W poniedziałkowym finale Brązowego Kasku, Szymon Woźniak zajął najgorsze dla sportowca czwarte miejsce. - Trochę zepsułem ostatni bieg, a w czwartym nie miałem szczęścia. Początek miałem dobry, później jednak czegoś zabrakło przez błędy. Szczęście jest potrzebne w finałach i wielka szkoda, że tak się stało - powiedział bydgoszczanin, którzy z triumfatorem gdańskiego finału, Krystianem Pieszczkiem jeździł jeszcze na miniżużlu. - Absolutnie do tego nie wracam i nie wiążę miniżużla z żużlem klasycznym. To taka różnica, jak pomiędzy tenisem stołowym a tenisem ziemnym - dwa zupełnie inne sporty - stwierdził.
W sobotę w niemieckim Landshut odbędzie się finał Drużynowych Mistrzostw Europy Juniorów. Woźniak nie był awizowany do kadry, ale trener Rafał Dobrucki wobec kontuzji Bartosza Zmarzlika musi dokooptować piątego zawodnika. - Bardzo bym chciał się zaprezentować w kadrze, ale to już trenera oko i zmysły o tym zadecydują. Liczę na to, że trener Dobrucki dostrzeże moje występy i uzna, że mogę być przydatny - wyraził gotowość Szymon Woźniak.