Jarosław Handke: Jak to się stało, że zainteresował się pan sportem żużlowym?
Roman Nowacki: Jak to zwykle bywa, na pierwsze zawody zabrał mnie tata. Wciągnął mnie ten sport i w efekcie już 40 lat się nim interesuję.
Co skłoniło pana do kolekcjonowania programów żużlowych?
- Na początku programy zbierał mój kolega. Potem ja zacząłem ich zbieranie, najpierw z Leszna, następnie już na większą skalę z różnych miast.
Rozumiem, że zbiera pan jedynie niezapisane programy?
- Zbieram wszystkie programy. Nie przeszkadza mi to, że program jest wypisany. Swoją drogą, uważam, że wypisany program jest bardziej wiarygodny niż taki wypisany później w domu.
W jaki sposób pozyskuje pan nowe programy do swej kolekcji?
- Mam znajomych kolekcjonerów w miastach, w których jest żużel. Z niektórymi wymieniam się od początku mego zbierania. Czasami kupuję programy na allegro.
Jakie są pana najcenniejsze egzemplarze?
- Moimi najcenniejszymi egzemplarzami są programy z lat 50-tych z Leszna oraz program z I Łańcucha Herbowego z Ostrowa Wielkopolskiego.
Ile programów liczy pańska kolekcja? O ile rocznie średnio się ona zwiększa?
- Na dzień dzisiejszy mam 17674 programy. Co do drugiej części pytania, trudno mi oszacować o ile sztuk rocznie wzbogacają się moje zbiory. Bywa z tym różnie.
Nasuwa mi się oczywiste pytanie: Gdzie trzyma pan te programy? Mogę się założyć, że zajmują bardzo wiele miejsca.
- Rzeczywiście, trochę miejsca te programy zajmują. Ale daję sobie radę, mam jeszcze miejsce na ich przechowywanie, a więc w dalszym ciągu mogę je zbierać.
Ilu mniej więcej osób z taką pasją jak pan jest dziś w Polsce, a ile na świecie?
- Myślę, że w Polsce jest dość dużo kolekcjonerów programów, ale w wieku podobnym do mnie lub starszych. Młodzież się raczej do tego nie garnie.
Z jakiego kraju najtrudniej jest zdobyć programy?
- Jestem bardziej nastawiony na kolekcjonowanie programów z Polski, więc nie zastanawiam się nad tymi zagranicznymi. Jednakże także tych zagranicznych posiadam w swej kolekcji znaczną ilość.
Przepraszam za bezpośredniość w pytaniu: Ile łącznie zainwestował pan środków, by móc poszczycić się dziś tak okazałą kolekcją?
- Nigdy się nad tym nie zastanawiałem.
Czy w rodzinie są kontynuatorzy tej kolekcjonerskiej tradycji?
- Tak, oczywiście. Zainteresował się tym również mój syn Krzysztof, który jest żużlowcem. Na początku zaczął zbierać wszystkie programy z imprez, w których startował. Aktualnie pomaga mi w kompletowaniu naszych zbiorów. Oglądanie programów bardzo lubi mój najstarszy wnuk, Martinek. Najprawdopodobniej, gdy wyrośnie, przejmie po mnie tę całą kolekcję. Interesuję się także historią sportu żużlowego, a w szczególności historią Unii Leszno. Staram się skompletować wyniki wszystkich meczów ligowych wraz z punktami zdobytymi przez zawodników. Jeśli ktoś posiada takie informacje i chciałby się nimi podzielić, byłbym wdzięczny. Osoby te proszę o kontakt mejlowy: n.romek@wp.pl Na koniec chciałbym pozdrowić przede wszystkim swoją żonę za wyrozumiałość oraz wszystkich kolekcjonerów.