringham, opuścić bezpieczne gniazdko i kupić sól, skoro w szkole uczono tylko mowy Puszkina? O nie, to zbyt trudne wyzwanie. Tomas Topinka mieszkał wtedy pod jednym dachem z Bohumilem Brhelem. "Nie znałem wówczas ani słowa po angielsku. Lubię przyprawić jedzenie solą, więc pełen nadziei wyruszyłem do pobliskiego sklepu. Rozglądałem się po półkach, ale nigdzie nie mogłem znaleźć grama soli. Brytyjczycy bardzo chcieli mi pomóc. Cóż z tego, skoro nie potrafiłem im wytłumaczyć o co mi chodzi. Imałem się wszystkich prób, ręce bolały, ale poległem. Chcąc nie chcąc, wróciłem do domu, wziąłem do ręki słownik i nauczyłem się jak należy wymawiać sól po angielsku" – śmieje się Tomas. Dziś Topinka włada angielskim w takim stopniu, że mógłby swobodnie obsługiwać klientów zza lady.

Tomas to solidny żołnierz w armii Chapmana. Zadebiutował w King’s Lynn w 1993 roku, a na Wyspach zabrakło go w 2000 i 2012 roku. Prażanin chciał się ścigać w Anglii w 2000 roku, ale nie mógł znaleźć miejsca w żadnym klubie. Z kolei w 2012 roku kilka klubów starało się o to, aby pozyskać Topinkę, ale Tomas nie miał zbytniej ochoty na starty w Wielkiej Brytanii.

Tomas Topinka znany jest kibicom sportu żużlowego w Polsce. Ostatnio można go było również obserwować z brytyjskiej Premier League. Oto jeden z biegów z jego udziałem:

"Angielskie kluby zawsze funkcjonowały inaczej niż szwedzkie czy polskie. Jeśli promotor cię szanuje, to masz gwarancję występu w 45 – 50 spotkaniach w sezonie. Brytyjscy promotorzy doskonale rozumieją, że w sporcie jest jak w życiu: są gorsze i lepsze dni. Nie można zaprogramować nikogo jak maszyny do zdobywania punktów. W Polsce jeśli nie punktujesz i nie jesteś skuteczny, wypadasz ze składu. Na Wyspach zdecydowana większość promotorów toleruje słabsze występy, daje czas na poprawę, nie rozdziera szat kiedy zawodnikowi nie idzie. Wiem, że w Szwecji czy w Polsce można zarobić górę pieniędzy, ale jeśli nie jesteś czołowym żużlowcem świata, to praktycznie margines na błędy nie istnieje" - przyznaje Tomas.

Owszem, nawet na Wyspach bywało tak, że czasami Tomas musiał szukać pracodawcy. W 587 meczach w barwach King’s Lynn Topinka zdobył ogółem 6133 punkty. Imponujące. Co prawda, Czech ścigał się również dla Ipswich, Coventry, Belle Vue i Workington, ale serce Tomasa zawsze biło dla King’s Lynn. W Polsce Topinka reprezentował kluby z Wrocławia, Torunia, Rybnika, Grudziądza i Rawicza. I pomyśleć, że gdyby nie dziadek Honza Kozelka, w żużlowych annałach próżno byłoby szukać Topinki. Dziadek Tomasa był policjantem, a ponadto był członkiem praskiego klubu żużlowego. "Nie wiem czym dokładnie zajmował się w klubie mój dziadek, ale ponad wszelką wątpliwość kochał żużel. Ilekroć nadarzyła się okazja, aby wyjechać do Niemiec czy Polski, nie trzeba było go dwa razy namawiać. Błyskawicznie zasiadał za kierownicą auta. Dziadek Honza nigdy nie jeździł na żużlu, ale świetnie radził sobie na motocrossie. Z wypiekami na twarzy oglądałem trofea, które dziadek zdobył w latach sześćdziesiątych. Nie jestem pewien na 100%, ale wydaje mi się, że dziadek był na zawodach w Stadskanaal, podczas których poważnych obrażeń doznał Zdenek Kudrna. Zdenek zmarł następnego dnia po upadku w zawodach rozegranych na torze trawiastym" - wspomina Tomas.
[nextpage]
Zdenek Kudrna… Król lodowej tafli. Sześć razy zdobył tytuł mistrza Czechosłowacji w wyścigach na lodzie. Dwa razy sięgał po brązowy medal MŚ. Inzell to była świątynia Kudrny. W Republice Federalnej Niemiec, Zdenek wywalczył oba brązowe krążki (1977 i 1979). Był wszechstronnym motocyklistą. W Drużynowych Mistrzostwach Świata na klasycznej szlace sięgnął po brąz. 1979 rok, przepiękny, mistyczny obiekt White City w Londynie. Zdenek, Ales Dryml, Jiri Stancl i Vaclav Verner. Kudrna był już wówczas zaznajomiony z brytyjskimi torami, bo w 1979 roku zadebiutował w barwach Exeter Falcons. W ekipie „sokołów” miał liczne grono rodaków: Alesa Drymla oraz Jana i Vaclava Vernerów. W 1980 roku Zdenek zmienił barwy klubowe i wylądował w Birmingham. Właśnie w Birmingham Kudrna otrzymał przydomek "Kermit", gdyż jeździł w zielonym kombinezonie. Władze Czechosłowacji cofnęły Kudrnie pozwolenie na pracę na Wyspach Brytyjskich w 1981 roku, ale Zdenek, kochający przekorę, wrócił do Anglii w 1982 roku…

Polscy fani doskonale pamiętają Kudrnę z występu w finale światowym na Stadionie Śląskim w 1979 roku. Zdenek zajął wówczas siódme miejsce. Rok wcześniej Kudrna był rezerwowym w finale na Wembley.

