Słabość żużlowców Ostrovii na wyjazdach oznacza brak udziału w play-off?

Waleczni i groźni dla faworytów na własnym torze i beznadziejnie słabi na wyjazdach - tacy są w tym sezonie żużlowcy Ostrovii, którzy mają już tylko czysto teoretyczne szanse na udział w play-off.

- Chcemy wygrywać na własnym torze i powalczyć, gdzie się da na wyjazdach - zakładali przed rozpoczęciem tego sezonu działacze beniaminka pierwszej ligi. O ile to pierwsze założenie jest realizowane niemalże w stu procentach, o tyle nigdzie na wyjeździe ostrowianie nie podjęli nawet wyrównanej walki. W Grudziądzu Ostrovia przegrała 29:61, w Gnieźnie 33:57, a ostatnio w Lublinie 32:58.

Przy tak wyrównanej pierwszej lidze, gdzie atut swojego toru ma ogromne znaczenie, bardzo istotne w walce o czołową czwórkę są punkty bonusowe. Póki co, Ostrovia nie zainkasowała żadnego bonusa i - poza ewentualną szansą na to w dwumeczu z Orłem Łódź - nie zanosi się na większą zdobycz. - Na wyjazdach jesteśmy cieniem walecznej drużyny z własnego toru. Moim zdaniem na obcych torach tracimy 70 procent swojej siły. Wydaje mi się, że wynika to z faktu, że w Ostrowie zawodnicy jeżdżą i trenują na dobrze przygotowanym torze, bez pułapek i dziur. Na wyjazdach warunki są znacznie trudniejsze i wtedy zaczynają się nasze problemy - uważa Artur Bieliński.

Ostrovia aktualnie ma sześć punktów, zdobyte w siedmiu meczach. - Bez zwycięstwa u siebie z GTŻ-em Grudziądz i wygranej na wyjeździe, a także bez zdobycia punktu bonusowego, nie mamy co marzyć o czwórce. Nie poddajemy się i walczymy dalej. Do kolejnego meczu mamy jeszcze trochę czasu. Istotny dla układu sił w pierwszej lidze będzie także zaległy mecz w Lublinie pomiędzy Lubelskim Węglem i GTŻ-em Grudziądz - zaznacza Bieliński.

Najrówniej jeżdżącym żużlowcem Ostrovii jest Mariusz Staszewski. Kapitan drużyny na początku sezonu miał sporego pecha z uwagi na defekty i wykluczenia, ale w meczach wyjazdowych jest praktycznie jedynym solidnym punktem ekipy Michała Widery. Totalnym rozczarowaniem na wyjazdach jest Peter Karlsson. Szwed, który w Ostrowie spisuje się bardzo dobrze, na obcych torach nie istnieje. Podobnie sprawa wygląda z Ronnie Jamroży, który w Ostrowie jest często najskuteczniejszy w drużynie, a na wyjazdach traci 50 jak nie więcej procent swojego potencjału, często niestety przez pechowe upadki.

Ostrovia ma jeszcze teoretyczne szanse na miejsce w czołowej czwórce i udział w play-off. Bardziej realny scenariusz dla beniaminka pierwszej ligi to jednak zakończenie sezonu pod koniec lipca na piątym miejscu lub spadek na szóste miejsce i czekanie na mecze barażowe z wicemistrzem drugiej ligi. Przy tak wyrównanej lidze, nawet komplet punktów na własnym torze mógłby nie dać czołowej czwórki, a ostrowianom zdarzyła się minimalna porażka 44:46 z Lechmą Startem Gniezno, co może odbić się na całym sezonie 2012.

Źródło artykułu: