Powinniśmy dbać o kibiców - rozmowa z Magnusem Zetterstroemem, zawodnikiem Lotosu Gdańsk

Magnus Zetterstroem to lider z prawdziwego zdarzenia. W minionym sezonie ten zawodnik bronił barw Stali Gorzów i w znaczący sposób przyczynił się do awansu swojego zespołu do najwyższej klasy rozgrywkowej. Teraz "Zorro" próbuje dokonać podobnej sztuki z gdańskim Lotosem.

Jarosław Galewski: Niedzielne spotkanie pomiędzy Intarem Lazur Ostrów a Lotosem Gdańsk nie doszło do skutku. Czy to dobra decyzja?

Magnus Zetterstroem: - Nie mam najmniejszych wątpliwości, że to dobra decyzja. Powinniśmy spojrzeć na całą sprawę przez pryzmat bezpieczeństwa zawodników. Wydaję mi się, że tor był tego dnia zdecydowanie zbyt mokry. Należy także zdać sobie sprawę, że wkroczyliśmy w fazę playoff, która jest niesłychanie ważna dla każdej drużyny. Myślę, że wszystko powinno odbyć się na zdrowych zasadach i oba zespoły powinny walczyć w sprzyjających warunkach torowych.

W zeszłym sezonie startowałeś w Gorzowie i głównym rywalem twojego zespołu w fazie playoff był właśnie Ostrów. W tym roku jeździsz w Gdańsku i wygląda na to, że będziecie walczyć z ostrowskim zespołem o drugą pozycję. Historia lubi się powtarzać...

- Lepiej bym tego nie ujął. Masz w stu procentach rację. Kiedy jeździłem w Gorzowie, to zawody z Ostrowem odbywały się zawsze w idealnych warunkach. Nie było mowy o żadnych opadach deszczu. Mam nadzieję, że znajdziemy nową datę spotkania, która będzie odpowiadała zarówno zawodnikom z Gdańska jak i Ostrowa.

Plasujecie się cztery punkty za bydgoską Polonią. Czego zabrakło do ukończenia rundy zasadniczej na pierwszej pozycji?

- Bydgoszcz to niesłychanie silny zespół. Należy pamiętać, że ta drużyna spadła z Ekstraligi, ale większość zawodników z tamtego składu pozostała w zespole. Ciężko jednak powiedzieć, dlaczego byli lepsi w rundzie zasadniczej. Taki jest chyba po prostu sport. Ktoś musi wygrywać.

Wynik bydgoskiego zespołu ciągną Andreas Jonsson i Emil Sajfutdinow, którzy są nie do pokonania na torze w Bydgoszczy. Przyznasz, że posiadanie takich zawodników to wielki handicap...

- Dokładnie tak. To na pewno jeden z czynników decydujących o sukcesie Polonii. Nie zapominajmy jednak o takich zawodnikach jak Rafał Okoniewski, który potrafi spisywać się bardzo dobrze. Bydgoszczanie dysponują także wielkim atutem w postaci swojego toru, na którym bardzo dobrze spisują się ich zawodnicy. To bardzo silny zespół.

Walkę z Polonią należy uznać za zakończoną? Skupiacie się już tylko na walce o drugie miejsce?

- W moim przekonaniu mamy bardzo dobry zespół. Jeżeli wszyscy zawodnicy utrzymają optymalną formę i ominą nas kłopoty z kontuzjami, to na pewno mamy szanse na walkę o drugą, a nawet pierwszą pozycję w ligowej tabeli. Nie da się ukryć, że jesteśmy świetnie dysponowani na torze w Gdańsku. Jestem przekonany, że stać nas na naprawdę skuteczną jazdę w fazie playoff.

Nową twarzą w zespole jest Charlie Gjedde. Czy ściągnięcie tego zawodnika było dobrym ruchem gdańskich działaczy?