Tory trawiaste, przekleństwo jeśli spadnie deszcz… A jeśli już zatnie się manetka gazu, a banda zbliża się w zastraszającym tempie, to tylko Stwórca może wybawić nieszczęśnika. 31 maja 1982 roku Zdenek miał pecha na holenderskim torze. Czechosłowaka przewieziono do szpitala, ale 1 czerwca zacny żużlowiec z Cisovic odszedł do Krainy Wiecznych Łowów…

Tomas Topinka… Rozpoczął przygodę ze speedwayem w wieku 13 lat. Kiedy miał 16 lat, musiał przebijać się przez eliminacje, aby walczyć o tytuł mistrza juniorów Czechosłowacji. "Co za czasy… Wówczas do walki o złoto zgłosiło się ponad 70 chłopaków. Nie było zmiłuj się. Musiałem szybko przyswajać sobie wiedzę, bo konkurencja była silna. W 1991 roku zająłem czwarte miejsce, a w 1992 roku zdobyłem złoty medal" - wspomina Tomas.

Niespodziewane, ale w pełni zasłużone zwycięstwo Martina Dugarda w Grand Prix Wielkiej Brytanii w 2000 roku:

Sukces przyciągnął sponsorów. Jiri Opocensky (Jirzi Opoczensky), pierwszy sponsor Topinki, nagabywał Tomasa, aby spróbował swoich sił w Anglii. Powód? Jiri ożenił się z ową tajemniczą Brytyjką, o której wspominał Keith "Buster" Chapman. Topinka ociągał się, odwlekał w czasie pomysł z wyprawą na Wyspy. Powiedział Jirziemu: może kiedyś spróbuję ścigania się w Anglii… „Kiedyś? - zaoponował Opocensky. W następnym sezonie rozpoczniesz starty na Wyspach. Zostaw to mnie. To pestka" – stwierdził Jiri.
Topinka do dziś nie wie jakich argumentów użył Opocensky, aby negocjacje odbyły się w zawrotnym tempie. "Z tego co wiem, Jiri nakłonił małżonkę, aby obdzwoniła wszystkie brytyjskie kluby. Miał dar przekonywania. W ekspresowym tempie umówił mnie na spotkanie z "Busterem". Przyjechałem do Anglii w marcu 1993 roku. Pokazałem, że umiem płynnie przejechać po torze King’s Lynn, a Chapman zaczął mnie chwalić. "Buster" powiedział, że widzi mnie w składzie ekipy z Saddlebow Road. Musiałem jedynie poczekać na pozwolenie na pracę. W lipcu zadebiutowałem w barwach King’s Lynn" - Tomas tonie w sentymentalnym nastroju…

Zaczęło się od czwórmeczu w Ipswich. Jedno oczko na koncie Topinki… Potem nadszedł czas, aby złożyć wizytę na torze Areny - Essex. Znów jeden punkt. Skromny dorobek. Na domiar złego, Topinka złamał obojczyk i wylądował w szpitalu… "Chapman zrobił wszystko, abym podjął leczenie w klinice Briana Simpsona w Ipswich. Po dwóch tygodniach mogłem usiąść na motocykl. Pech chciał, że w meczu z Belle Vue Aces Manchester upadłem na pierwszym wirażu i znów złamałem obojczyk! Anglia - szkoła życia. Ten upadek zdarzył się na tydzień przed finałem IMŚJ w Pardubicach. Ponownie odwiedziłem Briana Simpsona, leczyłem się przez 3 - 4 dni, wystąpiłem w finale, ale zaliczyłem upadek po lekkim dzwonie z Joe Screenem. Pokonałem Screena w powtórce. To był jedyny punkt jaki "Maszyna" stracił w drodze po złoto IMŚJ" - wspomina Tomas.
Listopadowy dzień chylił się ku końcowi. Portier zamykał bramę stadionu Marketa, Tomas opuścił warsztat. Radek Stepanek przegrał pierwszy mecz na otwarcie finału Pucharu Davisa z Davidem Ferrerem. A Petr Ondrasik, wertował kronikę występów Topinki na Wyspach i szukał statystyk z toru w Eastbourne… Martin Dugard pojawił się na horyzoncie…

Tomasz Lorek

Komentarze (9)
avatar
szogun
18.04.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
łał, ale komentów. Czyzby trudno się to czytało kibicom... 
avatar
Miroslaw Spychalski
16.04.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Škvorecky miał na imię Josef. 
avatar
Nevermore
15.04.2013
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Rzeczywiście, bardzo kwiecisty felieton, chciało by się przytoczyć słowa starej piosenki "Na wiosnę kwiatki rosną i kwitnie miesiąc maj", ale nie będę się pastwił nad Tomaszem.
Mniej tematów po
Czytaj całość
medaliks
15.04.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Żółkniejące..? a nie przypadkiem żółknące!?.. 
avatar
Janusz Geniusz z Madery
14.04.2013
Zgłoś do moderacji
3
1
Odpowiedz
Nie, nie, nie. Nie (jeszcze raz). To jest bardzo źle napisany felieton. Kwiecistość sprawdza się w kwiaciarni. Przeczytałem 3-4 zdania i miałem bardzo, ale to bardzo serdecznie dosyć. Zawiłość Czytaj całość