Piątkowe (28.02) treningi przed niedzielnym konkursem indywidualnym na skoczni normalnej podczas MŚ Trondheim 2025 nie były udane dla Piotra Żyły.
"Wiewiór" tylko w pierwszym treningu spisał się na miarę swoich możliwości, zajmując 8. miejsce (97,0 m). W dwóch kolejnych seriach było jednak dużo gorzej - 33. miejsce (95,0 m) i 32. pozycja (95,0 m).
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak przyszedł do poprawczaka. Straszne, jak zareagował jeden z chłopców
Jak poinformował w serwisie X dziennikarz Kacper Merk, niewiele brakowało, a Żyła nie miałby okazji zaprezentować się na treningach w Trondheim. Okazało się, że 38-letni skoczek... zapomniał akredytacji. Na szczęście udało się opanować sytuację.
"Piotr Żyła w Eurosporcie - mało spóźniliśmy się dziś na trening. Wyjechaliśmy z hotelu dwie godziny wcześniej, jedna droga zamknięta, na drugiej korek, trzecia jednokierunkowa. A na koniec zapomniałem akredytacji z auta i musiałem uwiarygadniać się mObywatelem" - napisał Merk na portalu społecznościowym.
- Mam nadzieję, że mój plan tu wypali. Zrealizować, to co mam do zrealizowania. O trzecim z rzędu tytule mistrzowskim nie myślę, bo w tym sezonie bywało różnie. Chciałbym skoczyć swoje i pokazać fajną formę - przyznał Żyła na antenie Eurosportu.
Indywidualny mistrz świata na skoczni normalnej z 2021 i 2023 r. odniósł się też do problemów z akredytacją. - Idziemy w stronę skoczni i słyszymy: "Nie, nie, nie możecie tu wejść". No chyba sobie żartowali, zaraz mieliśmy rozpocząć trening. Zapytali wtedy o akredytację... "O ku..., chyba nie mamy" - dodał 38-latek.
W tym krytycznym momencie przydała się aplikacja mObywatel, dzięki której Żyła mógł potwierdzić swoją tożsamość i został ostatecznie wpuszczony na skocznię w Trondheim.
Powinni jego spytać ile jest 3 5 lub czy Chiny są stolicą Norwegii...