W przyszłym tygodniu pierwszy trening w Częstochowie

Wiosenna aura, jaka od kilku dni utrzymuje się w naszym kraju umożliwia odbywanie pierwszych treningów na żużlowych torach. Jeśli nic nie stanie na przeszkodzie, to prawdopodobnie w przyszłym tygodniu po raz pierwszy na własny tor wyjadą także żużlowcy Włókniarza Częstochowa.

Na obiekcie przy Olsztyńskiej toczą się już prace kosmetyczne, mające doprowadzić nawierzchnie do stanu używalności. Z dnia na dzień sytuacja wygląda coraz lepiej. - W przyszłym tygodniu chcemy wyjechać na tor. Z dnia na dzień sytuacja jest coraz lepsza - podkreśla menedżer Włókniarza, Jarosław Dymek - Nawierzchnia powoli przesycha, ale pozostało nam jeszcze kilka rzeczy do wykonania m.in. naprawienie bandy, w której pojawiły się dziury, czy też przetestowanie dmuchanych band. Powoli idziemy do przodu.

Zawodnicy Włókniarza jednak nie próżnują i szukają wszelkich sposobności do treningów. Patrick Hougaard ma już za sobą treningi w chorwackim Gorican, a podobny kierunek obrali już także bracia Grigorij i Artiom Łagutowie. Z gościnności działaczy w Ostrowie skorzystał natomiast Artur Czaja. - Dzięki naszemu sztabowi szkoleniowemu Artur Czaja mógł potrenować w Ostrowie. Być może jego śladem pójdą pozostali młodzieżowcy. O obcokrajowców i ich rozjeżdżenie się nie martwię - uspokaja Dymek - W Anglii szybciej rusza sezon dlatego też pierwsze treningi już niedługo odbędą Peter Karlsson i Tai Woffinden. Daniel Nermark z kolei przez zimę startował w Nowej Zelandii. Jestem z nimi cały czas w kontakcie i mogę zapewnić, że wszyscy zawodnicy zagraniczni wystąpią w meczach sparingowych. Może nie we wszystkich, ale na pewno każdego z nich sprawdzimy - dodaje menedżer, który w nadchodzącym sezonie samodzielnie prowadzić będzie częstochowski zespół.

W ostatnich dniach na pierwszy plan w żużlowym środowisku wybija się kwestia nowych tłumików, które spędzają sen z powiek wielu zawodnikom. Niektórzy stawiają nawet sprawę na ostrzu noża i nie wykluczają drastycznych kroków na czele z bojkotem ligowych spotkań. Do zdania zawodników przychyla się menedżer "Lwów". - Większość zawodników się im sprzeciwia, więc musi być coś na rzeczy. Myślę, że mają rację. Ich wprowadzenie znacznie podniesie koszty uprawiania tej dyscypliny, która i tak już teraz nie jest najtańsza. Dojdzie do defektów i wybuchania silników. Nic dobrego one nie wniosą do żużla - kończy Jarosław Dymek.

Źródło artykułu: