- Rozmawiałem z panem prezesem, że nie mam klubu, chciałem jeździć dalej w Polonii to powiedział, że to go nie obchodzi i mam sobie radzić sam. Bardzo mi było przykro, bo na pogrzebie taty zarzekał się, że nie zostawi mojej kariery, pomoże mi, a tak naprawdę kiedy chodziłem do klubu to go nic nie obchodziło. Pozabierał mi wszystko z Polonii, nie mogę już nawet pojeździć tam na treningu, ani przyjść na stadion - powiedział naszemu portalowi Damian Adamczak.
Marian Dering odpiera zarzuty zawodnika. - Damian opowiada totalne bzdury. Do końca marca uczestniczył we wszystkich przygotowaniach Polonii. Nie był jedynie na obozie w Kołobrzegu - mówi szef bydgoskiego klubu. - Zawodnik korzysta z dwóch kompletnych, klubowych motocykli, trenuje w Bydgoszczy. Nie płaci za paliwo, wynajem toru. Są na to faktury! Do końca marca korzystał nawet na nasz koszt z opieki psychologa. Nigdy nie przekreśliłem tego zawodnika, dlatego został wypożyczony do Orła Łódź.
W zimowej przerwie Adamczak przegrał rywalizację o miejsce w składzie beniamina ENEI Ekstraligi z Szymonem Woźniakiem i Mikołajem Curyło. Być może teraz przez młodego zawodnika przemawia żal. - Bodajże w lutym Jurek Kanclerz (menedżer zespołu - red.) powiedział mi, że nie widzi Damiana w podstawowym składzie Polonii. Odpowiedziałem, że trzeba o tym porozmawiać z zawodnikiem. Nie ja przecież jako prezes zarządu odpowiadam za zespół, za zawodników. To gestia menedżera i dyrektora sportowego, czyli Jurka. W zespole pozostali juniorzy wskazani przez niego. Kilku musiało się z nami rozstać, ale nikt z nich - poza Damianem - nie ma o to pretensji - zakończył prezes Marian Dering.