Jan Krzystyniak: To była makabra

5 kwietnia na torze w Częstochowie miejscowy Włókniarz podejmie Polonię Bydgoszcz w pierwszej kolejce sezonu 2010 CenterNet Mobile Speedway Ekstraligi. Trener częstochowian, Jan Krzystyniak, ocenia rywali i opowiada, jakie atuty mają biało-zieloni na skuteczną walkę w elicie.

Jan Krzystyniak prowadził już Włókniarz Częstochowa przez dwa sezony, kiedy wywalczył z tą drużyną brązowy i srebrny medal Drużynowych Mistrzostw Polski. Teraz zielonogórzanin dostaje kolejną szansę pracy z Włókniarzem, jednak cele na sezon 2010 są zgoła odmienne od tych, jakie były w 2005 i 2006 roku. Z biało-zielonej drużyny odeszli najlepsi zawodnicy, a ich następcy, przynajmniej na papierze, wydają się być słabsi. W Częstochowie otwarcie się mówi, że w sezonie 2010 zawodnicy trenera Jana Krzystyniaka będą walczyć o utrzymanie. Jak pozostałych rywali ocenia sam szkoleniowiec? - Wszystkie drużyny są bardzo mocne, jednak nie tak, by nie można ich pokonać. Mówi się, że 7 zespołów walczyć będzie o mistrzostwo a Włókniarz o utrzymanie. Teraz jest pytanie, gdzie jest większa presja? Tam, gdzie walczy się o mistrza, czy tam, gdzie jedzie się o utrzymanie? My jedziemy i nie myślimy o tym, że mamy się utrzymać. Jedziemy żeby wygrywać mecze - powiedział Jan Krzystyniak.

Decydując się na pracę w Częstochowie, Jan Krzystyniak musiał zaakceptować to, że drużyna będzie pod jego wodzą bronić się przed spadkiem. Gdzie zatem szkoleniowiec Lwów widzi atuty swojej drużyny? - Przed dziewięcioma laty obejmowałem drużynę, która po siedmiu kolejkach ligowych miała 0 punktów. Gorąco wierzyłem w to, że uda nam się utrzymać w najwyższej klasie rozgrywkowej i tak się stało. Pokonaliśmy wtedy przyszłego mistrza Polski na jego torze. Nie mieliśmy zwyczajnie nic do stracenia i na chłopakach nie wywierano żadnej presji. Póki co nie ma się co załamywać i skazywać nas na pożarcie, kiedy stajemy pod taśmą to zawsze chcemy wygrywać i tak samo jest w naszym wypadku. Podjąłem pracę w Częstochowie tylko dlatego, że chcę z tą drużyną wygrywać. Ja już pracowałem tam dwa lata i zdobyłem brązowy i srebrny medal. Współpraca układała mi się z działaczami Włókniarza bardzo dobrze i ja żałuję, że nie zostałem pod Jasną Górą na kolejny rok, bo prawem serii może udałoby się zdobyć złoto, ale co się odwlecze, to nie uciecze - dodał Krzystyniak.

Jedną z nowinek regulaminowych w sezonie 2010 będzie używanie przez zawodników nowych tłumików. Zdecydowana większość żużlowców narzeka na to rozwiązanie. Po ich stronie stanął też Jan Krzystyniak. - Ja osobiście nie widziałem nowych tłumików ale w 100 procentach popieram stanowisko zawodników, ponieważ pamiętam, jak w latach dziewięćdziesiątych wprowadzono w Polsce przepis, który miał na celu ograniczenie głośności na stadionach. Wtedy też silniki nie wytrzymywały, tłumiki pękały. To była makabra. Później nieco zmieniono przepisy i uratowano piękno żużla. W sobotę byłem w Zielonej Górze i czytałem Gazetę Lubuską, w której kibice się wypowiadali na temat nowych tłumików. Oni także są niezadowoleni z faktu wprowadzenia nowych rozwiązań. Trzeba ich zrozumieć, przecież kibice chodzą na żużel by czuć zapach spalonego metanolu oraz słuchać ryku silników. Teraz sport żużlowy zostanie nieco zabity - zakończył szkoleniowiec Lwów.

Komentarze (0)