Łukasz Sówka już po zakończeniu sezonu 2012 zapowiadał, że w grudniu wybiera się do Stanów Zjednoczonych. Pierwotne plany wyjazdu wiązały się z występem w turnieju Monster Energy World Speedway Invitational. - Miałem startować w tej imprezie, ale nie zwolniło się żadne miejsce. Pojechał ostatecznie Fredrik Lindgren. Dla mnie miejsca zabrakło, ale nie żałuję tej eskapady. Głównym jej celem było spotkanie z Carlem Bloomfeldem. Mieliśmy jeszcze do dogrania kilka spraw związanych z przygotowaniem mojego sprzętu do sezonu 2013. Przy okazji obejrzałem sobie zawody w City of Industry - powiedział dla SportoweFakty.pl Łukasz Sówka.
Żużlowiec PGE Marmy Rzeszów był pod wrażeniem turnieju Monster Energy World Speedway Invitational. - Niesamowity tor. Tak krótkiego obiektu jeszcze nie widziałem. Nic więc dziwnego, że Amerykanie dominowali na nim. Wiedzieli, jak tam się jeździ. Dla Europejczyków było to całkiem nowe doświadczenie. Zupełnie inny żużel - przyznaje 19-latek.
- Zawody obejrzało kilka tysięcy widzów. Myślę, że była to świetna promocja żużla w Stanach Zjednoczonych. To co zapamiętam z tego turnieju, to mnóstwo upadków. Naprawdę ciężko zawodnikom było pokonywać płynnie łuki tego krótkiego toru. Obejrzenie takich zawodów z boku to także cenne doświadczenie - dodaje Łukasz Sówka.
Kilkunastodniowy pobyt w Stanach Zjednoczonych Łukasz Sówka wykorzystał także na turystykę. - Zobaczyliśmy kilka pięknych miejsc. Byliśmy m.in. w Los Angeles, Las Vegas, San Francisco. Największe wrażenie zrobił na mnie mecz NBA. Miałem okazję zobaczyć na żywo pojedynek Lakersów. Niesamowita sprawa. Znakomite widowisko, kapitalna atmosfera i 22 tysiące widzów na trybunach - wspomina żużlowiec PGE Marmy Rzeszów.