Końcówka będzie należeć do Golloba?

Władysław Komarnicki uważa, że Tomasz Gollob najgorsze chwile w tym sezonie ma już za sobą. Jego zdaniem końcówka rozgrywek może należeć do zawodnika Stali Gorzów.

- Byłem bardzo szczęśliwy, że wybrałem się do Cardiff. Do samego końca zastanawiałem się, czy jechać na te zawody. Nie żałuję, że to zrobiłem. Przede wszystkim miałem okazję na spokojnie porozmawiać z Gollobem i Kasprzakiem podczas kolacji, która miała miejsce dzień przed turniejem. Wiedziałem, że Tomek pojedzie dobrze, bo widziałem w jego oku ten błysk. Znam doskonale tego zawodnika i byłem pewny tego, co się wydarzy. Ważną rzecz powiedział mi też Kasprzak, który stwierdził: panie prezesie pojadę na luzie. To jest niezwykle istotne. Pewnie każdy kibic doskonale wie, jakie mogą być efekty, gdy żużlowiec się nie spina i jedzie bez żadnego obciążenia. Kasprzak zrobił swoje - podsumował Grand Prix w Cardiff Władysław Komarnicki.

Zdaniem Komarnickiego ten występ potwierdza, że Gollob ma najgorsze chwile za sobą. Gdyby tak rzeczywiście było, najbardziej utytułowany polski żużlowiec może jeszcze wiele osiągnąć w tym sezonie. Jego dyspozycja jest również ważna dla Komarnickiego i Stali Gorzów, która w półfinale play off zmierzy się ze Stelmetem Falubazem Zielona Góra. - Uważam, że się nie mylę - jestem przekonany, że Tomasz Gollob będzie miał bardzo dobrą końcówkę. Uważam, że decydująca faza sezonu może należeć właśnie do niego. Widział pan jak on walczył w Toruniu? Nawet kiedy przegrał start z Wardem, potrafił go nie tylko dogonić, ale również bardzo płynnie przejść. To świadczy tylko o tym, że Gollob dogadał się z silnikami, bo to stanowiło jego największy problem - przewiduje Komarnicki.

Podczas spotkania w Toruniu Tomasz Gollob zanotował groźnie wyglądający upadek, po którym fanom czarnego sportu w Gorzowie mocniej zabiło serce. - W parkingu był wiceprezes naszego klubu. Kiedy Tomek wychodził z karetki chwyciłem za telefon i zadzwoniłem. Wiceprezes mnie uspokoił i powiedział: panie prezesie, spokojnie, podam panu Tomka do telefonu. To mnie uspokoiło, bo powiem panu szczerze, że byłem bliski zawału, kiedy zobaczyłem ten upadek. W ostatnim biegu, który nic nie daje, wydarzyło się coś takiego. Najważniejsze, że skończyło się tylko na potłuczeniach - powiedział Komarnicki, który był również zadowolony z jazdy swojej drużyny w niedzielnym meczu w Toruniu. - Zagar miał kolejny dzień konia. Był nie do złapania, jego czasy były znakomite. Gdyby nie ten wypadek i problemy z puchnącą ręką, wygralibyśmy w Toruniu. Jestem o tym przekonany – dodał na zakończenie Władysław Komarnicki.

Źródło artykułu: