Robert Noga - Żużlowe podróże w czasie: Dzieje lodowej "drużynówki"

Za niespełna trzy tygodnie motorowa impreza zimy w naszym kraju - finał Drużynowych Mistrzostw Świata w wyścigach na lodzie. To dobry moment aby przypomnieć krótko historię tej imprezy.

W tym artykule dowiesz się o:

Dzieje Drużynowych Mistrzostw Świata w ice racingu sięgają przełomu lat 70-80 tych minionego wieku, jest to więc impreza stosunkowo młoda. Indywidualne zmagania lodowych gladiatorów są o kilkanaście lat starsze. Pierwszy finał lodowej drużynówki odbył się w ZSRR w 1979 roku. Przypomnijmy jego wyniki, w końcu była to impreza, jakby nie patrzeć, historyczna. Zwyciężyli gospodarze, zawodnicy Związku Radzieckiego. Tercet: Siergiej Tarabanko, Anatolij Gładyszew, Anatolij Bondarenko wywalczył 59 punktów. Nie było to niespodzianką, ice racing to przecież niemal narodowy rosyjski sport. Tarabanko, w momencie zdobycia tytułu Drużynowego Mistrza Świata miał już na koncie aż cztery tytuły indywidualnie, był chyba najlepszym zawodnikiem na świecie w tej odmianie wyścigów torowych w latach 70-tych. Bondarenko został indywidualnym mistrzem świata w tymże 1979 roku, a rok wcześniej był drugi za Tarabanką. Trzecie miejsce zajął wówczas… Gładyszew! Czy można się zatem dziwić, że gospodarze wygrali jak chcieli? Drugie miejsce na podium zajął duet Czechosłowacji, w którym pierwsze skrzypce grał niezapomniany Zdenek Kudrna. Ten fantastycznie wszechstronny zawodnik jeździł z sukcesami zarówno na torach lodowych, jak i na żużlowych- klasycznych, długich i trawiastych. Trzy lata po finale który wspominamy zginął podczas zawodów na trawie. Kudrna zdobył aż 28 punktów, natomiast 14 dorzucił jego partner Jiri Jirout. Trzecie miejsce w debiutanckim finale zajęli Niemcy z dorobkiem 38 punktów, z których aż 32 zdobył Leonard Oswald! Helmut Weber dorzucił 6, a rezerwowym był Albert Sticl. W turnieju brały udział jeszcze ekipy (w kolejności zajętych miejsc): Szwecji, Austrii, Finlandii oraz Holandii. Dominacja Rosjan trwała przez kilka następnych sezonów wygrali kolejne finały rozegrane w holenderskim Eindhoven-1980, Inzell-1981 oraz Kaliningradzie-1982. Wreszcie w 1983 na torze w ówczesnym Berlinie Zachodnim doszło do sporej niespodzianki. Dominatorzy zajęli dopiero trzecie miejsce. Mistrzami świata zostali Niemcy jeżdżący w składzie Helmut Weber, Max Niedermaier i rezerwowy Gunther Brandt. Gospodarze wywalczyli 55 punktów i zaledwie o jedno oczko wyprzedzili Szwedów, których barw broniła już wtedy żywa legenda ice racingu Per Olov Serenius. Rok później w holenderskim Deventer wygrał ZSRR, a odnotować warto, że do lodowej rodziny dołączył team Wielkiej Brytanii, chociaż zajął zdecydowanie ostatnie miejsce w zawodach. W 1985 roku w Inzell wielki dzień przeżywali Szwedzi. Dotychczas w finałach DMŚ byli w cieniu rywali z ZSRR, czy Niemiec, tym razem jednak w składzie Per Olov Serenius, Eric Stendlund, Tommy Lindgren wywalczyli pierwsze dla Szwecji złoto.

Zatrzymajmy się na moment przy osobie Stendlunda, bo to także przykład zawodnika, który jako jeden z nielicznych w historii potrafił odnosić wielkie sukcesy zarówno na lodzie jak i na żużlu klasycznym. W tej drugiej odmianie w 1989 roku zdobył z kolegami z reprezentacji Mikaelem Blixtem, Perem Jonssonem, Tony Olssonem i Jimmy Nilsenem brązowy medal Drużynowych Mistrzostw Świata, a w 1986 roku wygrał finał Indywidualnego Pucharu Europy w Pardubicach! Ale od tamtego "potopu szwedzkiego", trwa bezwzględna dominacja naszych sąsiadów ze wschodu. Obojętnie, czy występowali pod szyldem ZSRR, czy Wspólnoty Niepodległych Państw w roku 1992, czy następnie Rosji, wygrywali praktycznie jak chcieli. Z dwoma wszakże wyjątkami, które w myśl przysłowia potwierdzają tylko regułę. W obydwu przypadkach mistrzowską koronę wydarli im Szwedzi. Tak było w 1995 roku we Frankfurcie nad Menem i tak było siedem lat później, kiedy potomkowie Wikingów mogli mieć powody do szczególnej satysfakcji ponieważ finałowe zawody odbyły się w rosyjskim Krasnogorsku. W 1990 roku mistrzostwa odbyły się w rozbudowanej formule. Najpierw w Inzell odbyła się runda kwalifikacyjna, a dopiero później finał w Ałma Acie. Dwa lata później rozegrano nawet dwa półfinały w Gallio oraz w Karlstad, które poprzedziły wielki finał w fińskim Oulu. Zarówno miejsca rozegrania zawodów, jak i fakt, że w półfinałach pojawiły się między innymi reprezentacje takich państw jak Włochy, Norwegia czy Francja mogły świadczyć, że lodowe zmagania czeka świetlista przyszłość. Tym bardziej, że w kolejnych zmaganiach pojawili się także Szwajcarzy i Kazachowie, ci ostatni zdobyli nawet brązowe medale w 1995 i 1996 roku. Gwałtowny rozwój jednak nie nastąpił. Już w nowym stuleciu zaczęto nawet eksperymentować, w finałowej stawce pojawił się twór zwany Teamem Europy złożony z zawodników z różnych krajów. Rok za rokiem zmieniają się areny finałowych zmagań, drużyny na drugim i trzecim miejscu podium, jedno wszakże pozostaje niezmienne - absolutna dominacja Rosjan. Jej przykładem mógł być ubiegłoroczny finał rozegrany na nowoczesnym stadionie w Togliatti. Rosjanie w składzie Nikołaj Krasnikow, Daniił Iwanow i Dmitrij Chomicewicz wygrali zdobywając 59 na 60 możliwych punktów. Drugie miejsce tym razem zajęli Austryjacy, a trzecie Czesi. Niebawem finał imprezy, po raz pierwszy w Polsce, w niekwestionowanej stolicy ice racingu w naszym kraju - Sanoku i po raz pierwszy z udziałem reprezentacji biało-czerwonych. Tym samym historia zmagań o drużynowe mistrzostwo świata w tej niezwykle widowiskowej i atrakcyjnej odmianie wyścigów torowych otworzy swój zupełnie nowy rozdział.

Robert Noga

Komentarze (1)
avatar
szogun
13.01.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
I wlasnie to jest problem z zuzlem. ludzie z fimu i wszyscy ą ę mysla ze to jest cos co kreci polaków. moze i garstke kreci, ale problem jest taki ze Fim uwaza to za taka sama czesc wyscigów to Czytaj całość