Honorowy prezes Stali Gorzów jest bardzo zadowolony z rezultatu, który podopieczni Piotra Palucha wywalczyli w Zielonej Górze. - Zdecydowanie jest to dla nas zwycięski remis szczególnie, jeśli popatrzymy na sytuację przed derbami. Stelmet Falubaz wygrał w Lesznie, a my tam przegraliśmy. Najstarsi górale nie myśleli, że osiągniemy remis w Zielonej Górze. Cieszy mnie też to, że cała drużyna spisała się na medal - stwierdził Władysław Komarnicki w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Rzadko kiedy się zdarza, kiedy Komarnicki chwali stronę zielonogórską. Tak jednak było tym razem. - Trzeba powiedzieć o najważniejszej sprawie. Chciałoby się prosić, żeby zawsze były takie tory, które pozwalają się ścigać. To był pierwszy raz, kiedy przygotowano w Zielonej Górze normalny tor. Dzięki temu byliśmy świadkami pięknego widowiska - powiedział Komarnicki. - Ja się podwójnie cieszę, gdyż w Zielonej Górze odbudował się Tomasz Gollob. To dla mnie bardzo ważne, bo to obecnie jedyny reprezentant Polski ścigający się w Grand Prix i liczę na to, że w Terenzano zabrzmi Mazurek Dąbrowskiego. To był Gollob, którego znamy - świetnie walczący technik. Wreszcie zaczął się uśmiechać - wymienia wyraźnie zadowolony.
W ostatnich latach, szczególnie najważniejszych meczach sezonu drużyna Stali Gorzów wyraźnie nie radziła sobie w Zielonej Górze. Czy to był kompleks Falubazu? - To był kompleks toru, dlatego że był on tam preparowany i nawet miejscowi zawodnicy nie chcieli na nim jechać. Tym razem nawierzchnia była po raz pierwszy normalna, a nie zaorana po łokieć i decydowały umiejętności - przeanalizował Władysław Komarnicki. - Zgadzam się z prezesem Witkowskim. Uważam, że ma rację mówiąc o preparowaniu torów. To największe draństwo, jakie można sobie wyobrazić. Dobijało mnie to i nie mogłem tego ścierpieć. W Gorzowie za mojej prezesury nigdy nie było kombinacji i zawsze miało miejsce piękne widowisko. Niestety preparatorzy zabijają ten sport. Albo robią tor twardy jak beton, albo orają go pod łokieć. W obu przypadkach mamy do czynienia z antysportem, w którym liczy się start, a dalej jest tylko krawężnik i jazda gęsiego - wyraził swoją opinię działacz z Gorzowa Wielkopolskiego.
Patrząc na tabelę ligową, jest duża szansa na to, że w półfinale ENEA Ekstraligi zmierzą się ze sobą właśnie zespoły z Gorzowa i z Zielonej Góry. - Trzeba się modlić i prosić o to, żeby jeszcze raz tor został przygotowany do ścigania, bo inaczej nie będzie to miało wiele wspólnego ze sportem. Dostałem po remisie wiele telefonów z gratulacjami, bo to był jeden z nielicznych pojedynków cieszących ludzi. Tak powinno być w sporcie. W związku z tym, że w innych dyscyplinach nie ma sukcesów, musimy zrobić wszystko, aby polska kadra odzyskała stracony w tym roku tron - ocenił Władysław Komarnicki.
Władysław Komarnicki: Tor w Zielonej Górze po raz pierwszy był normalny
Władysław Komarnicki jest zadowolony z remisu Stali w Zielonej Górze. Uważa on, że ten rezultat był możliwy, gdyż w przeciwieństwie do poprzednich lat, Stelmet Falubaz nie spreparował toru.