Iversen w pierwszych swoich czterech biegach wywalczył zaledwie cztery "oczka". Prawdziwą metamorfozę przeszedł dopiero przed ostatnią serią startów, kiedy do swego dorobku dorzucił trzy niezwykle ważne punkty. Przypomnijmy, że za plecami Duńczyka w 24 wyścigu szarżował zaciekle Tomasz Gollob, jadący jako joker. - Nie uważam, że zasługiwałem na to, by pojechać w biegu, który decydował o tym, kto zostanie Drużynowym Mistrzem Świata. To fantastyczne, że udało nam się tego dokonać. W pierwszych swoich czterech biegach zupełnie nie mogłem się spasować, brakowało mi szybkości. Ale każdy spisywał się bardzo dobrze i dzięki temu zdołaliśmy wygrać. Pracowaliśmy na ten sukces jako cały team i robiliśmy to dla siebie, ale też dla kraju. Na co dzień jesteśmy rywalami, ale przez ten tydzień staliśmy się jednością - powiedział po zawodach popularny PUK.
N.K. Iversen: Przez ten tydzień staliśmy się jednością
Niels Kristian Iversen w sobotnim finale Drużynowego Pucharu Świata dla reprezentacji Danii wywalczył 7 punktów. Był więc najsłabszym ogniwem całego zwycięskiego teamu Skandynawów. W początkowej fazie zawodów Polacy zyskiwali sporą przewagę nad Duńczykami właśnie poprzez detronizację PUKa oraz Kennetha Bjerre. Ostatecznie jednak po 24. gonitwie to właśnie obcokrajowiec ZKŻ-u Zielona Góra pofrunął w powietrze, podrzucony przez kolegów z drużyny, po tym, jak zapewnił swej ojczyźnie tytuł.
Źródło artykułu: