Nikołaj Kokin podsumował sezon Lokomotivu

Lokomotiv Daugavpils zajął piąte miejsce w rozgrywkach I ligi. Trener Łotyszy, Nikołaj Kokin specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl podsumował sezon 2011 oraz opowiedział o planach na przyszły rok.

O sezonie 2011: Podsumowując miniony sezon nie mogę go uznać za udany, ale to tylko na tle poprzednich rozgrywek. Klub opuścili bracia Łagutowie i ich odejście udało się zrekompensować tylko w 50 procentach. Ale nawet takim składem Lokomotiv mógł z powodzeniem walczyć o pierwszą czwórkę w tabeli. Nie udało się z powodu kilku przyczyn. Najważniejszą z nich była kontuzja Maksima Bogdanowa oraz problemy finansowe w trakcie trwania rozgrywek. Nie brakowało meczów, na które z powodów finansowych nie zapraszano obcokrajowców. Dzięki temu nie pogarszaliśmy gwałtownie swojej sytuacji finansowej i teraz spłacamy ostatnie zadłużenia. Ale za to nasi kibice mieli możliwość oglądania wielu ciekawych i trzymających w napięciu do samego końca meczów. Wcześniej mało spotkań na naszym torze było tak wyrównanych, częściej były pogromy. W tym sezonie nasi fani częściej oglądali pojedynku "na styku".

Joonas Kylmaekorpi: To był nasz strzał w dziesiątkę i to były właśnie te 50 procent rekompensaty po odejściu braci Łagutów. Jesteśmy zadowoleni z jego wyników i podejścia do startów. To prawdziwy profesjonalista. Nie brakowało sytuacji, że przypuśćmy mecz jest przełożony na dzisiaj, a on ma zawody wczoraj i jutro - nigdy nie stanowiło to dla niego problemu, zawsze był gotowy i docierał na mecze. Także myślę, że Joonas w tym sezonie prezentował się znacznie lepiej niż kilka lat temu.

Nicolai Klindt i Roman Povazhny: Inny zastępca braci Łagutów - Nicolai Klindt zawiódł na całej linii. Miał punktować na poziomie Fina, ale w rezultacie nic z tego nie wyszło. Nie mogę nie wyróżnić Romana Povazhnego. Nie oczekiwałem od niego takiej jazdy. Myślałem, że to co prezentował rok temu, to jest jego normalny poziom i to dla nas wystarczało. Ale w minionym sezonie znacznie podniósł swój poziom. Roman w tym roku był prawdziwym liderem drużyny.

Maksim Bogdanow i Kjastas Puodżuks: O Maksimie można powiedzieć tyle, że przed kontuzją był liderem drużyny, zdobywał dużo punktów. Dalej kontuzja i opuszczony prawie cały sezon. Bardzo brakowało nam Maksima w składzie drużyny. Kjastas Puodżuks zadziwiał swoją niestabilnością. U siebie prawie wszystkie występy były bardzo dobre. Na wyjazdach nie potrafię określić, że jeździł źle, ale jakoś tak nieprzewidywalnie. Mógł zawalić mecz, mógł też pojechać piękne zawody, jak np. w Gnieźnie, gdzie w ostatnich latach wyraźnie mu nie szło.

Wadim Tarasienko: Oczekiwałem znacznie więcej od niego w tym sezonie. Widać, że bardzo brakowało mu opieki wujka Griszy, który był dla niego jak tata, mama - był wszystkim. Zabrakło opieki i chłopak się rozluźnił. Może jest w tym nasza wina, że zabrakło mu opieki. Ale chłopak jest młody i zdolny, ma papiery na jazdę, musi wyciągnąć prawidłowe wnioski.

Andrzej Lebiediew: Właśnie takiej jazdy oczekiwałem od niego, a może nawet trochę gorszej. To kibice oraz media podnieśli przed Andrzykiem bardzo wysoko poprzeczkę na początku sezonu. To, że tak pięknie prezentował się na treningach, nie musiało oznaczać, że tak samo będzie na zawodach. Tym bardziej w takim wieku. Każdy tor na wyjeździe był dla niego nowym torem. Presję psychologiczną też odczuwał. Wiek juniora skończył Maksim Bogdanow, a Andrzej Lebiediew musiał go skutecznie zastępować. Wszędzie o tym było głośno. Stąd newy, upadki i taśmy. Ale Andrzyk idzie w dobrym kierunku. Dobrze widzi swoje błędy, potrafi nad nimi pracować. Wszystko bardzo dobrze pojmuje.

Wiaczesław Gieruckis i Jewgieniej Karawackis: Obaj nie mogą zaliczyć sezonu do udanych. Ale wszystko było w ich rękach. Obaj mieli szanse na początku sezonu, byli w podstawowym składzie. Przecież walka o miejsce w składzie musi być i tą walkę trzeba wygrywać. Słyszałem opinie, że sytuacja sprzętowa jest u nich gorsza niż u innych, ale temu muszę zaprzeczyć. Wszyscy żużlowcy na klubowych kontraktach mają absolutnie jednakowe warunki sprzętowe, a wyniki różnią się. Chłopaki muszą popracować nad sobą.

Iwan Pleszakow: Na razie wydaje się zbyt słaby na I ligę, ale sprawy regulaminowe mogą to zmienić. Brakowało mu startów w tym sezonie, ale jak będziemy musieli wystawiać do składu dwóch miejscowych juniorów, to sytuacja może szybko się zmienić. Przykład Speedway Ekstraligi, gdzie sypnęło juniorami jak grzybami po deszczu, świadczy o tym najlepiej.

O sezonie 2012: O nadchodzących rozgrywkach nie ma na razie sensu mówić. Wszystko zależy od budżetu. Sytuacja rozjaśni się w okolicach Nowego Roku. Ambicji nam nie brakuje, ale wynik zależy od kasy. Będziemy zachowywać się jak zawsze - nie zamierzamy kontraktować uczestników Grand Prix, chcemy zbudować mocny, waleczny zespół. Za parę miesięcy będzie więcej wiadomo na ten temat.

Komentarze (0)