Na trybunach nie ma podziałów - rozmowa z Markiem Baltem, częstochowskim posłem

Zasiadają w sejmowych ławach, lecz często zamieniają je na trybuny stadionów. Żużlowi kibice są także wśród parlamentarzystów. Jednym z nich jest częstochowianin Marek Balt - poseł SLD.

Aleks Jovičić: "W tygodniu" zasiada pan w sejmowych ławach, zaś w niedzielę na trybunach "Areny Częstochowa". Sport jest dobrą odskocznią od świata polityki?

Marek Balt: Tak, zdecydowanie sport jest bardzo dobrą odskocznią od spraw polityki i trudów codzienności. Podczas meczu nie da się myśleć o niczym innym, jak tylko o zmaganiach zawodników. Zwłaszcza kiedy walka na torze jest zacięta, a zawodnicy jadą kierownica w kierownicę.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie nowy fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

Jak wiadomo, posłów jest 460. Dużo wśród was jest kibiców, związanych ze swoimi drużynami? Czy jest z kim porozmawiać o żużlu?

- Jestem członkiem dwóch zespołów parlamentarnych, które zajmują się sportem. Pierwszy dotyczy spraw promocji badmintona, a drugi to właśnie ten do spraw żużla. W zespole ds. promocji żużla współpracuję z moim kolegą klubowym, Ryszardem Kaliszem z Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Przewodniczącym jest poseł Jan Dziedziczak z Prawa i Sprawiedliwości, z którym prawie w ogóle się nie zgadzam w sprawach politycznych, ale w temacie żużla wspieramy się ramię w ramię.

Będąc świadkami posiedzeń, rozmów polityków czy wywiadów można odnieść wrażenie, iż nie zawsze bywacie dla siebie mili, a słowo "kolega" jest jedynie terminem umownym. Jednak gdybyście tak mieli wspólnie usiąść na trybunach, to pewnie jakiekolwiek podziały zniknęłyby natychmiast?

- To prawda. Tak jak wcześniej mówiłem, bardzo często ostro ze sobą polemizujemy na arenie politycznej w sprawach, które nas różnią, ale jeśli spotykamy się na meczach, to tam obowiązuje "pakt o nieagresji" i panuje sportowa atmosfera. Zawsze sobie gratulujemy dobrej postawy drużyn, którym kibicujemy. Ale o polityce na trybunach nigdy się nie rozmawia.

Stadion jest miejscem, gdzie nawet wśród polityków znikają podziały
Stadion jest miejscem, gdzie nawet wśród polityków znikają podziały

Pamięta pan jak zaczęła się pana przygoda z żużlem?

- Bardzo dobrze pamiętam. To były czasy, gdy miałem kilka lat. Ojciec zabierał mnie na mecze Włókniarza, gdzie triumfy świętował brawurowo jeżdżący Józef Jarmuła. Do dziś pamiętam zapach, który roztaczał się na stadionie. Myślę, że właśnie wtedy uzależniłem się od "czarnego sportu". Uważam też, że ta miłość przeszła z ojca na syna. Mój ojciec trenował między innymi z Markiem Czernym, który tragicznie zginął w wypadku na torze.

Jak podoba się panu skład Włókniarza Częstochowa na nadchodzący sezon 2013?

- Ten skład bardzo mi się podoba. Włókniarz nawet w słabszym zestawieniu, walcząc z ewidentnie silniejszymi rywalami nigdy nie odpuścił ani jednego biegu, ani jednego meczu i pokazywał pazury lwa! Wynik jest bardzo ważny, ale dla mnie ważniejsza jest wola walki, a ona była zawsze w naszych zawodnikach i to potrafię to docenić. Jestem im za to bardzo wdzięczny.

Nie sądzi pan, że bardzo nieobliczalna grupa zawodników? Dosyć pewni Grigorij Łaguta  i Emil Sajfutdinow, ale też młody Michael Jepsen Jensen i zmierzający ku końcowi kariery Rune Holta. Do tego Rafał Szombierski, który pewnie nie jest ulubieńcem bukmacherów.

- Pamiętajmy że Grigorij Łaguta i Emil Sajfutdinow to gwarancja walki do ostatniego łuku i do ostatniej prostej. To jest duża dawka wielkich emocji na "Arenie Częstochowa". Myślę, że pozostali zawodnicy Włókniarza będą starali się równać do naszych liderów. Mam nadzieję, że Rune Holta przypomni sobie swoje najlepsze czasy, kiedy święcił triumfy jeżdżąc z lwem na piersi. Mam również nadzieję, że forma naszych młodych żużlowców ustabilizuje się i przyniosą radość naszym kibicom.

