Paweł Zmarzlik w biegu juniorskim spóźnił nieco start i później nie zmieścił się już między rywalami, po czym upadł na tor. Sam zawodnik przyznaje się do winy. - To była moja wina. W pierwszy biegu troszkę przysnąłem na starcie, później chciałem się dociągnąć - relacjonuje od startu "Zimny". - Miałem dobry dojazd, ale już w tym miejscu byli pozostali zawodnicy, było ciasno, popełniłem błąd i wywróciłem się - dodaje na temat inauguracyjnej gonitwy.
Drugi start starszego z braci Zmarzlików zakończył się podobnie. Ponownie wyjście spod taśmy i upadek już na pierwszym łuku. Tym razem jednak żużlowiec gorzowskiej Stali uderzył z większym impetem w bandę i miał problem z wydostaniem się spod niej. W parkingu lekarze orzekli, że Paweł Zmarzlik jest zdolny do kontynuowania zawodów. Jednak chwilę później decyzja ta została zmieniona i zawodnik został wycofany z dalszej części meczu. - Później jak rozebrałem się z kewlaru lekarze zauważyli, że mam wybity bark. Był on w inny miejscu niż powinien być. Osobiście nie czułem jeszcze bólu aż tak bardzo, ale później ból był na tyle mocny, że dostałem cztery zastrzyki. Nic to nie pomogło i musiałem pojechać do szpitala na narkozę, żeby wszystko mogło zostać wykonane - opowiada o tym, co wydarzyło się w parkingu.
Obecnie junior żółto-niebieskich czeka jeszcze na kolejne badania i dopiero po wynikach będzie wiadomo więcej. - Na dzień dzisiejszy jeszcze nie wiem za wiele. W środę mam jeszcze ostatnie badanie i dopiero po tych wynikach będzie wiadomo coś więcej - mówi Paweł Zmarzlik. - Na tę chwilę tą ręką ruszam tylko w bok, nie mogę jej podnieść do góry, bo wciąż odczuwam ból - ocenia swoją sprawność żużlowiec Caelum Stali Gorzów.
Lekarze jeszcze nie podali żadnych konkretnych informacji, co do przerwy "Zimnego" w startach.