- Charlie wykonuje naprawdę dobrą robotę. Na pewno dobrze mieć takiego zawodnika w zespole. To świetny żużlowiec i kumpel. Jego dotychczasowe wyniki oceniam bardzo pozytywnie. Wiele osób pyta, czy Charliemu jest trudno z powodu braku startów w Polsce w pierwszej połowie sezonu. Myślę, że Duńczyk startował wystarczająco dużo w Anglii i Szwecji. Być może poskładanie wszystkiego w całość w Polsce jest odrobinę trudne, ale myślę, że Charlie sobie z tym poradził i punktuje już na dobrym poziomie.

Jak już wspomniałeś, waszym atutem jest bez wątpienia specyficzny tor. W czym tkwi jego sekret?

- Ciężko powiedzieć, ale sam miałem problemy na początku sezonu. W końcu znalazłem jednak optymalne ustawienia swoich motocykli. Gdański tor jest z pewnością nieco specyficzny. Bez wątpienia jest to trudny obiekt dla drużyn przyjezdnych.

W ostatnim czasie tor w Gdańsku jest bardziej przyczepny. Czy to dobre rozwiązanie?

- Myślę, że lepiej startuje się nam na bardziej przyczepnym torze. To zdecydowanie lepsze rozwiązanie.

Jesteś w świetnej formie, ale nie znalazłeś się w reprezentacji na Drużynowy Puchar Świata. Czy to dla ciebie wielki zawód?

- Mam naprawdę dobry sezon, ale reprezentacja to zupełnie inna i długa historia. Jestem rozczarowany, że menadżer naszej narodowej drużyny nawet do mnie nie zadzwonił i nie spytał, czy chciałbym pojechać w reprezentacji. Postawiono na młodych zawodników lub tych mniej zaawansowanych wiekowo w stosunku do mnie. Prawda jest taka, że od niektórych spisywałem się lepiej. Potrafię jednak zrozumieć postępowanie menadżera, który chciał wprowadzić do zespołu młodych żużlowców. Rozpatrując wszystko pod kątem przyszłości szwedzkiego speedwaya, można powiedzieć, że podjęto dobrą decyzję.

Czy jazda w reprezentacji jest dla ciebie rozdziałem zamkniętym?

- Jazda w reprezentacji pozostaje oczywiście nadal marzeniem. Myślę jednak, że lepiej ustąpić miejsca młodym zawodnikom. Jeśli chodzi o mnie, to jestem zadowolony z ilości swoich startów. Mecze w lidze polskiej, angielskiej i szwedzkiej w zupełności mi wystarczają.

Dlaczego nie chciałeś zostać w Gorzowie?

- To nie tak, że nie chciałem zostać w tym klubie. To przecież świetna ekipa ze znakomitymi kibicami. Wszyscy, począwszy od osób w klubie a na fanach skończywszy, byli wobec mnie bardzo w porządku. Ja po prostu nie chcę jeździć w Ekstralidze i nie będę tego ukrywał. Myślę, że mogę dać z siebie więcej na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej.

Skąd takie podejście?

- Naprawdę nie wiem. Wynika to z faktu, że chyba lubię być liderem lub silnym punktem swojego zespołu. Zdaję sobie sprawę, jak trudno jest w Ekstralidze. Starty w najwyższej klasie rozgrywkowej w waszym kraju to naprawdę duży krok w przód. Jestem zadowolony ze swojej obecnej sytuacji.

Wielokrotnie podkreślałeś, że ubiegłoroczna rywalizacja w finale playoff była niesamowita. Czy wydarzenia związane z aferą korupcyjną nie zmieniły twojego punktu widzenia?

- Nie przykładam do tego większej wagi, ale na pewno szkoda, że tak się stało. Jestem naprawdę zaskoczony, że ostrowski klub powrócił po tych wydarzeniach w tak dobrym stylu. Zawsze wspominałem dobrze tutejszą publiczność. Nadal mają świetny zespół, który walczy przez cały sezon. Mam nadzieję, że klub pozbył się już ludzi, którzy byli odpowiedzialni za tamte wydarzenia. Myślę, że pracę w klubie powinny zacząć nowe osoby i robić to z pełnym zaangażowaniem, a wtedy Ostrów na pewno będzie należał do liczących się klubów w Polsce.

