Jarosław Hampel: Uczucie postawienia kropki nad "i" było wspaniałe

Polska po raz trzeci z rzędu zwyciężyła w Drużynowym Pucharze Świata. Po dramatycznym początku turnieju, z wielką klasą polscy reprezentanci wywalczyli pierwsze miejsce, pozostawiając w pokonanym polu drużynę Australii, Szwecji i Danii. Jak ocenił te zawody Jarosław Hampel?

W tym artykule dowiesz się o:

- Uczucie postawienia kropki nad "i" w XXIV biegu było wspaniałe. W takim scenariuszu taka końcówka zawodów była wyśmienita. Początek zawodów był dramatyczny, więc tym bardziej musieliśmy walczyć do końca. Ciśnienie było ogromne i presja strasznie mocna. Trzeba być naprawdę mocnym psychicznie by wytrzymać to wszystko i nie popełnić błędu. Mi się to udało, wiedziałem o co jadę i że muszę wiele zrobić żeby później nie było żadnych obaw przed ostatnim biegiem. Cieszę się z tego niezmiernie. A najbardziej cieszy fakt, że wszyscy potrafiliśmy pozbierać się z tego kryzysu, który mieliśmy na początku turnieju. Moim zdaniem nasz problem na początku wynikał z problemów startowych. Każdy z nas jechał wolniej od rywali. Jednak później na szczęście wszystko zatrybiło, zaskoczyliśmy wszystkich swoją postawą, bo właśnie z tego dołu wskoczyliśmy na wyżyny - powiedział zadowolony ze swojego występu Hampel.

W drugim biegu doszło do upadku zawodnika, kiedy to miejsca pod bandą nie zostawił mu Darcy Ward. Australijczyk z powtórki został wykluczony, a konsekwencją upadku wicemistrza świata było stłuczenie łokcia. Polak jednak mimo bólu z powodzeniem występował w dalszej fazie zawodów i rywalizację zakończył 11 oczkami na koncie. - Wypadek w pierwszym moim biegu spowodował, że ciężko było mi wrócić na ten sam poziom. Byłem poobijany i zdezorientowany sytuacją. Wziąłem się w garść, jechałem jak najlepiej mogłem i tak to wyszło. Jedyny mój problem jest taki, że nie wiem jak będę się czuł jutro rano, gdyż podczas zawodów trzymała mnie adrenalina. Nie czułem przez to tego bólu. Natomiast wiemy wszyscy, że ten kolejny dzień jest najgorszy. Mam nadzieję, że nie będzie tragicznie - tłumaczył zawodnik.

Reprezentacja Polski z pucharem Ove Fundina

Początek zawodów nie był zbyt szczęśliwy dla Polaków. Przegrywali starty, byli wolni na dystansie. Czy w związku z tym w boksie polskiej reprezentacji panowała nerwowa atmosfera? Nie było żadnej nerwowości, była krótka odprawa i parę słów od trenera. Była pełna mobilizacja, bez nerwów na spokojnie szukaliśmy tej przyczyny słabszych występów. Trener troszkę słownie musiał nas zmobilizować. Uświadomił nam po raz kolejny to, że walczymy do samego końca i nie ma się co załamywać. Każdy wziął to sobie do serca, wsiadł na motocykl i jechaliśmy już później do przodu wygrywając biegi - wytłumaczył "Mały".

W kolejnych seriach startów Polakom szło już coraz lepiej. Hampel zapewnia, że cały czas wierzyli w wygraną - Widzieliśmy, że startowały tu cztery wyrównane drużyny. To nie jest tak, że nie ma mocnych na Polaków. Przegrywaliśmy na początku zawody, a wygraliśmy je dopiero w końcówce. To też ma swój urok, bo pokazaliśmy siłę naszego charakteru, tego że jak chcemy to potrafimy. Pomimo różnego rodzaju kryzysów udało nam się ten turniej zakończyć korzystnie tak jak w to wierzyliśmy - przyznał zawodnik leszczyńskiej Unii.

Do boju porywał zawodników doping kibiców, którzy licznie zgromadzili się na stadionie w Gorzowie. - To było fajne - pełen stadion kibiców, kibicujących nam głośno. To słabe uczucie kiedy się ich zawiedzie a do tego nie chcieliśmy dopuścić i to nam się na szczęście udało - zakończył.

Komentarze (0)