Aby poznać rozstrzygnięcie niedzielnego pojedynku Włókniarza z Unibaksem, kibice musieli czekać aż do piętnastego wyścigu. Taka sytuacja w tym sezonie w Częstochowie to standard. Tym razem jednak to goście mogli cieszyć się ze skromnego zwycięstwa. Czego brakło biało-zielonym by sprawić niespodziankę i pokonać wyżej notowanego rywala? - Ten wynik jest dla nas chyba najgorszy. To tak, jak w turnieju indywidualnym zająć 4. miejsce. Porażka w meczu ligowym dwoma punktami jest na pewno bardzo bolesna. Toruń to jest klasowy rywal, bardzo, bardzo mocna drużyna. Już padają takie stwierdzenia, że przegraliśmy tylko dwoma punktami i możemy się z tego cieszyć. Gówno prawda, nie możemy się z tego cieszyć bo to jest jakby nie było porażka i trzy ligowe punkty jadą do Torunia. Teraz to sobie można gdybać - gdyby Marcel nie miał defektu, gdyby tamten dorzucił punkt, gdyby Szumina nie upadł. Ja gdybania nie lubię, wynik już jest, czasu nie cofniemy i tyle - powiedział na gorąco po spotkaniu dla SportoweFakty.pl menedżer Włókniarza, Jarosław Dymek.
Tor, który przygotowali gospodarze przed pojedynkiem z Aniołami był nieco dziurawy. Zauważył to choćby Emil Pulczyński, który stwierdził, że koleiny przeszkadzały w jeździe, ale po chwili dodał, że nawierzchnia była taka sama dla wszystkich. W wyścigu 12. wychodzący na drugą pozycję Rafał Szombierski wpadł w kilka dziur, stracił panowanie nad motocyklem i upadł na tor. Wychowanek klubu z Rybnika może mówić o dużym szczęściu, bowiem wspomniany wcześniej Pulczyński zdołał "Szuminę" ominąć. -Widać, że zawodnicy mieli dzisiaj sporo problemów z torem. Mieliśmy w tym tygodniu intensywne prace torowe, zlikwidowaliśmy te dziurki, które pojawiały się na wejściu w drugi łuk. Niestety, teraz pojawiły się one na pierwszym wirażu i trzeba czasu i pracy, żeby to wszystko wyrównać i dziury zlikwidować - wytłumaczył menedżer Lwów.
Kibice klubu z Częstochowy zwracają uwagę na kolejny słabszy występ Rafała Szombierskiego. Rybniczanin w potyczce z Unibaksem zdobył zaledwie trzy punkty. Co było przyczyną jego słabego występu? - Rafał Szombierski na pewno zaliczył słabszy występ, co do tego nie ma wątpliwości. Nie możemy się teraz od tego chłopaka odwrócić, bo ewidentnie coś się dzieje. Nie wiemy jeszcze do końca co, on też tego nie wie, ale będziemy starali się mu pomóc. Jest on ważnym ogniwem Włókniarza i mamy nadzieję, że dwa ostatnie słabsze występy (we Wrocławiu 0 pkt, przeciwko Unibaksowi 3 pkt - przyp.) były tylko przypadkiem. Dzisiejszy "brak" Szuminy nadrobił PK (Peter Karlsson), bo był on skazany przez kibiców na słabiutką jazdę a parę punktów do mety przywiózł. Chociaż wiadomo, w 14. biegu też mógł lepiej pojechać.
Po raz kolejny losy meczu ważyły się do ostatniego wyścigu. Tym razem lepsi okazali się goście. Jaki plan na ostatnie dwa biegi miał menedżer biało-zielonych? - Plan był prosty - Szwedzi w 14. biegu walczą o Jasną Górę, a w finałowym wyścigu Rosjanie poprawiają i cieszymy się razem. Naprawdę mało brakło do tego upragnionego zwycięstwa, ale proszę spojrzeć na Ryśka. On był dzisiaj, oprócz pierwszego swojego startu, całkowicie poza zasięgiem. Liczyliśmy oczywiście na braci Łagutów, że w tym 15. wyścigu pokonają torunian, ale też Grisza zmagał się z problemami sprzętowymi, po jednym z biegów stracił swój najlepszy silnik. Później musiał jechać na rezerwowym, on co prawda też jest bardzo dobry, ale wiadomo jak to jest, zanim się go spasuje do toru, to troszkę czasu minie, a przeciwnicy odjadą - dodał na koniec Jarosław Dymek.