Dla żużla oddałby serce i duszę. Tak wspomina triumf nad Barrym Briggsem

WP SportoweFakty / Facebook.com/WlokniarzCzestochowa / Na zdjęciu: Wiktor Jastrzębski
WP SportoweFakty / Facebook.com/WlokniarzCzestochowa / Na zdjęciu: Wiktor Jastrzębski

Wiktor Jastrzębski jest jednym z wychowanków Włókniarza Częstochowa, który zyskał miano legendy. Prawie całe swoje życie poświęcił klubowi spod Jasnej Góry - jako zawodnik, a następnie trener.

Wiktor Jastrzębski urodził się 19 maja 1944 roku. Jako osiemnastolatek rozpoczął pisanie kart swojej przygody z czarnym sportem, który uprawiał do 1973 roku, cały czas reprezentując barwy macierzystego klubu - częstochowskiego Włókniarza.

W podcaście "LWYgadane" realizowanym przez klub spod Jasnej Góry, Jastrzębski wspominał swoje początki, a właściwie to walory bezpieczeństwa, które wtedy... nie istniały. - Kiedy zaczynałem jazdę w szkółce, to kaski przygotowywał nam pracownik Wełnopolu. Wykonane były na glinianej formie, która była obklejana gazetami. W to była wszywana "pilotka" i… to były nasze kaski. Wyglądały ładnie, bo były jeszcze polakierowane, ale z bezpieczeństwem nie miało to nic wspólnego.

ZOBACZ WIDEO: Michelsen spędził dwa lata we Włókniarzu. Odpowiada wyraźnie, czy żałuje tej decyzji

To właśnie brak odpowiedniego sprzętu, który zapewniłby bezpieczeństwo doprowadzał w latach 60. i 70. do wielu tragedii. Jedną z nich był wypadek Marka Czernego w Rzeszowie. Jastrzębski nie ma wątpliwości, że gdyby dziś taka kraksa miała miejsce, to nie byłaby tak opłakana w skutkach.

- Jego wypadek to była ogromna tragedia. Zacznijmy od tego, że dysponowaliśmy wtedy kaskami spadochronowymi. To nie były kaski do żużla. Dlatego gdy Marek uderzył głową w bandę, doszło do tragedii - dodał, cytowany przez wlokniarz.com.

Jastrzębskiemu nigdy nie było dane zostać mistrzem Polski z Włókniarzem, nie udało mu się także osiągnąć wielkich sukcesów indywidualnych, choć w 1966 roku stanął na podium Srebrnego Kasku. W 1972 roku był z kolei reprezentantem Polski w finale mistrzostw świata par.

W CV częstochowianin ma jednak triumf nad czterokrotnym mistrzem świata - Barry Briggsem. - W biegu z Briggsem po starcie zostałem z tyłu. Na jednym z łuków dość ostro podjechałem pod niego i troszeczkę przestawiłem go na prawą stronę. Skorzystał na tym jeszcze pan Rurarz, który wykorzystał ten moment i również wcisnął się pod Briggsa. Wygraliśmy 5:1 - opowiada Jastrzębski.

Kariera Wiktora Jastrzębskiego nie była usłana różami. Jedna z kontuzji wykluczyła go z jazdy na trzy lata. Po powrocie nie był już tym samym zawodnikiem i choć sam mówi, że oddałby serce i duszę dla sportu, to rozsądek mówił mu, by dał sobie spokój. Został trenerem i to pod jego skrzydłami karierę zaczynali m.in. Józef Kafel, Sebastian Ułamek i Sławomir Drabik.

To właśnie będąc w sztabie szkoleniowym sięgnął z Włókniarzem po złoty medal Drużynowych Mistrzostw Polski w 1974 roku.

Komentarze (1)
avatar
ADASOS
24.03.2025
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Panie Wiktorze, dobrze pamiętam Pana waleczność na torze w Gorzowie. Dużo zdrówka życzę. 
Zgłoś nielegalne treści