Niedzielny triumf w Częstochowie miał dla ekipy Jana Ząbika ogromną wagę. Dla "Aniołów" była to premierowa wygrana na obcym torze w tym sezonie. Adrian Miedziński, podobnie jak pozostali zawodnicy, po spotkaniu mógł odetchnąć z ulgą. - Kamień spadł nam z serca. Wiedzieliśmy, że nie możemy pozwolić sobie na kolejną przegraną. Jechaliśmy tutaj z myślą o wygranej i udało się zrealizować cel. Na pewno nie było łatwo. Do połowy zawodów gospodarze dotrzymywali nam kroku. Później, gdy wprowadziliśmy pewne korekty w ustawieniach motocykli, jechało nam się łatwiej. Przede wszystkim cieszę się z wygranej i mam nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej. Po dwóch wyjazdowych porażkach, w drużynie była podwójna mobilizacja - cieszył się po spotkaniu Adrian Miedziński.
Już w następną niedzielę torunian czeka niezwykle prestiżowe spotkanie z Polonią Bydgoszcz. Bydgoszczanie są póki co outsiderem rozgrywek, jednak jak wiadomo mecze derbowe rządzą się swoimi prawami. Miedziński nie lekceważy bydgoskiej ekipy. - Na pewno Andreas Jonsson i Grzegorz Walasek nie pojechali w ostatnich meczach najlepiej, a takie słabsze występy wpływają na zawodnika motywująco. Za wszelką cenę będą chcieli się odgryźć. Nie możemy ich zlekceważyć. Wcześniej myśleliśmy, że w Bydgoszczy czeka nas dobry mecz, na styku, a może nawet ze wskazaniem na nas, a przegraliśmy zdecydowanie. Nie możemy ich lekceważyć, tym bardziej, że ja również mam pracowity następny weekend. W sobotę mam zawody w Rosji i będę dopiero w niedzielę. Mam nadzieję, że bez żadnych komplikacji uda mi się dolecieć i dotrę na to spotkanie - mówi "Miedziak".
Mecze wyjazdowe były do tej pory prawdziwą "piętą achillesową" toruńskiego zespołu. W dwóch wcześniejszych pojedynkach - w Bydgoszczy i Lesznie - torunianie nie mieli wiele do powiedzenia i zanotowali druzgocące porażki. W Częstochowie zespół z grodu Kopernika przełamał niemoc i zainkasował trzy punkty. - Cieszymy się z tej wygranej, bo była nam potrzebna, żeby się odbudować. Musieliśmy wygrać ten mecz. Nie było innej opcji. Udało się i to jest najważniejsze. Troszeczkę zeszliśmy na ziemię po tych dwóch wcześniejszych porażkach. Każdemu zależy na wyniku, atmosfera jest lepsza. Myślę, że te porażki mogą nam nawet wyjść na dobre i będziemy stanowili bardziej zgraną drużynę.
Włókniarz, mimo skazania na pożarcie przed sezonem, na własnym torze już kolejnej drużynie z najwyższej ligowej półki napsuł sporo krwi. Miedziński docenia klasę "Lwów" i podkreśla, że jeszcze niejedną drużynę na częstochowskim owalu czeka trudna przeprawa. - Ostatnio był tutaj Gorzów i również się męczył. Zespół z Tarnowa natomiast poniósł tutaj porażkę. My też mieliśmy początkowo mecz na styku, więc Włókniarz u siebie nie jest słabym zespołem. Nie wiem ile punktów przyniosło zastępstwo zawodnika za Jonasa Davidssona. Nie wiem, czy pozostali zawodnicy godnie go zastąpili. Włókniarz według mnie prezentował się całkiem nieźle. Tai Woffinden ostatnio pojechał lepiej i jeśli ustabilizuje formę, to ta drużyna będzie jeszcze silniejsza. W Szwecji ostatnio pojechał trochę lepiej. Jeździmy razem w drużynie i to fajny chłopak. Na pewno życzę mu jak najlepiej - kończy Adrian Miedziński.