Zdaniem posła Grigorij Łaguta i Emil Sajfutdinow dostarczą wielu emocji częstochowskiej publiczności
Zdaniem posła Grigorij Łaguta i Emil Sajfutdinow dostarczą wielu emocji częstochowskiej publiczności

Włókniarz przechodzi renesans. Na mecze przychodzi już więcej ludzi, a klub po prostu jest bardziej widoczny w mieście. Myśli pan, że szczyt popularności "czarnego sportu" w mieście dopiero przed nami?

- Podoba mi się bardzo dobra współpraca jaką klub prowadzi z miastem. Szczególnie trafiony jest pomysł pomalowania autobusów miejskich w barwy częstochowskich klubów sportowych. To stała, ruchoma reklama, informującą mieszkańców o zmaganiach sportowych.

Co według pana spowodowało tak znaczną poprawę sytuacji?

- Zmiana władz w klubie dała mu nową energię. Nowi sternicy w drużynie jasno określili priorytety i wystąpili konstruktywnie o pomoc miasta, rozumiejąc też warunki ekonomiczne w jakim ono dziś funkcjonuje. To doprowadziło do tego, że prezydent miasta Krzysztof Matyjaszczyk mógł zrealizować pakiet pomocowy dla klubu, włącznie z przekazaniem stadionu w zarządzanie.

[nextpage]

A teraz z pozoru banalne pytanie, choć niejednemu przysparza trudności. Który żużlowiec jest pana ulubionym i dlaczego akurat ten zawodnik?

- Mam trzech takich żużlowców. Pierwszy to Józef Jarmuła, jego brawura i widowiskowa jazda jest dla mnie fascynująca do dzisiaj. Drugim jest Sławek Drabik, który całą karierą pokazywał charakter i miłość do drużyny z pod znaku lwa. Trzecim jest Grigorij Łaguta, którego łączy z poprzednikami oddanie dla zespołu i walka do ostatniej prostej.

Józef Jarmuła jest idolem Marka Balta
Józef Jarmuła jest idolem Marka Balta

Częstochowianie uważają, że z miejskiej kasy wpływa za mało środków na sport. Z pewnością wie pan o tym, że w innych miastach kwoty te są większe...

- Bezpośrednio to są kwoty rzędu kilku milionów złotych, ale pośrednio miasto utrzymuje wszystkie obiekty sportowe, które klubom wynajmuje, dając dopłaty na ich utrzymanie. Zapewnienie bytu wielu obiektów sportowych kosztuje bardzo dużo i tymi kosztami nie są obciążone kluby.

Stadion Włókniarza będzie areną zmagań półfinału Drużynowego Pucharu Świata. Czym według pana miasto może zaimponować kibicom zza granicy? To chyba pierwsze sportowe wydarzenie międzynarodowe tej rangi pod Jasną Górą.

- Mamy przepiękny stadion, o którym może tylko pomarzyć wiele klubów żużlowych na świecie. Mamy najlepszych kibiców w Polsce. Mamy też wiele ciekawych miejsc, którymi można się pochwalić, jak choćby największe muzeum monet i medali poświęconych Janowi Pawłowi II czy skansen archeologiczny na Rakowie, gdzie udokumentowane jest rozwinięte osadnictwo z VI w p.n.e. Z czasów, kiedy rozwijała się cywilizacja śródziemnomorska.

Patrząc na składy drużyn ENEA Ekstraligi widać, że "Lwy" są w gronie faworytów do walki o medale. Myśli pan, że to właśnie zespoły z Częstochowy, Torunia i Zielonej Góry podzielą "krążki" między sobą?

- Wierzę, że nasza drużyna jest głodna wielkiego sukcesu, na który czeka od lat. Ale wiem też, że konkurencja w walce o medale będzie duża. To bardzo prawdopodobne, że te trzy zespoły zdominują tegoroczne zmagania na żużlowych torach.

W jaki sposób pana zdaniem wypromować sport żużlowy. Mimo corocznych sukcesów naszych reprezentantów popularność dyscypliny jest wciąż mała...

- Myślę, że wielu kibiców idzie na łatwiznę, i zamiast na stadionie zagrzewać do walki zawodników, wybiera wygodne kibicowanie przed telewizorami. Cieszę się jednak, że żużel utrzymał status sportu, który najlepiej ogląda się bezpiecznie całą rodziną. Na ten aspekt podczas promocji trzeba kłaść nacisk, bo to zachęca nowych kibiców do uczestnictwa w niesamowitej atmosferze podczas zmagań na naszych arenach.

Źródło artykułu: