- Tak. To prawda. Z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że wszyscy nasi zawodnicy otrzymali należne im wynagrodzenie, które wywalczyli na drugoligowych torach. Nie mamy grosza zadłużenia wobec naszych zawodników - powiedział specjalnie dla SportoweFakty.pl Prezes Kolejarza Rawag Rawicz Dariusz Cieślak. - Od wielu lat przestrzegamy pewnych naszych wewnętrznych reguł. Doskonale wiemy ile możemy zawodnikom zaoferować za punkty i tego po prostu się trzymamy. Nie sztuką jest podpisanie kontraktu z zawodnikiem, bo to potrafi zrobić nawet kilkuletnie dziecko. Sztuką jest wywiązanie się z tego co się podpisało. Przecież to co się teraz dzieje w polskim żużlu woła o pomstę do nieba. Wolę być prezesem przedostatniego klubu w Polsce i nie mieć długów, niż wywalczyć lepszą pozycję w lidze i mieć zobowiązania wobec zawodników oraz nieprzespane noce - dodał Cieślak.
Prezes Kolejarza skrytykował prezesów klubów, którzy w jego ocenia są winni temu, że żądania zawodników rosną z roku na rok. - W minionym sezonie wielu prezesów "cwaniakowało" jak to jest cudownie i kolorowo. Nic innego jak niebiański raj. Przecież wynik musi być za wszelka cenę! To ja się pytam: gdzie oni teraz są? Dlaczego w listopadzie nie ma tylu "ochów i achów" jak przed sezonem i w trakcie jego trwania. Wywiady, chwalenie się i inne cuda wianki na kiju! A teraz co? Kilkaset tysięcy długu, zawodnicy oszukani, niepewna przyszłość klubu. Jedyne co pozostało to dobra mina do złej gry. Nie czarujmy się. Za ten bałagan, który obecnie panuje w polskim żużlu odpowiadają tylko i wyłącznie prezesi klubów. Gdyby nie ulegali żądaniom zawodników, a swoje niezaspokojone ambicje na jakiś czas pohamowali byłoby całkiem inaczej. Budżety klubów ekstraligowych w porównaniu do tych z przed kilku lat wzrosły dwukrotnie! Pięć lat temu za 5 milionów zdobywało się mistrzostwo Polski. Teraz ta kwota nie wystarczy nawet na utrzymanie się w lidze. W pierwszej i drugiej lidze nie jest wcale inaczej. To proszę mi powiedzieć kogo to jest wina? Zawodników? Na pewno nie! Winni są tylko ci, którzy te kontrakty podpisywali. A zawodnikom nie powinniśmy się dziwić. Skoro ktoś podbija stawki i daje im o wiele większe pieniądze niż sami oczekiwali, to musieliby być skończonymi głupkami gdyby takiej sytuacji nie wykorzystali - skrytykował prezesów Cieślak.
Co jest głównym powodem problemów środowiska żużlowego? - W środowisku osób kierujących klubami brakuje niczego innego jak zwykłej uczciwości. Podczas rozmów, czy to na stadionach, czy tez podczas różnych spotkań nawzajem się okłamujemy. I najzabawniejsze jest to, że tak naprawdę nie "wpuszczamy w maliny" naszego rozmówcy, tylko samych siebie. Mówimy o przejrzystości finansów i regulaminie finansowym. Przepraszam o czym? Zapewne o regulaminie, który na dzień dzisiejszy wszyscy nauczyli się perfekcyjnie omijać! Na tak zwane przygotowanie do sezonu, przelew do zawodnika pójdzie nie z konta klubowego tylko jednego ze sponsorów. Podpisywane są dwa aneksy i ten prawidłowy trafia w kopercie do Biura Sportu w Warszawie. Ostatnio rozmawiałem z jednym z zawodników, do którego mam bardzo duże zaufanie. Na przysłowiowe "dzień dobry" otrzymał ofertę, która jest dwukrotnie większa niż ta, którą przewiduje wspomniany regulamin. Kilka dni później ten sam prezes, tego samego klubu nawołuje wszystkich do przestrzegania uczciwych reguł gry, bo jak sam stwierdził "ja go przestrzegam"! No ludzie kochani! Tego już naprawdę nie da określić się cenzuralnymi słowami! - grzmiał prezes Kolejarza.
W minionym tygodniu doszło do spotkania prezesów klubów I ligi w Gnieźnie, na którym zaproponowano zmiany do przyszłorocznego regulaminu. To również spotkało się z ostrą krytyką członka GKSŻ. - Co roku zmieniany jest regulamin rozgrywek. Tylko kto żąda tych zmian? PZM? GKSŻ? Przewodniczący Piotr Szymański? Nie! Tego pragną przedstawiciele wszystkich klubów. Według zapewnień wszystkie proponowane zmiany są podyktowane uzdrawianiem polskiego żużla. A tak naprawdę każdy klub chce zmienić tylko to co są w danym momencie jest "niedobre" dla niego. W zeszłym roku miało być jak najwięcej Polaków w zespołach. Przecież w końcu musimy zacząć o nich dbać. Teraz gdy większość polskich zawodników siłą rzeczy zasili ekstraligę i "ucieka" z I ligi z powrotem zaczęliśmy kochać obcokrajowców! Dwóch polskich juniorów, a reszta może być dowolnej narodowości. Naprawdę nie wiem czy w tym momencie śmiać się czy płakać! - zakończył Dariusz Cieślak.