- Można powiedzieć, że było łatwo i przyjemnie, ale tego przecież należało się spodziewać. Wiadomo, że drużyna z Miszkolca nie prezentuje w tym sezonie jakiegoś wysokiego poziomu i ten mecz można było potraktować treningowo. Okazało się, że tak treningowo to potraktowaliśmy. Wprawdzie nie chodziło mi dziś o zwycięstwo do 15, ale trochę punktów straciliśmy po własnych błędach. Zawodnicy muszą wyciągać z tego wnioski, bo takie pomyłki w meczach z silnymi zespołami mogą mieć kluczowe znaczenie - mówił po niedzielnym pojedynku na Golęcinie, Mirosław Kowalik.
W zespole gości walkę z gospodarzami nawiązywała tylko dwójka zawodników. - Magosi od początku jechał całkiem nieźle. Trzeba przyznać, że radził sobie na poznańskim torze. W zasadzie to dwójka Tabaka – Magosi stawiła dziś czoła naszym zawodnikom i na pewno dobrze się stało. Dzięki temu wiemy, że w naszym zespole są słabe punkty - powiedział Kowalik.
Trener PSŻ-u wypowiedział się również o inicjatywnie działaczy, którzy zdecydowali, że wstęp na niedzielny pojedynek był darmowy. - Wydawało mi się, że przy darmowym wejściu tych kibiców będzie trochę więcej. Jednak pojawiło się około 10 tysięcy fanów i to na pewno ciekawa frekwencja. Życzyłbym sobie, i mówię to chyba w imieniu wszystkich osób w klubie, żeby podobna liczba fanów zasiadła na trybunach podczas spotkania z Rybnikiem. Wydaje mi się, że widowisko będzie warte zapłacenia za nie tych kilkunastu złotych - mówi Kowalik.
- Sam pomysł działaczy jest godny naśladowania. To może - w dalszej perspektywie - przynieść pozytywne skutki. Dziś z pewnością było wiele osób, które jeszcze nie widziały żużla. Kilka wyścigów było ciekawych i mam nadzieję, że to zachęci część osób do regularnego pojawiania się na stadionie - dodał szkoleniowiec PSŻ-u.
Po niedzielnym pojedynku bardzo niezadowolony był Rafał Trojanowski, który z powodu braku ważnej książeczki zdrowia nie został dopuszczony do startu przeciwko ekipie z Miszkolca. - Niedopełnienie formalności ze strony klubu, a także samego zawodnika. Rafałowi 4 września skończyły się badania i sędzia nie dopuścił go do zawodów. Na pewno wina klubu, ale zawodnik też powinien pilnować tego typu spraw. Całe szczęście, że wydarzyło się to w tak mało ważnym spotkaniu, z tak słabym rywalem. Brak Rafała nie miał negatywnych konsekwencji. Na pewno jednak nauczka na przyszłość - powiedział Kowalik.
Trojanowski jednak całą winę zrzucał na klub. - Potrafię go zrozumieć, tym bardziej, że to zawodnik, który jest filarem zespołu. Rafał przyjechał 500 czy 600 kilometrów, żeby pokazać się przed tak liczną widownią i obejrzał zawody w parkingu. Trzeba wyciągnąć wnioski organizacyjnie coś poprawić - zakończył Kowalik.