Antoni Woryna urodził się 15 lutego 1941 roku w Rybniku. Od początku swojej kariery związany z miejscowym Górnikiem, z którym w 1961 roku sięgnął po wicemistrzostwo Polski w drużynie, a rok później zaczął z kolegami dominację na krajowym "podwórku". Woryna był jednym z autorów dziewięciu tytułów, po które w całej historii sięgnęli rybniccy żużlowcy. On ze swoimi kolegami wygrywał polski czempionat w sezonach: 1962-1968, 1970 i 1972.
Dobre wyniki zaowocowały powołaniem do reprezentacji Polski. W 1965 i 1966 roku sięgał z Biało-Czerwonymi po drużynowe mistrzostwo świata. Jak każdy - marzył o tym, by być numerem jeden na świecie. To mu się nie udało nigdy, ale i tak zapisał się w annałach polskiego i światowego żużla. Właśnie jemu - Antoniemu Worynie jako pierwszemu zawodnikowi z orzełkiem na piersi udało się stanąć na podium indywidualnych mistrzostw świata. Uczynił to na bajecznym Ullevi w Goeteborgu w 1966 roku.
Droga rybniczanina do Szwecji wiodła przez Osijek (wschodnia część Chorwacji, dawna Jugosławia), w którym to rozegrano jeden z kontynentalnych ćwierćfinałów, a on zajął w nim trzecie miejsce. Równie skuteczny był w Bałakowie podczas półfinału, w którym w całych zawodach przegrał jedynie z Giennadijem Kurilenko, przedstawicielem miejscowego ZSSR. Finał Kontynentalny to kolejny bardzo udany występ Woryny - tym razem ponownie zajął drugie miejsce.
ZOBACZ WIDEO: Wytypował kolejność PGE Ekstraligi. To nie Motor będzie mistrzem Polski
To jednak nie był koniec drogi Woryny do finału mistrzostw świata, bo jeszcze musiał przebrnąć przez finał Europejski na Wembley, ale to była dla niego formalność. Nowozelandczycy - Ivan Mauger i Barry Briggs udowodnili jednak, że są faworytami do złota.
Najważniejszy turniej mistrzostw świata rozegrano 23 września. W piątkowy wieczór Goeteborg gościł szesnastu aspirujących do tytułu kandydatów, a wśród nich czterech Polaków: Mariana Kaisera, Stanisława Tkocza, Andrzeja Pogorzelskiego i Antoniego Worynę. Ten ostatni rozpoczął zmagania najlepiej, bo po dwóch seriach był niepokonany. W kolejnych trzech startach dorzucił siedem punktów i miał medal! Barry Briggs i Sverre Harrfeldt byli tamtego dnia poza zasięgiem i między sobą rozstrzygnęli losy złotego krążka.
W 1970 roku Woryna powtórzył ten sukces i to były jego dwie jedyne indywidualne zdobycze na arenie międzynarodowej. Do licznych sukcesów drużynowych oraz z reprezentacją narodową dorzucił jeszcze trzy medale Indywidualnych Mistrzostw Polski (złoto - 1966, srebro - 1967, brąz - 1970) oraz dwukrotnie triumf w Złotym Kasku (1967, 1971).
"Wymienione pionierskie wyczyny Antoniego Woryny stawiają go najwyżej w panteonie rybnickich żużlowców. Śmiem twierdzić, że także w lokalnym wymiarze szeroko pojętego sportu okręgu rybnickiego nikt nie ma równej mu legitymacji pierwszeństwa. Niespodziewana, nagła śmierć wybitnego sportowca, poza niepowetowaną stratą, była pretekstem do uczczenia bohatera odważną spektakularną decyzją. Sprawa dojrzewała powoli latami. Niestety... Naprawdę trudno zrozumieć niechęć władz miasta z ówczesnym prezydentem (śp. Adam Fudali), które odrzuciły podpisaną przez wielotysięczną rzeszę mieszkańców petycję sympatyków czarnego sportu o nadanie stadionowi miejskiemu imienia Antoniego Woryny" - pisał w swoim felietonie dla WP SportoweFakty Stefan Smołka.
Miał swoje marzenia związane z wnukiem
Antoni Woryna na co dzień mógł liczyć na swoją ukochaną żonę - Basię, a syn Mirosław od małego rwał się do sportu, także do motocykli. Jednak tata nie chciał, by ten jeździł na żużlu. Kiedy na świecie pojawił się wnuk Kacper, to pierwszy polski medalista indywidualnych mistrzostw świata już nie oponował, a wręcz przeciwnie. Kibicował, by ten poszedł jego śladami i chciał zostać jego pierwszym szkoleniowcem.
Niestety choroba, a konkretnie guz mózgu pokrzyżował te plany. Antoni Woryna odszedł przedwcześnie, nie mając okazji do oglądania Kacpra na torze. - Zarówno w życiu sportowym, jak i codziennym dziadek jest dla mnie inspiracją. Jest moim aniołem stróżem i wiem, że zawsze jest przy mnie niezależnie od wyników. Zawsze czuje jego obecność i wiem, że się mną opiekuje - powiedział dumny wnuk w rozmowie z polskizuzel.pl.