Marek Cieślak dla SportoweFakty.pl: "Skóra" jeszcze będzie jeździł

W dniu, gdy wrocławianom udało się znaleźć wspólny język z Danielem Jeleniewskim, stało się jasne, że to on zajmie w nowym sezonie wakujące miejsce polskiego seniora. Skórnicki tymczasem powrócił do "swojego" Poznania. Tam, gdzie od lat ma najwierniejszych fanów. Czy w tej atmosferze zdoła odbudować swą, nadszarpniętą ostatnią ekstraligową przygodą, reputację?

Kiedy "niekończąca się opowieść" z Danielem Jeleniewskim i prezes Krystyną Kloc w rolach głównych zdawała się zmierzać w najgorszym z możliwych kierunku, wrocławianom zagroziło widmo meczowego składu z...wpisanym do protokołu adeptem szkółki. Krzysztof Słaboń bowiem, nie czekając na rozwój wypadków, wybrał ofertę częstochowskiego Włókniarza, Robert Miśkowiak, na którego bardzo liczono, ostatecznie nie zdecydował się podjąć trudu rywalizacji w elicie, dodatkowo w ostatniej chwili ubył WTS-owi dobry zmiennik, jakim bez wątpienia w taktycznych roszadach mógłby być Davey Watt. Telefon od Adama Skórnickiego, bo to podobno sam zawodnik zaoferował wrocławianom swoje usługi, był wówczas wybawieniem z opresji.

Czy trener Marek Cieślak rzeczywiście wierzył w ten transfer? W odbudowanie formy Skórnickiego po tak fatalnym sezonie i odegranie przezeń istotnej roli w Ekstralidze, czy też może fakt prowadzenia rozmów z urodzonym w Wolsztynie zawodnikiem miał raczej na celu "zdopingować" Daniela Jeleniewskiego do refleksji? - Ja przyznaje, oba te cele były brane pod uwagę - mówi nam trener Marek Cieślak. - To po pierwsze, a po drugie, pamiętajmy, że jeśliby poczekać jeszcze chwilę, to już nie byłoby na rynku kompletnie nikogo. A nie ma siły, trzech Polaków w składzie być musi. Dlatego były prowadzone rozmowy z Robertem Miśkowiakiem, a potem zacząłem też rozmawiać z Adamem - wyjaśnia szkoleniowiec wrocławian.

O ile Miśkowiak - choć nie od razu - przyznał, że Ekstraliga w tym roku to jeszcze za wysokie dla niego progi, o tyle Adamowi Skórnickiemu trzeba oddać, że nie przestraszył się wyzwania. Chociaż zważywszy na ostatnie doświadczenia, wielu tego właśnie się spodziewało. Zapamiętał to i docenia trener Cieślak: - Teraz wielu mówi: Skórnicki i myśli: "cienias". Ale rok temu on był bohaterem Poznania, Indywidualnym Mistrzem Polski i znajdował się w kadrze narodowej! W ligach zagranicznych także dobrze jeździł. W tym roku zresztą również, przecież w Anglii wygrali ligę, a w tym finale to on robił ważne punkty. Ja nie wiem dlaczego on tam [w Gdańsku - dop. J.H.] nie jeździł? To znaczy, ja się domyślam, ale to inna sprawa. "Skóra", co by o nim nie mówili, ma swoje ambicje. Napalił się, żeby tu u mnie potrenować i jeździć. Nie wyszło, ale wiem, że chce udowodnić ludziom, że ten sezon to był przypadek.

Ostatecznie zamiast na torze przy ul. Paderewskiego, Adamowi Skórnickiemu przyjdzie szukać lepszych dni na poznańskim Golęcinie, w miejscu, które jest mu, obok obiektu leszczyńskiej Unii, najbliższe w jego żużlowej karierze. Czy da radę odbudować tam swoją formę i jeszcze nie raz zadziwić żużlową Polskę, chociażby tak, jak w pamiętnym finale IMP na "Smoczyku", czy momentami w ostatnim toruńskim finale krajowego czempionatu? - "Skóra" jeszcze będzie jeździł - nie ma wątpliwości Marek Cieślak. - Pewnie, że profesjonalny zawodnik powinien zawsze siadać i jechać. Ale tak jest w teorii. Inaczej się jeździ jak są problemy finansowe, jak człowiekowi nie płacą. Pojawia się złość i żal, a to są ludzie, nie maszyny. Kibic nie zawsze o tym wie, ale potem jest tak, że rachunki są wystawione, trzeba płacić od tego VAT-y, podatki, jeszcze inne sprawy, a pieniędzy nie ma. I potem zawodnik chodzi i prosi, żeby mu chociaż na ten VAT dali. I też mu nie dali…i tak to jest - kończy wątek opiekun wrocławian.

Teraz okrzyknięty mianem "tego, który spuścił Gdańsk" zawodnik, musi się przede wszystkim wyleczyć. Kontuzja kolana dla każdego sportowca zawsze jest ciężkim momentem. Kibice gdańskiego Wybrzeża na pewno swojego zdania o tym żużlowcu nie zmienią, ale dla rzeszy sympatyków speedwaya, żużlowy światek bez Adama "Skóry" Skórnickiego byłby o wiele uboższy. Fanów zaniepokojonych informacjami o możliwej półrocznej pauzie żużlowca, uspokajał na łamach SportoweFakty.pl prezes PSŻ, Dariusz Górzny: - Standardowo w takich przypadkach jak u Adama rehabilitacja trwa od 3 do 4 miesięcy. Jest więc nadzieja, że już na inaugurację sezonu Adam będzie mógł być brany pod uwagę przy ustalaniu składu. Nie przespaliśmy tego okresu transferowego, a zespół, który sobie wymarzyliśmy na początku okresu transferowego, jest bliski realizacji - dodał optymistycznie prezes wielkopolskiego klubu. Fanom talentu "Skóry" pozostaje zatem przede wszystkim życzyć zawodnikowi powrotu do zdrowia oraz uważnie śledzić przygotowania do sezonu poznańskich "Skorpionów" i pierwsze występy w nowych-starych barwach ich lidera. W końcu trener Cieślak rzadko myli się w swoich rachubach.

Komentarze (0)