Sezon 2012 w Grand Prix już nie raz nas zaskakiwał i tak może być do samego końca walki o tytuł indywidualnego mistrza świata w tym roku. - Faktycznie może tak być, że nie tylko ostatni turniej w Toruniu, ale nawet finałowy wyścig tych zawodów zadecyduje o tytule mistrzowskim - potwierdza w rozmowie ze SportoweFakty.pl Jarosław Hampel.
Zapytany, na kogo stawia - Chrisa Holdera czy Nickiego Pedersena - unika deklaracji. - Nie odpowiem na to pytanie. Zresztą pewnie nikt nie jest w stanie przewidzieć, który z nich wygra. Ten sezon zaskakiwał nas już tyle razy, że wszelkiego rodzaju prognozy biorą w łeb - uważa Hampel.
Żużlowiec Unii Leszno nie liczy się już w walce nie tylko o medale, ale nawet o utrzymanie w cyklu Grand Prix. - Nie oznacza to jednak, że nie zamierzam powalczyć w ostatnim Grand Prix o najwyższe cele. Bardzo chciałbym dojechać jak najdalej w Toruniu i miłym akcentem zakończyć sezon w Grand Prix - podkreśla.
Polak jest jednak zadowolony, że tegoroczny cykl Grand Prix był tak wyrównany i ciekawy. - Nie chcę typować, kto zostanie mistrzem świata, ale sytuacja przed Grand Prix w Toruniu jest dobra dla speedway'a. Emocji i walki będzie sporo. Lepszego finiszu kibice nie mogli sobie wymarzyć. Zapowiada się jedna z najbardziej frapujących końcówek sezonu żużlowego ostatnich lat - kończy nasz rozmówca.
Jarosław Hampel w tym sezonie dwa razy stał na podium w Auckland i Lesznie. Po Grand Prix Europy był nawet liderem klasyfikacji przejściowej cyklu. Niestety, kontuzja jakiej nabawił się już w pierwszym wyścigu Grand Prix Danii wykluczyła go ze startu z prawie połowy turniejów tegorocznego cyklu. Polak jednak wierzy, że nie zabraknie go w przyszłorocznym Grand Prix. Hampel powinien być naturalnym kandydatem do otrzymania stałej dzikiej karty do SGP 2013.