Cała ta sprawa stawia speedway w negatywnym świetle. Bardzo często mówi się, że żużla jest zdecydowanie za mało w mediach. Po tych wydarzeniach było o nim głośno. Szkoda tylko, że w taki sposób...

- Zgadza się. Masz w stu procentach rację. Takie rzeczy zdarzają się także w innych dyscyplinach sportu. Spójrz na konkurencje olimpijskie. Tam także zdarzają się oszustwa i stosowanie środków dopingujących. Nie zmienia to jednak faktu, że szkoda takich sytuacji. Byłoby idealnie, gdyby zawsze w walce fair play wygrywał najlepszy.

Zostawmy już ten temat. Wielu kibiców w Ostrowie mówiło, że Peter Karlsson jest jak wino - im starszy tym lepszy. W twoim przypadku jest dokładnie tak samo. Co jest kluczem do jazdy na tak wysokim poziomie przez długi czas?

- Przede wszystkim cieszę się z tego, co robię. Speedway daje mi cały czas wiele radości. Mam wokół siebie niesamowitych ludzi i rodzinę, która wspiera mnie na każdym kroku. Można to porównać do codziennego życia. Dopóki twoja praca sprawia ci przyjemność, to chętnie ją wykonujesz. Dokładnie tak samo jest w moim przypadku. Jeśli coś cię męczy, to warto się nad tym zastanowić. Mój sposób na sukces jest prosty. Staram się dobrze odżywiać i dbać o dobrą formę fizyczną poprzez częste bieganie. Czuję, że walczę tak samo, jak w wieku 16 lat.

I jak długo to jeszcze potrwa?

- (śmiech) Nie mam pojęcia. Na to pytanie nie ma chyba odpowiedzi. Będę jeździł tak długo, jak długo ten sport będzie sprawiał mi przyjemność. Warunkiem jest także osiąganie dobrych wyników.

A wiesz już, co będziesz robił, kiedy zamkniesz rozdział pod tytułem jazda na żużlu?

- Jasne, że tak. Pojadę na Bahama, zrobię sobie drinka, usiądę na pięknej plaży i będę totalnie zrelaksowany (śmiech). A tak na poważnie, mam kilka pomysłów. Posiadam kilku sponsorów i być może będę pracował dla jednego z nich. W tej chwili ciężko powiedzieć coś więcej. Zajęcie na pewno się znajdzie, ponieważ zawsze jest wiele rzeczy, które można robić.

Posiadanie w zespole takiego człowieka jak ty to wielki skarb. Jeździsz świetnie na żużlu, ale stwarzasz także znakomitą atmosferę w drużynie, dbasz o kontakty z kibicami. A co najciekawsze, to wszystko trwa już od wielu lat...

- Nieskromnie powiem, że taki właśnie jestem. Jak powiedziałeś, dobra zabawa jest dla mnie bardzo ważna. Powinniśmy zdać sobie sprawę, że ludzie, którzy płacą pieniądze, żeby wejść na stadion, są niesłychanie istotni w tej całej zabawie. Gdyby nie było tych kibiców, to prawdopodobnie nie mógłbym jeździć na żużlu i zarabiać pieniędzy. Powinniśmy dbać o fanów. Bardzo ważna jest dla mnie także dobra atmosfera w zespole. Kiedy jestem w dobrym humorze, to znacznie łatwiej o dobry wynik.

Żużel to niesłychanie ciężki kawałek chleba. Jak odreagowujesz stres związany z uprawianiem tej dyscypliny?

- Przede wszystkim należy mieć dobre relacje z ludźmi, z którymi pracujesz. Jeżeli posiadasz w swoim teamie mechaników i inne osoby, na których możesz polegać, to wszystko staje się zdecydowanie prostsze. W wolnych chwilach lubię pojeździć na swoim motocyklu czy też na crossie. Staram się także wychodzić z moją rodziną. Żyję jak normalny człowiek. Próbuję nie myśleć o żużlu 24 godziny na dobę. Wychodzę z założenia, że czasami należy się wyłączyć. Dwie godziny przed zawodami staram się maksymalnie koncentrować, ale zaraz po ich zakończeniu próbuję się wyluzować.

Źródło artykułu: