Adrian Miedziński: To była moja wina

W meczu Unibaksu Toruń i Betardu Sparty Wrocław doszło do kolizji Adriana Miedzińskiego i Dennisa Anderssona. Torunianin po zawodach przyznał, że zbyt szybko wszedł w drugi łuk i nie był w stanie uniknąć zderzenia z rywalem.

- Ewidentnie to była moja wina. Tor był trochę zdradliwy, a zwłaszcza drugi wiraż. Poza tym miałem długą przerwę w startach i warunki nieco się zmieniły. Na wejściu w łuk mocno wyciągało, a dalej była twarda nawierzchnia. Motocykl dziwnie się w tym momencie zachowywał i niektórzy mieli problemy. Mocno się rozpędziłem na prostej i chciałem przejść na zewnętrzną, aby wyprzedzić dwóch rywali na raz. Niestety uderzyłem w tylne koło Anderssona, ponieważ trochę go postawiło, a ja miałem dużą prędkość. Nic nie mogłem zrobić - powiedział Adrian Miedziński o wypadku w dziewiątym biegu, który po meczu narzekał na ból prawego nadgarstka.

Żużlowiec Unibaksu Toruń był pod wrażeniem dobrej dyspozycji rywali z Wrocławia. - Goście spisali się bardzo dobrze. Byli groźni dopóki mieli w zanadrzu rezerwy taktyczne. Dla nas to były pierwsze zawody na swoim obiekcie. Tor jest trochę inny niż w ubiegłym roku i musimy się do niego przyzwyczaić. Wyciągniemy wnioski z tego meczu i na pewno nie będziemy popełniać tych samych błędów podczas meczu z Unią Leszno.

Wychowanek Apatora przyznał, że toruński tor jest w tym sezonie wyjątkowo szybki. - Tor faktycznie był szybki. Mój czas w jednym z biegów był bliski rekordu toru. Później trochę warunki się zmieniły. Było twardo przy krawężniku, a na zewnętrznej zgromadziło się dużo wolnej nawierzchni.

Jak toruński żużlowiec ocenia szanse swojego zespołu w starciu z PGE Marmą Rzeszów? - Z całą pewnością żaden z zespołów w Ekstralidze nie będzie łatwym rywalem zwłaszcza na swoim torze. Spodziewamy się ciężkiego meczu. Na pewno nie odpuścimy i będziemy walczyć do samego końca o jak najlepszy wynik - zakończył.

Upadek Dennisa Anderssona i Adriana Miedzińskiego

Źródło artykułu: