- Wszystkim tym, którzy wieszczyli, że Grand Prix się kończy chciałbym zadedykować wczorajszy turniej w Goeteborgu. Było to jedno z piękniejszych Grand Prix, które oglądałem przez ostatnie kilka lat. Kochamy ten sport, bo gdy wydawało się, że wszystko jest już poukładane i będzie tak, jak ostatnio w Pradze, to nagle zawody w Goeteborgu przewróciły wszystko do góry nogami. To nie jest przypadek, że Lindgren wygrał te zawody. Trzeba powiedzieć, że przygotowywał się on do tej pierwszej wygranej przez wiele lat. To był jeden z bardziej znanych zawodników i nie jeździł w "ogonie" stawki. Zawsze coś mu przeszkadzało. Może nie brak umiejętności, ale pech, który go spotykał - podsumowuje zawody na Ullevi Władysław Komarnicki.
Czwarta tegoroczna runda zmagań o miano najlepszego zawodnika na świecie sypnęła niespodziankami. Po raz pierwszy po wygraną sięgnął Fredrik Lindgren, a do finału awansował także jadący z "dziką kartą" Thomas H. Jonasson. - Czwarta pozycja Jonassona, to dla mnie miłe zaskoczenie. W Gorzowie, jako junior zdobywał pierwsze szlify i zawsze go ceniłem. Bardzo się ucieszyłem widząc jego jazdę w tych zawodach. Byłem nawet trochę zły na Nickiego Pedersena. Nie ważne, czy go pociągnęło, czy nie. Zachował się trochę nie fair i sędzia podjął dobrą decyzję wykluczając go - uważa Komarnicki.
Oczekiwania kibiców zawiedli natomiast biało-czerwoni. Zarówno Tomasz Gollob, jak i Jarosław Hampel nie zdołali awansować do grona półfinalistów. Rozczarował szczególnie Tomasz Gollob. - Nikt nie jest w stanie zakwestionować umiejętności Tomasza Golloba. Myślę, że w pierwszych dwóch wyścigach były widoczne błędy z ustawieniem silników. Bardzo ubolewałem, że Tomek przegrał bodajże na czwartym okrążeniu z Holderem, bo obaj wiemy, że to był już inny Tomasz Gollob w ostatnich biegach. Podejrzewam, że gdyby awansował do półfinału, to znalazłby się także w finale, bo to człowiek, który jak zwietrzy szansę, to potrafi ją wykorzystać. Ten ostatni bieg i przegrana z Holderem bardzo mnie zdenerwowała, bo mógłby jechać dalej w półfinale. Uważam jednak, że Tomasz Gollob nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i szybko się o tym przekonamy. Wszyscy, którzy mówią, że Tomasz Gollob ma spadek formy nie mają racji. Ma on po prostu trochę więcej pecha w obecnym czasie. Jest poobijany dodatkowo po upadku w Szwecji i myślę, że wszystko to złożyło się na to, że pojechał słabo. Jestem natomiast bardzo zaskoczony postawą Jarka Hampela. Po pierwszych biegach, gdzie skrupulatnie przyjeżdżał na drugiej pozycji nic nie wskazywało na to, że w ostatniej gonitwie pojedzie tak słabo i przywiezie zero punktów. To, że nie awansował to tylko i wyłącznie wina tego, że w ostatnim biegu przyjechał czwarty. Wystarczył mu jeden punkt i wszedłby do półfinałów – zauważa ekspert portalu SportoweFakty.pl.
Słabszy występ na Ullevi sprawił, że Gollob spadł na piątą pozycję w klasyfikacji generalnej. Zdaniem Komarnickiego, począwszy od kolejnego turnieju w Kopenhadze, lider gorzowskiej Stali zacznie piąć się w górę klasyfikacji. - Myślę, że w Kopenhadze Tomasz Gollob pojedzie zdecydowanie lepiej. A wszyscy tak naprawdę zobaczą 23 czerwca w Gorzowie, co potrafi ten zawodnik. Jestem wyjątkowo spokojny. Tomek na pewno nie da się wypchnąć z czołówki. Będzie na pewno walczył do ostatniej rundy w Toruniu. Tylko módlmy się, aby nie nabawił się żadnej kontuzji, bo za Tomaszem jeżdżą kibice po całym świecie - kończy Władysław Komarnicki.