Uczył żużla nowego trenera Włókniarza. Sam musiał walczyć o życie

WP SportoweFakty / Jarek Pabijan / Piotr Świst w białym kasku
WP SportoweFakty / Jarek Pabijan / Piotr Świst w białym kasku

Piotr Świst jest jednym z najlepszych, o ile nie najlepszym juniorem w historii polskiego żużla, co potwierdzają wyniki sportowe. Jazdę w lewo łączył ze szkoleniem swojego... szwagra. Sam przeżył tragiczne chwile w Austrii.

Piotr Świst obecnie pracuje w ebut.pl Stali Gorzów, gdzie pełni rolę trenera pierwszej drużyny, którą przejął po Stanisławie Chomskim. Czterdzieści lat temu jednak sam zaczynał swoją żużlową przygodę, która była dla niego szczególnie udana w wieku młodzieżowca (lata 1984-1989). Już w swoim trzecim sezonie jazdy w lewo zdobył srebrny medal Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostw Polski, by trzy kolejne lata z rzędu wygrywać krajowy czempionat do 21. roku życia.

Na swoim koncie ma również zwycięstwa w Brązowym Kasku (1986, 1987), Srebrnym Kasku (1989) i Złotym Kasku (1988). Stawał na najwyższym stopniu podium MPPK i MMPPK. Nigdy nie było mu dane zostać numerem jeden w Polsce - indywidualnie i z drużyną. W obu przypadkach najlepsze pozycje, to te, które dawały srebrne medale.

Kto wie, jakby potoczyła się jego kariera, gdyby nie fatalny wypadek w 1990 roku. Mariusz Staszewski w podcaście LWYgadane realizowanym przez Krono-Plast Włókniarz przyznał, że kraksa ta mocno wyhamowała rozwój jego szwagra.

ZOBACZ WIDEO: Stanowcza reakcja miliardera. Falubaz będzie pozywał dziennikarzy?

- W momencie, kiedy odniósł kontuzję, to miał średnią bodajże 2,7 w lidze i jest chyba najlepszym juniorem w historii polskiego żużla, bo ma trzy tytuły MIMP na koncie, a do tego srebrny medal przed osiemnastym rokiem życia. Tomek Gollob ma trzy złote i jeden brązowy, więc w tej kategorii było widać - wspominał Mariusz Staszewski.

Wspomniana kraksa z udziałem Piotra Śwista miała miejsce podczas eliminacji do Mistrzostw Świata Par w austriackim Wiener Neustadt. Na drugim wirażu po ataku rywala upadł Ryszard Dołomisiewicz. Świst nie chcąc w niego uderzyć, wpadł w bandę i wylądował na trybunach. Tuż po wypadku zaczęła się walka o jego życie, bo Świst zaczął się dusić własną krwią.

- Piotrek miał bardzo poważny ten wypadek i ciężką kontuzję - obie ręce połamane, jedna chyba w dwóch czy trzech miejscach, noga oraz szczęka. Ale szybko wrócił na tor, bo jeździł jeszcze w tym samym sezonie, więc nawet przez moment nie było mowy, aby to zakończyło jego karierę - dodał Staszewski.

Obecny szkoleniowiec Krono-Plast Włókniarza nie ukrywa, że mama niechętnie patrzyła z początku na to, by Staszewski jeździł na żużlu. A to właśnie pod okiem Śwista zaczął swoją przygodę z czarnym sportem. - Miał swój tor i motocykl z klubu. To on uczył mnie pierwszych kroków na żużlu - wspominał gorzowianin.

Piotr Świst w rozmowie z WP SportoweFakty przyznawał otwarcie, że dziękuje Bogu za to, że ten wypadek miał miejsce w Austrii, a nie w Polsce. - Gdybym wylądował w szpitalu w Polsce, pewnie już by mnie nie było na świecie - mówił nam żużlowiec.

Mariusz Staszewski w audycji LWYgadane opowiedział m.in. o bieżących sprawach związanych z Krono-Plast Włókniarzem Częstochowa, ale powspominał także czasy swojej kariery. Również te lata, które spędził w klubie z północy województwa śląskiego. Dystrybucja podcastu odbywa się na portalach do streamingu, takich jak: Apple Podcasts, Spotify, YouTube.

Komentarze (1)
avatar
yes
1 h temu
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
A Raniszewski zginął w Wiedniu!