- Praga to szczególne miejsce. Będziemy się tam ścigać już po raz szesnasty. Lubię tamtejszy tor i chcę powalczyć o jak najlepszy wynik - zapowiada Greg Hancock. Amerykanin w poprzednim sezonie wygrał na Markecie z dorobkiem 23 punktów, zostawiając w pokonanym polu Jarosława Hampela i Tomasza Golloba. Dziś to jego dwaj najwięksi konkurenci w walce o złoty medal IMŚ. -Sezon jest długi i jeszcze wiele turniejów przed nami. Jednym słabszym turniejem w Lesznie nie można się przejmować. Zresztą, 9 punktów wywalczone w Grand Prix Europy wcale nie uważam za słaby wynik. Koledzy byli po prostu tego dnia szybsi - dodaje obrońca mistrzowskiego tytułu.
Gdyby nie zeszłoroczne zwycięstwo w Pradze, można by zaryzykować stwierdzenie, że Marketa nie jest najszczęśliwsza dla Grega Hancocka. Amerykanin wygrał w Pradze w 1997 roku, był drugi w 1999 roku za Tomaszem Gollobem. Drugi finiszował także w 2002 roku, a później jeszcze tylko raz - w 2008 roku startował w wielkim finale, kończąc zawody tuż za podium.
Kilka turniejów w Pradze aktualny mistrz świata miał bardzo nieudanych. Tak było chociażby w 2001 roku, kiedy skończył turniej z 4 punktami. Podobnie było w 2006 roku, gdy zdobywał tytuł wicemistrza świata. Wówczas 4 punkty w Grand Prix Czech było najsłabszym wynikiem Hancocka w całym sezonie. Jeśli jednak Amerykanin jest w formie - tak jak przed rokiem - potrafi zwyciężyć na każdym torze i także w tę sobotę obrońca tytułu zaliczać powinien się do ścisłych faworytów Wielkiej Nagrody Czech.
ŻYCZĘ TRZECIEGO MIEJSCA TUZ ZA TOMKIEM GOLLOBEM I "PLACZKIEM" HAMPELEM I OCZYWISCIE BEZKOLIZYJNEJ JAZDY
UNIA Z TOBA !